Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polowanie na Lwy czas zacząć

Ryszarda Wojciechowska
Skład tegorocznego jury nie wzbudził kontrowersji. Na jego czele stanął zdobywca Oscara scenograf Allan Starski
Skład tegorocznego jury nie wzbudził kontrowersji. Na jego czele stanął zdobywca Oscara scenograf Allan Starski Wojciech Matusik
Podczas tegorocznego gdyńskiego festiwalu filmowego wręczane będą Lwy Złote, Srebrne, Platynowe, a także Diamentowe. Te ostatnie mają wartość największą, bo są przyznawane raz na 40 lat

Kto na te diamenty zasłużył? Na razie to tajemnica, która wyjaśni się 14 września podczas otwarcia gdyńskiej imprezy. Publiczność - bo to nagroda od wszystkich miłośników kina, którzy zagłosują - wyselekcjonowała już trójkę kandydatów w czterech kategoriach. Do tytułu filmu 40-lecia pretendują: "Noce i dnie", "Potop" oraz "Ziemia obiecana". Film Jerzego Antczaka jest też faworytem, jeśli chodzi o aktorów. Zarówno filmowy Bogumił Niechcic, czyli Jerzy Bińczycki, jak i Barbara - Jadwiga Barańska, otwierają listy z trzema nazwiskami najlepszych aktorów gdyńskich festiwali. Na męskiej liście, poza Bińczyckim, są jeszcze: Janusz Gajos, którego publiczność nominowała za role w "Milionerze", "Przesłuchaniu" i "Ucieczce z kina Wolność", oraz Tomasz Kot za prawdziwą kreację w "Bogach". Na krótkiej liście aktorek, poza Jadwigą Barańską, znajduje się Krystyna Janda nominowana za rolę w "Przesłuchaniu" i Danuta Szaflarska za film "Pora umierać". W muzycznej kategorii trzej nominowani to Wojciech Kilar ("Ziemia obiecana"), Henryk Kuźniak ("Vabank II, czyli riposta") i Michał Lorenc ("Bandyta" i "Psy").

Otwarcie 40 festiwalu będzie wyjątkowe również z innego powodu. Organizatorzy zaprosili na nią wszystkich dotychczasowych zdobywców nagród gdyńskich festiwali, od aktora do operatora, od reżysera do scenarzysty. Swój przyjazd do Gdyni zapowiedziało 200 laureatów.

O ile w przypadku Diamentowych, Złotych i Srebrnych Lwów musimy się uzbroić w cierpliwość, o tyle właściciel Platynowych jest już znany. I to dobrze znany. Te Lwy są nagrodą za całokształt i w tym roku odbierze je mistrz polskiej komedii, reżyser Tadeusz Chmielewski. To jemu zawdzięczamy przygody Franka Dolasa, czyli komedię wszech czasów "Jak rozpętałem II wojnę światową". Lata od premiery mijają, a film jest nadal najczęściej i najchętniej oglądaną polską komedią. To jakaś nostalgia za kinem komediowym, bo przed rokiem Platynowe Lwy odbierał Sylwester Chęciński, ojciec m.in. "Samych swoich". Chmielewski mawia, że komedia ma być śmieszna, a film sensacyjny powinien trzymać w napięciu. I to wystarczy, aby uznać, że są to filmy dobre. Jemu udawało się robić śmieszne komedie, począwszy od debiutu "Ewa chce spać", za który dostał Złotą Muszlę na festiwalu w San Sebastian, poprzez komedię wojenną "Gdzie jest generał", aż po "Nie lubię poniedziałku". Dziś trudno uwierzyć, że scenariusz do tego ostatniego filmu powstał z dnia na dzień. Reżyser wspomina, że na spotkaniu z ministrem musiał przedstawić jakiś projekt i naprędce wymyślił zarys komedii o jednym dniu z życia Warszawy.
Skoro o nagrodach mówimy, to w tym roku pojawia się jeszcze jedna. Złoty Pazur, laur w konkursie "Inne Spojrzenie", gdzie nagradza się filmy za odwagę formy i treści. Ten konkurs pojawił się na festiwalu przed rokiem, ale dopiero w tym doczekał się swojej nagrody.

Jak zawsze najwięcej emocji wzbudzają filmy zakwalifikowane do konkursu głównego. Jedni ten konkurs nazywają filmowymi dożynkami, bo mamy tu całoroczny plon, inni wyścigiem Formuły I, bo ścigają się najlepsze, wybrane produkcje. W tym roku konkurować będzie 18 filmów, z czego 10 to premiery, a sześć to debiuty.

Do niedawna najwięcej mówiło się o filmach, których w konkursie zabrakło, czyli o "Kosmosie" Andrzeja Żuławskiego, nagrodzonym już w Locarno i o "Czerwonym pająku" Marcina Koszałki. Ale teorie spiskowo-kuluarowe szybko obalono. Okazało się, że "Kosmos" ma francuskiego producenta, któremu Gdynia była nie po drodze, a "Czerwony pająk" został zgłoszony już po selekcji i film zobaczymy na festiwalu dopiero za rok.

Teraz wyłania się już pierwszy faworyt do Złotych Lwów. Film "11 minut" Jerzego Skolimowskiego, który właśnie pokazano na festiwalu w Wenecji, zachwycił krytyków. Niektórzy twierdzą, że ma wielkie szanse na weneckie Lwy. Więc być może potem także na gdyńskie.

Szczegóły dotyczące tego filmu długo były utrzymywane w tajemnicy. Do dziś reżyser nie zdradził fabuły. Wiadomo tylko, że to obraz wielowątkowy i tak zawiązany fabularnie, że w ostatecznym momencie na zasadzie reakcji łańcuchowej następuje eksplozja.

To więc najbardziej intrygująca produkcja polsko-irlandzka, z międzynarodową obsadą. Zobaczymy w niej np. Richarda Dormera, znanego z roli w "Grze o tron". Polscy aktorzy w tym filmie to m.in.: Agata Buzek, Andrzej Chyra, Dawid Ogrodnik, Piotr Głowacki, Mateusz Kościukiewicz i Wojciech Mecwaldowski. W jednej z niewielkich ról zobaczymy gdańskiego aktora Ryszarda Ronczewskiego.

W walce o Złote Lwy festiwalowi weterani zmierzą się z debiutantami. Obok filmów mistrzów: Skolimowskiego, Janusza Majewskiego czy Filipa Bajona, pojawi się "Intruz" Magnusa von Horna, młodego, szwedzkiego reżysera, absolwenta łódzkiej filmówki, czy "Nowy świat", w reżyserii dwójki absolwentów Gdyńskiej Szkoły Filmowej: Elżbiety Benkowskiej i Łukasza Ostalskiego (trzecim reżyserem jest Michał Wawrzecki). Benkowska i Ostalski mają już za sobą krótkie filmowe debiuty. Ona "Olenę", on "Matkę" z Danutą Stenką w tytułowej roli. Oba te filmy mają na swoim koncie wiele międzynarodowych nagród.
"Nowy świat" to historia, można powiedzieć, na czasie. Przyglądamy się losom trzech młodych bohaterów, imigrantów z Białorusi, Ukrainy i Afganistanu, dla których Polska jest tytułowym "nowym światem".

Do polskiego kina wraca thriller. To nie tylko "11 minut", ale też "Anatomia zła" Jacka Bromskiego, która jak się ją reklamuje, inspirowana jest wydarzeniami, które wstrząsnęły Polską. Tu też nie brakuje gwiazd. Wystarczy wspomnieć o Krzysztofie Stroińskim i Andrzeju Sewerynie.

"Demon" to z kolei dramat z elementami grozy i farsy w reżyserii Marcina Wrony. W głównych rolach zobaczymy Itay Tirona, znanego z filmu "Liban" i Agnieszkę Żulewską (Żulewska gra jeszcze główną rolę w innym filmie konkursowym - "Chemia").
Polskie kino w końcu pokochało kobiety. Mamy produkcje kilku reżyserek i filmy z bardzo mocną, kobiecą obsadą. W "Moich córkach krowach" Kingi Dębskiej zobaczymy Agatę Kuleszę i Gabrielę Muskałę. A w "Córkach dancingu" Agnieszki Smoczyńskiej: Martę Mazurek, Michalinę Olszańską, Kingę Preis i Magdalenę Cielecką.

Skład jury nieraz budził emocje, ale nie w tym roku. Przewodniczącym jest scenograf Allan Starski, zdobywca Oscara ("Lista Schindlera"). Starski współpracował z największymi reżyserami kina światowego i polskiego, m.in.: z Romanem Polańskim i Andrzejem Wajdą. Pracował z Peterem Webberem przy filmie "Hannibal, po drugiej stronie maski". Grażyny Szapołowskiej przedstawiać nie trzeba. To wspaniała aktorka, która jednak ostatnio częściej pisze książki, niż gra.

Jurorką będzie też Jolanta Dylewska - autorka zdjęć m.in. do filmu "W ciemności" Agnieszki Holland, który był nominowany do Oscara. Kolejna jurorka, reżyserka Anna Kazejak, swój debiut filmowy przeżyła już na gdyńskim festiwalu jak współautorka nagrodzonej "Ody do radości". Samodzielnie zadebiutowała obrazem "Skrzydlate świnie". Antoni Komasa-Łazarkiewicz to kompozytor i producent muzyczny. Od kilku lat mieszka i komponuje w Berlinie. Tworzył muzykę m.in. do filmów swojej ciotki Agnieszki Holland, ale też do "Miasta 44" Jana Komasy. W jury zasiądą także: reżyser Waldemar Krzystek, nagrodzony już Złotymi Lwami za "Małą Moskwę", Krzysztof Rak, scenarzysta m.in. "Bogów", Michał Żarnecki - reżyser dźwięku, który pracował jeszcze ze Stanisławem Bareją, a potem z Żuławskim, Koterskim i Fabickim. I wreszcie Anna B. Sheppard, kostiumolog urodzona w Polsce, mieszkająca w Londynie, a pracująca w Hollywood. To ona ubierała m.in. Angelinę Jolie w "Czarownicy", za co była nominowana do Oscara, i Brada Pitta w "Bękartach wojny".

Jubileusz będzie się nam przypominał z każdej strony. Między innymi poprzez wystawy plakatów filmów Romana Polańskiego. Zobaczymy ponad 200 plakatów z całego świata, począwszy od "Noża w wodzie" po "Wenus w futrze". Ciekawie zapowiada się wystawa "Polskie drogi do Oscara", a także sekcja filmowa pt. "Kryptonim MOrd", czyli przegląd polskich filmów milicyjnych z klasyką gatunku, na czele ze "Zbrodniarzem, który ukradł zbrodnię" Janusza Majewskiego.
Oj, będzie się działo i oglądało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki