Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogromczyni reklam farmaceutycznych: Nie wierzcie, że suplementy leczą [ROZMOWA]

rozmawiała Dorota Abramowicz
Maja Pieńkowska jest autorką bloga Pogromcy Reklam Farmaceutycznych http://pogromcyreklam.blogspot.com/
Maja Pieńkowska jest autorką bloga Pogromcy Reklam Farmaceutycznych http://pogromcyreklam.blogspot.com/ archiwum prywatne
Niektórzy porównują to, co robi Maja Pieńkowska, do walki Dawida z Goliatem. Jej blog Pogromcy Reklam Farmaceutycznych, oceniający reklamy suplementów i leków, każdego miesiąca odwiedza sto tys. osób. Z autorką bloga rozmawia Dorota Abramowicz.

Kim jest pogromczyni reklam farmaceutycznych?
Skończyłam farmację na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu, pracuję w aptece w Zielonej Górze od 2013 roku. To może nie za długo, ale wystarczy, by spostrzec, że polscy pacjenci kupują i spożywają stanowczo za dużo produktów farmaceutycznych. Wierzą, że każdy z nich jest najlepszy, najbezpieczniejszy, a jedna tabletka lub posmarowanie maścią wystarczy, by ból minął i cudownie ozdrowiały człowiek wrócił do zabawy z dziećmi, pieczenia ciasta czy przekopywania ogródka. Tymczasem tak to nie działa. Taki uproszczony, nierzetelny przekaz denerwuje farmaceutów.

Która reklama była tak denerwująca, że sprowokowała Panią do założenia bloga?
Była to promocja suplementu diety NeoMag, reklamowanego jako „magnez pochodzący z naturalnych źródeł”.

Z naturalnych źródeł, czyli nieszkodliwy i pewnie lepszy?
Akurat jest odwrotnie. W tym przypadku „naturalny” wcale nie jest lepszy, ale reklama żeruje na nieświadomości odbiorców. W blogu napisałam, że główny składnik suplementu, węglan magnezu (w naturze występujący jako... skała), jest nieorganiczną solą magnezu. Źle przechowywane węglany rozkładają się na dwutlenek węgla i wodę oraz tlenek magnezu. Tlenek magnezu jest najgorszym źródłem magnezu, jeśli chodzi o wchłanianie. Twórcy reklamy, omijając takie „szczegóły”, wykorzystują pozytywnie nacechowane przymiotniki, by przyciągnąć klientów.

Staje Pani do walki z potężnym przeciwnikiem. Tylko w pierwszym kwartale tego roku koncerny farmaceutyczne wydały na reklamę specyfików w Polsce 262 mln złotych. Widać to zresztą w każdej telewizyjnej przerwie reklamowej, kiedy jesteśmy zachęcani do zakupu w aptece co najmniej trzech, czterech produktów...
Rzeczywiście, na promocję produktów farmaceutycznych wydawane są ogromne pieniądze. W tym zalewie dobrze przemyślanych reklam pacjent, który w końcu nie musi wiedzieć wszystkiego, czego my, farmaceuci, uczymy się przez sześć lat studiów, staje się bezradny. Dlatego próbuję w miarę przystępnie przekazać swoją wiedzę, by zakupów dokonywano świadomie, a nie pod wpływem impulsu.

Jak to żerowanie na naszej nieświadomości ma się do prawa farmaceutycznego, które mówi, że reklama leku nie może wprowadzać w błąd, a podane w niej informacje muszą być „dokładne, rzetelne, szczegółowe i wiarygodne”?
Odrębne przepisy dotyczą reklamy leków (w ich treści pojawia się znany chyba wszystkim komunikat: „Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą”...), odrębne innych preparatów. Lek jest produktem przebadanym klinicznie i działanie wchodzących w jego skład substancji czynnych zostało potwierdzone. Reklam samych leków zresztą nie jest za dużo, a nad ich rzetelnością czuwa główny inspektor farmaceutyczny, który szybko interweniuje, gdy podawane informacje są sprzeczne z prawdą. Poważny problem jest jednak z suplementami diety, które kreowane są jako cudowne środki na każdą dolegliwość. A prawda jest taka - suplementy nie leczą! W tym przypadku skargi obywateli mogą być kierowane do Komisji Etyki Reklamy. Jednak, jak przekonałam się na własnej skórze, zgłaszając przypadek wprowadzającej w błąd reklamy suplementu na wątrobę Altra, oczekiwanie na decyzję komisji trwa pół roku. Przez ten czas reklama jest emitowana.

Trudno jest zgłosić skargę?
Nie, trzeba wypełnić wniosek w internecie na stronie Komisji Etyki Reklamy. Przy wypełnianiu należy jednak dokładnie podać kanał telewizyjny i czas emisji.

Czy udział w reklamie lekarza lub farmaceuty jest zgodny z prawem?
To sporna kwestia. Kodeks etyki lekarskiej mówi, że lekarz „nie powinien” a w Kodeksie etyki aptekarza jest zapis, że farmaceuta „nie może” brać udziału w takiej reklamie. Jednak dotyczy to wyłącznie leków, a już nie suplementów. Osobiście wciągnęłabym na czarna listę wszystkie wyroby farmaceutyczne. Na razie jednak sytuacja wygląda tak, że na ekranach telewizorów pojawiają się obecnie dwie reklamy z udziałem prawdziwych farmaceutów, bierze w nich udział także pewien niepraktykujący lekarz, znany z tego, że jakiś czas temu wydał książkę. Niektórym producentom wystarcza zaangażowanie wyglądającego statecznie aktora, ubranego w biały fartuch z napisem „ekspert”. Taki „ekspert” staje na tle kolorowych wykresów, które szybko znikają, zanim ktokolwiek zdąży je przeczytać. Jest to namiastka naukowości.

Zauważyłam, że szczególnie ostro wypowiada się Pani na temat reklam produktów dla dzieci, w których słodki, chory maluch po zażyciu jakiegoś specyfiku smacznie zasypia albo bierze udział w balu urodzinowym...
Żadna reklama produktu farmaceutycznego nie powinna być skierowana do dzieci, bo jest to nakłanianie do lekomanii! W dodatku pojawiające się w reklamach suplementy te nie mają znaczącego działania leczniczego. Proszę na przykład przeanalizować skład żelków Rutinoscorbin, które mają podnosić odporność dziecka. Kłopot w tym, że zawierają one jedynie witaminę C, i to w ilościach porównywalnych ze składem dostępnej w sklepie spożywczym owocowej gumy do żucia. W innym preparacie, mającym ułatwiać zasypianie, oprócz ziół jest tak dużo cukru, że mały człowiek będzie miał problem z zaśnięciem. Albo lizaki na gardło i kaszel zawierające wyciągi ziołowe o działaniu powlekającym. Niektóre matki kupują je jako kolejne słodycze dla dziecka. Jest to ewidentne kreowanie złych nawyków. Jeśli apteka jest miejscem, które skojarzy się dziecku z kupowaniem słodyczy, to potem naturalną koleją rzeczy zacznie się poszukiwanie „słodkich i smacznych” syropów i tabletek.

Jesteśmy narodem lekomanów?
Na pewno łykamy zbyt dużo tabletek.

I nie czytamy ulotek?
Najchętniej czytane są informacje o niepożądanych działaniach leków.

To chyba dobrze?
Dobrze, bo nawet na pozór bezpieczna witamina C także ma działania niepożądane. Należy jednak oprócz zapisu o działaniach niepożądanych zapoznać się także z ostrzeżeniami dotyczącymi interakcji między różnymi, równocześnie zażywanymi przez nas lekarstwami. Zwłaszcza teraz, w okresie jesienno-zimowym bardzo niebezpieczne staje się bezrefleksyjne przyjmowanie znanych z reklam leków na przeziębienie, z których każdy ma być lepszy od poprzedniego. Chory kupuje na stacji benzynowej lub w kiosku kilka specyfików o różnych nazwach, ale zawierających tę samą substancję czynną i bierze je jeden po drugim. Skutki przedawkowania mogą być tragiczne. Dlatego stale powtarzam - trzeba czytać ulotki i pytać, najlepiej farmaceuty.

Ale trzeba jakoś to przeziębienie wyleczyć...

Choroba to sygnał, że musimy odpocząć. Wiem, że zakłady pracy są pełne ludzi niezastąpionych, ale zażywanie środków działających na objawy infekcji samej infekcji nie wyleczy. Przy czym ważne jest, by tabletki brać zgodnie z ulotką i nie stosować ich dłużej niż przez kilka dni.

Zdarzało się Pani powstrzymać pacjenta przed zakupem farmaceutyków, które mogły mu zaszkodzić?
Bywało i tak, zwłaszcza wtedy gdy pacjentem jest osoba starsza, wykupująca jednorazowo kilkanaście preparatów. Kiedy dodatkowo prosi o z reguły intensywnie reklamowany ostatnio suplement, daję znać, że może się to niezbyt dobrze skończyć.

Wierzą Pani na słowo?
Różnie bywa. Niektórzy pacjenci rezygnują z zakupu, inni kupują. Nie mogę im tego zabronić, mogę tylko ostrzegać.

A co radzi Pani osobom kupującym „cudowne środki na odchudzanie”?
Gdyby komuś udało się wymyślić taki środek, niewymagający stosowania diety i aktywności fizycznej, pewnie stałby się osobą bardzo bogatą. Na razie trwa reklamowy festiwal środków na odporność i przeziębienia, ale już w marcu zaczną dominować reklamy suplementów wspomagających odchudzanie. Co roku wprowadzana jest jakaś nowa rewelacja, obiecująca schudnięcie bez diety i wysiłku. Zawsze radzę, by przed zakupem dokładnie przeczytać skład produktu, bo jego działanie może nas poważnie zaskoczyć. Jeden z preparatów składa się np. z trzech tabletek, które należało brać rano, w południe i wieczorem. Ta trzecia tabletka zawiera liście senesu, który ma działanie przeczyszczające. Nie wiem, jak wpłynie to na wagę, ale może zadziałać drażniąco i uzależniająco na jelita.

Kto czyta Pani blog?
Są to przeważnie ludzie młodzi, od których zresztą otrzymuję bardzo dużo wiadomości. Niestety, osoby starsze, zdane na reklamy, pozbawione są nierzadko podstawowej informacji. W zdobywaniu wiedzy nie pomaga także nasz zawodowy, lekarsko-farmaceutyczny żargon. Przydałaby się mądra kampania społeczna, która w sposób prosty, zrozumiały tłumaczyłaby skutki nadużywania produktów farmaceutycznych. Przy czym nie chodzi tu tylko o wydawane przez pacjentów pieniądze na specyfiki o nieudowodnionym działaniu, ale także o nasze zdrowie.


[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki