Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska - Łotwa [ZDJĘCIA] Kadra Brzęczka znów zwycięska, choć do przerwy grała fatalnie. Lewandowski znów ratuje nam skórę na PGE Narodowym

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
fot. Szymon Starnawski
EURO 2020. POLSKA - ŁOTWA. Polska pokonała 2:0 Łotwę na PGE Narodowym w Warszawie w drugim meczu eliminacji Euro 2020 i z kompletem punktów prowadzi w grupie G. Bohaterem meczu nie był tym razem Krzysztof Piątek, tylko Robert Lewandowski.

W zgodnej opinii fachowców i kibiców najtrudniejszym meczem Polaków w tych eliminacjach miał być ten pierwszy, z Austrią, w ostatni czwartek. W Wiedniu Biało-Czerwoni wygrali 1:0, po bramce Krzysztofa Piątka, więc przed niedzielnym spotkaniem z Łotwą na PGE Narodowym w Warszawie nastroje były więcej, niż optymistyczne, choć piłkarze i selekcjoner ostrzegali przed nadmiernym optymizmem.

- Spodziewam się trudnego spotkania - mówił dzień przed meczem Jerzy Brzęczek. - Dla zawodników z Łotwy, którzy grają w klubach Ekstraklasy i 1 ligi [w kadrze na mecz z Polską znalazło się czterech, a siedmiu kolejnych to byli piłkarze naszych klubów - red.] to będzie znakomita okazja do tego, żeby się pokazać. Powalczyć o lepsze kontrakty. To będzie na pewno dla nich dodatkowa motywacja. A my musimy być gotowi na ciężką walkę - dodał selekcjoner Polaków, któremu humor popsuła dodatkowo epidemia wśród piłkarzy.

Jej efekt był taki, że z kadry meczowej na Łotwę wypadli Jan Bednarek i Bartosz Bereszyński. Niepewny był również występ Piątka, ale ostatecznie snajper AC Milan wyszedł w niedzielę na boisko i to w podstawowym składzie (kosztem Arkadiusza Milika). Na środku obrony zastępcą Bednarka został Michał Pazdan, a na lewą stronę defensywy Brzęczek wystawił Arkadiusza Recę. Do składu wrócił również poobijany w meczu z Austrią Piotr Zieliński.

- Polska na pewno jest jednym z faworytów tej grupy. Zwłaszcza jeśli się spojrzy jacy grają w niej piłkarze - kurtuazyjnie chwalił nasz zespół selekcjoner Łotyszy Slavisa Stojanović. Dodał, że jego drużynie będzie bardzo trudno wywieźć z Warszawy korzystny wynik, bo znajduje się w trakcie przebudowy i wiele elementów jej gry jest jeszcze do poprawienia. Również przygotowanie fizyczne. - W pierwszym meczu z Macedonią Północną [przegranym 1:3 red.] jak już ruszyliśmy do przodu to brakowało nam sił, by wykończyć akcję. Nie umieliśmy również poszanować piłki, zbyt łatwo ją traciliśmy - wyliczał, co faktycznie zapowiadało łatwe zwycięstwo Biało-Czerwonych.

Przez pierwszy kwadrans meczu można było jednak odnieść wrażenie, że w bordowych strojach biegają po boisku gospodarze, a nie goście. Polacy zaczęli niemrawo i już w trzeciej minucie powinna zapalić im się lampka alarmowa, gdy nie niepokojony zbytnio przez środkowych pomocników (Grzegorz Krychowiak i Mateusz Klich myślami chyba byli jeszcze w szatni) Vladislavs Gutkovskis przebiegł z piłką pod pole karne i strzelił. Na szczęście w sam środek bramki i Wojciech Szczęsny nie miał problemów z interwencją.

Później nie było wcale lepiej. Nadal niemrawo grał nasz środek pola, nieskuteczny na prawym skrzydle był Kamil Grosicki, a znów ustawiony na lewym (jak z Austrią) Piotr Zieliński sprawiał wrażenie zagubionego.
Pierwszą groźną akcję Biało-Czerwonych obejrzeliśmy dopiero w 18. minucie, gdy zirytowany nieporadnością kolegów z pomocy Robert Lewandowski przejął piłkę po stracie Łotyszy, i ruszył z nią na bramkę. Jego strzał z ok. 18 metrów minął jednak słupek o metr.
Do przerwy bramek nie zobaczyliśmy, choć Polacy w końcu odważniej zaatakowali. Efekty to żółta kartka dla Piątka, za próbę wymuszenia rzutu karnego i słupek, po ni to strzale, ni dośrodkowaniu Lewandowskiego. Swoje szanse mieli też Łotysze, którym stosunkowo łatwo udawało się przedostawać pod naszą bramkę. Strzelali jednak słabo – w sam środek, albo niecelnie.

Nie wiemy, co powiedział w przerwie swoim piłkarzom Brzęczek, ale ci w drugiej w końcu przycisnęli mocniej rywali. Przeprowadzili też w kilka składnych akcji, po których zakotłowało się pod łotewską bramką. Ożywił się Zieliński, który w końcu przestał kurczowo trzymać się bocznych sektorów boiska. Rozruszał Grosicki, a po godzinie gry na boisku (za Klicha) pojawił się przywitany owacjami kibiców Błaszczykowski.
Od tego czasu gospodarze jeszcze mocniej przycisnęli i wydawało się, że bramka jest kwestią czasu. W końcu faktycznie padła, gdy po dośrodkowaniu Recy piłkę wpakował głową do siatki Lewandowski. W końcówce dobił ich jeszcze Glik. Podawał Błaszczykowski.

Polska - Łotwa 2:0 (0:0)

Bramki:
1:0 Lewandowski 76
2:0 Glik 84

Polska: Szczęsny – Kędziora, Glik, Pazdan, Reca – Grosicki(83. Frankowski), Krychowiak, Klich(62. Błaszczykowski), Zieliński – Lewandowski, Piątek(87. Milik).
Łotwa: Steinbors – Dubra, Oss, Maksimienko, Laizans – Rakels, Isajevs, Karasausks, Ikaunieks – Gutkovskis(70. Uldrikis), Savajnieks(80. Gabovs).

Sędziował: Aliyar Aghayev (Azerbejdżan)
Widzów: 51 112 tys.

Kolejny mecz Polaków w eliminacjach Euro 2020 w czerwcu. Z Macedonią Północną , na Arenie Narodowej im. Filipa II Macedońskiego w Skopje.

Robert Lewandowski: Możemy po tym meczu wyciągnąć wnioski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki