Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie siły morskie od początku napotykały na ogromne trudności

Kmdr Eugeniusz Koczorowski
ORP Pomorzanin, jednostka hydrograficzna, którą wykorzystywano do badań przed rozpoczęciem budowy portu w Gdyni
ORP Pomorzanin, jednostka hydrograficzna, którą wykorzystywano do badań przed rozpoczęciem budowy portu w Gdyni Eugeniusz Koczorowski
Utworzone dekretem Józefa Piłsudskiego polskie siły morskie nie miały w pierwszych latach istnienia bazy odpowiadającej aspiracjom odradzającego się państwa polskiego.

Działania związane ze zorganizowaniem, utworzonej dekretem naczelnika państwa z 28 listopada 1918 roku, Polskiej Marynarki Wojennej od początku napotykały na ogromne trudności. Dekret nie zapewniał bowiem materialnego zaplecza dla formowania floty wojennej - na przyznanym Polsce po I wojnie światowej skrawku wybrzeża brakowało bazy z prawdziwego zdarzenia. Poza niewielkim portem puckim i równie niewielką przystanią rybacką na Helu, nie było (tak się wydawało) dogodnego miejsca na usytuowanie dużego portu. Torfiaste lub piaszczyste brzegi, mielizny, brak ich oznakowania, podobnie jak oznakowanych torów wodnych, także brak jakichkolwiek map odzwierciedlających głębokość poszczególnych akwenów nie napawały początkowo optymizmem planistów oraz budowniczych portu, a zwłaszcza kierownictwo Marynarki Wojennej.

Polskie okręty w WMG
Nie mając własnego portu (w Gdyni nie przystąpiono jeszcze do jego budowy), Polska zmuszona była szukać miejsca dla bazowania pierwszych jednostek pływających powstającej floty. Zatoka Pucka często w okresie zimy zamarzała, nie mogąc tym samym dać schronienia okrętom nawet na redzie. Pozostawał jeszcze port Wolnego Miasta Gdańska, tyle że problemem okazały się postanowienia... traktatu wersalskiego, przyznające Polsce tylko ograniczone uprawnienia do korzystania z portu gdańskiego (zwycięska koalicja zakazała tworzenia w Wolnym Mieście jakichkolwiek baz wojskowych). Dzięki uporczywym działaniom dyplomacji polskiej na forum Ligi Narodów oraz współpracy z jej Wysokim Komisarzem w Gdańsku udało się jednak doprowadzić do ugody z Senatem Wolnego Miasta w sprawie postoju okrętów polskich. 8 października 1921 roku podpisano zatem układ pomiędzy stronami, polską i gdańską, dotyczący korzystania przez okręty polskie z portu gdańskiego, jako "portu d'attache", tzn. bez możliwości użytkowania jako stałej bazy. Istniejąca w Gdańsku Rada Portu i Dróg Wodnych na miejsce tymczasowego postoju okrętów polskich wybrała wyspę Ostrów oraz przystań zwaną Hakiem Polskim.

Od samego początku część senatorów, uprawiając politykę antypolską, sprzeciwiała się stosowaniu tych ustaleń. Ciągłe napaści pod byle pretekstem ze strony Senatu, dążącego do cofnięcia praw do korzystania przez okręty polskie z "portu d'attache", łagodził Wysoki Komisarz Ligi Narodów w Gdańsku. Jego działania doprowadziły do tego, że układ polsko-gdański dotyczący stosowania uprawnień port d'attache wobec okrętów polskich przedłużono na trzy lata, z możliwością kontynuacji w okresie późniejszym, a także do zawarcia drugiego układu polsko- gdańskiego odnośnie użytkowania składów amunicyjnych na Westerplatte. Jednakże w 1930 roku Senat Wolnego Miasta, powołując się na korzystne dla siebie orzecznictwo Stałego Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, uznał, że może odebrać Polsce prawo do stacjonowania okrętów wojennych w porcie gdańskim. Postępowanie to zostało oprotestowane przez rząd polski w Radzie Ligi Narodów.

Sprawa wykorzystania portu prowadziła do rozmaitych incydentów. Szczególnego rozgłosu nabrała akcja Polaków z 1932 roku, kiedy to w porcie gdańskim pojawił się kontrtorpedowiec ORP Wicher, który zwyczajowo i stosownie do posiadanych przez Polskę praw do prowadzenia polityki zagranicznej Wolnego Miasta (Gdańsk był tych uprawnień pozbawiony) przybył, aby powitać zespół brytyjskich niszczycieli na gdańskich wodach terytorialnych. Decyzją marszałka Józefa Piłsudskiego w razie obrazy polskiej bandery w trakcie tego pobytu ORP Wicher miał oddać strzały w kierunku urzędów gdańskich. Władze Wolnego Miasta nie poważyły się na obrazę polskiej bandery, aczkolwiek podejmowały usilne próby uniemożliwienia pobytu polskiego okrętu w porcie. Tym razem do konfrontacji zbrojnej nie doszło, zaś Wicher wymusił prawa "port d'attache" dla Polski, które zostało ponownie podpisane.

Dalsze nasilenie antypolskich zachowań władz Gdańska oraz oszałamiające wręcz tempo prac przy budowie portu gdyńskiego, umożliwiającego bazowanie okrętów polskich, samoistnie doprowadziły do rezygnacji przez Polskę z roszczeń o uprawnienie wobec Rady Portu i Dróg Wodnych Gdańska.

Pierwsze jednostki floty morskiej

Zaczątek polskiej floty morskiej, jeśli chodzi o posiadanie jednostek, był bardzo mizerny. Spodziewany udział w podziale pokonanej floty kajzerowskiej po I wojnie światowej nie spełnił nadziei i okazał się wielkim rozczarowaniem. Zwycięskie mocarstwa podzieliły pomiędzy siebie prawie całość wojennych zdobyczy, przyznając Polsce ochłap w postaci sześciu torpedowców, które właściwie nadawały się na złom. Przestarzałe, mocno sfatygowane, a na dodatek pozbawione uzbrojenia, z niesprawnym napędem, bardziej przypominały wraki. Tylko trzy z nich po gruntownym remoncie o własnych siłach dotarły do Gdańska. Trzy pozostałe zaś, pozbawione urządzeń napędowych, przyholował do Gdańska parowiec Bullger. Po długo trwającym remoncie dołączyły one do reszty jednostek, tworząc drugi zespół taktyczny.

Poniemieckim torpedowcom nadano nazwy "Krakowiak", "Mazur", "Podhalanin", "Kujawiak", "Śląsk" i "Kaszub". Znacznie większą wartość bojową prezentował wcześniej utworzony pierwszy zespół taktyczny, złożony z dwóch kanonierek nabytych w Finlandii, które otrzymały nazwy "Komendant Piłsudski" oraz "Generał Haller". Wprawdzie one również nie stanowiły większej wartości bojowej, jednakże były uzbrojone w działa kalibru 75 mm, działka mniejszego kalibru, dalmierze artyleryjskie, przyrządy nawigacyjne i inne oprzyrządowanie, co pozwalało na użycie ich przede wszystkim do czynności Straży Granicznej oraz do szkolenia załóg. Dołączyły do nich okazyjnie zakupione w Danii poniemieckie trałowce, którym nadano "ptasie" imiona Jaskółka, Rybitwa, Czajka i Mewa. W chwili przekazania pozbawione wprawdzie były trałów i uzbrojenia, ale ich stan techniczny był zadowalający. Po uzupełnieniu wyposażenia zwłaszcza ten zespół taktyczny nadawał się do celów szkoleniowych załóg przyszłych okrętów z prawdziwego zdarzenia. Jednakże najważniejszym momentem na ten czas dla tworzącej się floty i zadań, jakie przed nią stały, było nabycie wysłużonego statku handlowego, który po gruntownym remoncie i modernizacji oraz przystosowaniu do zadań hydrograficznych wszedł do służby jako ORP Pomorzanin. Biało-czerwoną banderę podniesiono na jednostce uroczyście wiosną 1920 roku. Na okręt ten czekał już powołany wcześniej Urząd Hydrograficzny, z myślą o którym jednostkę dostosowano do prac hydrograficznych. Było to niezbędne do wykonywania niezwykle ważnych prac poprzedzających budowę portu w Gdyni oraz zabezpieczenie żeglugi w rejonie Zatoki Gdańskiej.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki