Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Politolog o języku polityków: Bluzgi i wulgaryzmy są bardziej zauważalne niż merytoryczna dyskusja

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
fot. K. Miłosz/mat. prywatne
Jeśli polityk posługuje się obraźliwym językiem, zawsze powinniśmy się zastanowić, na ile to był komunikat partii, a na ile błąd tego polityka czy przejaw jego braku kultury - mówi dr Łukasz Wyszyński, politolog z Akademii Marynarki Wojennej.

Niedawno jeden z polityków Koalicji Obywatelskiej obraził w mediach społecznościowych polityczkę przeciwnego obozu politycznego. Bluzgi i wulgaryzmy padają też z ust polityków Zjednoczonej Prawicy pod adresem opozycji. Czy może być tak, że polityczni adwersarze za jakiś czas już nie będą w stanie normalnie ze sobą rozmawiać? Ostry język w polityce to dziś norma, czy może jednak ma on charakter incydentalny?

Z całą pewnością język debaty publicznej się zmienia. On się w pewnych momentach radykalizuje, szczególnie wtedy, gdy dotyczy fundamentalnych problemów i wartości. Na pewno jest tak, że jeśli słyszymy obraźliwe wypowiedzi z ust polityka, to bardziej na nie zwracamy uwagę. Oceniamy je i potępiamy, choć tak naprawdę na krytykę zasługuje każdy, kto używa wulgarnego i obraźliwego języka publicznie. Kulturalna dyskusja z szacunkiem do drugiego, prowadzona w spokojnej atmosferze, też istnieje wśród polityków, ale ona nie jest aż tak zauważalna. Wulgaryzmy i obelżywości są bardziej spektakularne, bardziej przykuwają uwagę, i być może właśnie dlatego coraz częściej są wypowiadane przez polityków. One znacząco obniżają jakość debaty publicznej, ale z punktu widzenia partii politycznych porządkują wyborców, którzy utożsamiają się z pewnymi radykalnymi poglądami, a nawet wulgarnymi stwierdzeniami. Niska jakość dyskusji w polityce jest bardzo niepokojąca, bo wśród obraźliwych i kontrowersyjnych słów trudno szukać wspólnego punktu widzenia. Przecież w wielu kwestiach strony polityczne mogą nawet myśleć podobnie, ale mają inne pomysły na realizację tych pomysłów.

Ostry język jest przeszkodą, żeby w ogóle się komunikować, nie mówiąc już o próbie osiągnięcia kompromisu czy przyjęcia rozwiązań dobrych dla wspólnego dobra. Problem w tym, że z punktu widzenia marketingu politycznego, ostry język może pomagać politykom w byciu bardziej rozpoznawalnymi, zgodnie z zasadą „nieważne jak mówią - ważne, żeby mówili”.

Czyli nie zawsze jest tak, że jakiemuś politykowi po prostu puściły nerwy i w sposób niekontrolowany wyrzucił z siebie bluzgi?

Czasem rzeczywiście jest to przejaw braku kultury lub braku zachowania pewnych standardów, ale to może też być celowe działanie, ustalone z partią polityczną. W niektórych przypadkach to może też być pomysł na funkcjonowanie jakiegoś polityka w przestrzeni publicznej.

Czy w partiach wyznaczane są osoby, które mają od czasu do czasu zszokować opinię publiczną jakimiś kontrowersyjnymi stwierdzeniami?

Jeśli spojrzymy na scenę polityczną dwóch ostatnich kadencji Sejmu, to po obu jej stronach są politycy, którzy posługują się ostrym językiem. Oni są wręcz utożsamiani z tym, że są w stanie prowadzić dyskusję bardziej zdecydowanie. W tym kontekście porównałbym partię do drużyny piłkarskiej, w której grają zawodnicy na różnych pozycjach, którzy mają róże kompetencje i cechy. W partii również są osoby o temperamencie żywiołowym i tym bardziej spokojnym. Wszyscy są potrzebni do osiągnięcia partyjnego celu. Politycy żywiołowi, przemawiający bardziej dosadnie i obrazowo, mają w debatach publicznych zmobilizować tę część elektoratu partii, która mocno identyfikuje się z prezentowanymi przez nią wartościami. Krótko mówiąc, partie wykorzystują żywiołowość niektórych swoich polityków. Ale muszą uważać. Politycy, którzy w tej żywiołowości przekroczą granicę, mogą być dla partii zagrożeniem. Mogą zrujnować jej wizerunek. Tak się dzieje, jeśli polityk działa jak wolny elektron, pracuje na własną rozpoznawalność, bez porozumienia z partią. W przypadku, gdy padają jakieś kontrowersyjne stwierdzenia z ust polityka, to partia zawsze może zdjąć z siebie odpowiedzialność i powiedzieć, że ten polityk jest znany właśnie z takich wypowiedzi, że taki ma charakter i to, co mówi, to nie jest stanowisko partii. Dlatego, jeśli polityk posługuje się obraźliwym językiem, zawsze powinniśmy się zastanowić, na ile to był komunikat partii, a na ile błąd tego polityka i przejaw jego braku kultury. W przypadku większych partii, to raczej może być przemyślana strategia.

Ale to jest też igranie z ogniem. Nienawistne słowa, jeśli padną na podatny grunt albo jeśli ich odbiorcą będzie osoba niezrównoważona, mogą doprowadzić do tragedii. Mamy przecież przykład Pawła Adamowicza albo Marka Rosiaka.

Oczywiście. Jakość debaty publicznej powinna być jak najwyższa.

Chodzi o to, aby unikać zjawisk skrajnych, należy piętnować jakąkolwiek przemoc słowną czy fizyczną. Niestety, przykład idzie z góry. Możemy zakładać, że nienawistny język, którym posługują się elity polityczne, w dłuższej perspektywie czasu stanie się językiem ich sympatyków i wyborców.

Jeśli takim językiem będą mówili wyborcy jednej partii, to za chwilę do tego poziomu zniżą się też wyborcy partii przeciwnej. Obawiam się też, że taki język jest odpowiedzią na potrzeby występujące w społeczeństwie – myślę tu o polaryzacji poglądów i ortodoksyjnym postrzeganiu pewnych kwestii. Oczywiście często słyszymy od polityków, że konieczne jest prowadzenie dyskusji w sposób spokojny i merytoryczny, tylko czy na pewno partiom to się opłaca?

Tym bardziej wielka rola dziennikarzy w tym, żeby nie ulegać politycznym naciskom i manipulacjom, które każda partia stosuje. Problem w tym, że ostry język w internecie się klika i niektóre media, dla zysku, są zainteresowane, żeby go prezentować.

Niestety, tak jest. Łatwiej jest zacytować polityka czy komentatora, który wypowiedział skrajny pogląd niż osób, które mówią merytorycznie i w sposób umiarkowany. W świecie mediów ostry język przekłada się na zasięgi i oglądalność. Tymczasem do grona odpowiedzialnych za język debaty publicznej trzeba też zaliczyć media. Od mediów dużo w tej mierze zależy. Oczywiście politycy, czy w ogóle osoby publiczne mówiące kontrowersyjnie, zawsze będą istniały. Ostry język do mediów zawsze się przebije. Ale media powinny dbać o równowagę i stać na straży tego, aby wulgaryzmy i bluzgi nie zdominowały dyskusji. One muszą pilnować, żeby dominowała dyskusja umiarkowana, merytoryczna i z szacunkiem do innych osób.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki