Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polsat Boxing Night. Krzysztof Głowacki - waleczne serce

Łukasz Żaguń
Przemyslaw Swiderski
Krzysztof Głowacki jest bardzo pewny siebie przed sobotnią walką z Ołeksandrem Usykiem. To pięściarz z nokautującym ciosem. Charakteryzuje go wielkie serce do walki

Nieco ponad rok temu, a konkretnie 14 sierpnia, Krzysztof Głowacki zachwycił cały pięściarski świat. Pokonał w New Jersey Marco Hucka, kończąc jego ponad trzyletnie panowanie w wadze junior ciężkiej w federacji WBO. Pokazał wtedy, że jest pięściarzem, który potrafi podnosić się z kolan. Aby go pokonać, trzeba nie tylko posłać go na deski, ale też, mówiąc brutalnie, bezlitośnie dobić. Huck na deski „Główkę” posłał, ale postawić kropki nad i już zapomniał. I został za to boleśnie ukarany.

Głowackiemu, mimo już bogatego doświadczenia w zawodowym ringu, zdarza się zapominać co prawda o defensywie, ale na szczęście, ma twardą szczękę i głowę. Zresztą, nazwisko zobowiązuje. Dysponuje on jednak jeszcze jednym, wielkim atutem, może nawet asem w rękawie - nokautującym ciosem. Potrafi rywala wyczekać i zaatakować z zimną krwią.

W zawodowej karierze stoczył 26 zwycięskich walk. Nigdy nie przegrał. Nie zmienia to jednak faktu, że w sobotę czeka go najpoważniejsze wyzwanie w dotychczasowej karierze - druga obrona tytułu (w pierwszej pokonał w Nowym Jorku Amerykanina Steve’a Cunninghama).

- Oglądałem może z dwie walki Ołeksandra Usyka. Nie mam zamiaru zobaczyć ich więcej. Od tego jest trener. Ja skupiam się tylko na sobie i swoim boksie. Mam oczywiście duży szacunek do rywala, ale na pewno się go nie boję. Gdyby tak było, nie widziałbym dla siebie miejsca w boksie - mówi z przekonaniem Głowacki.

„Główka” nie lubi, kiedy komplementuje się przy nim jego rywala. Żadnego wrażenia nie robi na nim to, że Usyk zdobył w 2012 roku tytuł mistrza olimpijskiego w Londynie, a na zawodowym ringu wszystkie walki wygrywał przez nokaut (dziewięć zwycięstw).

- I co z tego, że wygrał wszystkie walki i jest byłym mistrzem olimpijskim? Ja też przecież wygrałem wszystkie walki. Pewności siebie na pewno mi nie brakuje - odpowiada.

Owa pewność siebie to jednak w tym przypadku nie buta ani też brak pokory. Czasami to po prostu gra słowna. Nie od dziś przecież wiadomo, że w boksie walka rozpoczyna się jeszcze przed pierwszym gongiem.

- Wątpię w to, że to będzie walka na całym dystansie. Czuję, że zakończy się przed czasem moim zwycięstwem - dodaje „Główka”.

I oby tak właśnie się stało, choć nieprzypadkowo mówi się, że łatwiej jest zdobyć mistrzowski pas, niż go obronić. Głowacki to jednak jeszcze nie rutyniarz. Boks nie męczy go, a raczej nadal ekscytuje. Zresztą, mistrzem świata jest dopiero nieco ponad rok i zapewne spoglądaniem na mistrzowski pas się jeszcze nie znudził.

Polscy fani pięściarstwa muszą za „Główkę” trzymać w sobotę kciuki nie tylko dlatego, że to nasz rodak. Pochodzący z Wałcza bokser jest obecnie jedynym polskim mistrzem świata w zawodowym ringu. Jeśli Głowacki polegnie, wielce prawdopodobne, że na kolejnego przyjdzie nam długo czekać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki