Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wypadku Polskiego Busa. Na pokładzie bez zmian

Irena Łaszyn
KPP Olsztyn
Po wypadku Polskiego Busa, do którego doszło 11 lipca, nic się nie zmieniło: Ludzie jeżdżą, jak jeździli, niektórzy nadal nie zapinają pasów, a PolskiBus.com, w trosce o pasażerów, woli nie odpowiadać na drażliwe pytania.

Z Gdańska do Warszawy jest 15 kursów. Niemal co godzinę charakterystyczny dwupiętrowy autobus zajeżdża na dworzec przy ul. 3 Maja. Na przystanku tłum, każdy chce zająć najlepsze miejsce. Te najlepsze są z przodu, na pierwszym piętrze. Gdy więc obsługa otwiera drzwi i zaczyna sprawdzać bilety, warto być w pobliżu. A potem pędzić schodami w górę, bo a nuż się uda. PolskiBus.com nie numeruje miejsc, kto pierwszy, ten lepszy.

- Człowiek siedzi sobie wygodnie, ma przed sobą jedynie szybę i wrażenie, że autobus sam jedzie - tłumaczy Sebastian z Warszawy, lat 26, który ma w Gdańsku dziewczynę i przynajmniej raz na dwa tygodnie pokonuje tę trasę.

Bilety kupuje w internecie, z dużym wyprzedzeniem. W grudniu, gdy można je było nabyć za złotówkę, wziął kilkanaście sztuk. Sebastian jest wierny firmie PolskiBus.com już od trzech lat, ledwie się pojawiła. W autobusie nie marnuje czasu. Przeważnie włącza laptop i rozmawia ze światem. Zdarza się, że ogląda film albo pracuje.

- Wi-Fi, gniazdka elektryczne, croissant, soczek, Francja elegancja - wylicza. - Kiedyś o drugiej w nocy dostałem lody!

O wypadku, owszem, słyszał, ale nie robi z tego problemu. Tłumaczy: - Nie można brać wszystkiego do serca, bo człowiek by zwariował. Albo do tej pory nie zszedł z drzewa.

Mężczyzna około czterdziestki, który przedstawia się jako "pan X", o wypadku dowiedział się na pokładzie autobusu, 11 lipca, gdy wracał z Warszawy. - Żyjesz? - pytała zdenerwowana mama. - Bo zdarzyło się nieszczęście.
Mama pana X. miała prawo do niepokoju. Parę miesięcy wcześniej, autobusem innego przewoźnika, jechał do Lublina jej mąż. Doszło do wypadku, bo kierowca zasłabł. Mąż został ranny, do dziś ma niesprawny palec. Dobrze, że tylko na tym się skończyło.

- Nie demonizujmy - prosi pan X. - Wypadki się zdarzają. A z PolskimBusem jeździ się tanio, szybko, komfortowo. Dokładnie tak jak w ich reklamie.

Pan X. też preferuje miejsca z przodu.

Pani Zofia: - Był jakiś wypadek? Pierwsze słyszę! Nie mam głowy do takich rzeczy. Wybieram się na wycieczkę po Francji, od Alzacji, przez Paryż, po Lazurowe Wybrzeże. Czeka mnie 3500 kilometrów w autobusie. Najpierw jednak muszę dotrzeć do Warszawy. Synowa namówiła mnie na PolskiBus, kupiła bilet w internecie.

* * *

W czwartek, 11 lipca, dwupiętrowy autobus wyjechał z Gdańska o godz. 9.30, zgodnie z planem. Spośród 89 miejsc niemal połowa była pusta. W Ostródzie ktoś tam wysiadł, ktoś tam wsiadł, w drodze do Warszawy na pokładzie znajdowały się 34 osoby. Wypadek się zdarzył na krajowej "siódemce", około godz. 12.30, na wysokości wsi Napierki, kilkanaście kilometrów przed Nidzicą.

Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że kierowca mazdy 6, który chciał skręcić w lewo, na parking, nie upewnił się co do możliwości wykonania manewru i uderzył w bok wyprzedzającego go autobusu. Skutek był taki, że autobus zjechał do rowu i uderzył w drzewo, od strony kierowcy.

- Największe obrażenia odnieśli kierowca i osoby, które siedziały tuż nad nim, na piętrze - informuje bryg. Mariusz Wilamowski, komendant Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Nidzicy, który też był na miejscu wypadku. - Musieliśmy je wydobywać za pomocą narzędzi hydraulicznych.

Najbardziej poszkodowanych, a więc kierowcę i 57-letnią mieszkankę Sopotu, śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego zabrał do Specjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Ciechanowie, mąż sopocianki trafił karetką do szpitala w Mławie, a dwie gdańszczanki - do szpitala w Działdowie. Inne osoby, które początkowo zakwalifikowano jako ranne, postanowiły kontynuować podróż innym autobusem firmy PolskiBus.com.

Dziś wiemy, że stan wszystkich poszkodowanych się poprawia, gdańszczanki wróciły do domu. Ale sopocianka nadal jest w śpiączce farmakologicznej, lekarze amputowali jej nogę, usiłują uratować drugą…

O szczegółach lekarze nie chcą rozmawiać, tłumaczą, że do takich informacji ma prawo tylko najbliższa rodzina.

* * *

Dochodzenie trwa, policja zaleca cierpliwość. Na razie nie będzie się więc wypowiadać na temat przyczyn wypadku. Nadal nie wiadomo, kto zawinił: Kierowca mazdy czy autobusu.

Czy kierowca autobusu już opuścił szpital? Firma PolskiBus.com potwierdza i dodaje: "Jesteśmy w stałym kontakcie z nim oraz z jego żoną. Mamy nadzieję, że rekonwalescencja będzie przebiegała szybko i pomyślnie". Pytanie o wiek i doświadczenie kierowcy pomija. Podobnie jak pytanie: Czy to pierwszy tak poważny wypadek firmy PolskiBus.com? Zamiast odpowiedzi - przesyła kolejne oświadczenie.

"PolskiBus.com traktuje bezpieczeństwo pasażerów bardzo poważnie. Zatrudniamy wykwalifikowanych i doświadczonych kierowców. Nasze autokary wyposażone są w najnowocześniejsze systemy bezpieczeństwa, a ich serwisowanie przebiega według najwyższych standardów" - czytamy.

I tyle. Szkoda, bo informacje o innych zdarzeniach na drodze, z udziałem tego przewoźnika, można znaleźć w sieci. Być może wyolbrzymione, być może nieprawdziwe.

Na pewno nie można piętnować z tego powodu kierowców. Jak choćby w opisywanej przez www.tuwroclaw.com sytuacji na drodze Warszawa - Wrocław, z 4 lipca br. Zdarzenie losowe, kierowca doznał udaru mózgu i tylko dzięki przytomności dwóch pasażerów, którym udało się zatrzymać pojazd, nie doszło do tragedii.

W marcu br. sytuacja była groźniejsza. Autobus relacji Warszawa - Kraków, z 24 pasażerami na pokładzie, zsunął się do rowu i oparł o drzewo. Podobno zawiniły trudne warunki drogowe (śnieg i marznący deszcz). Trzy osoby trafiły do szpitala.
Kierowca tego kursu miał 22 lata.

Ale nie demonizujmy, jak napomina pasażer X.

* * *

Czy wypadek z 11 lipca miał wpływ na liczbę pasażerów w ciągu ostatniego tygodnia? Wprawdzie na to pytanie przedstawiciele PolskiBus.com też nie odpowiedzieli, ale gołym okiem widać, że sympatia do przewoźnika nie słabnie. Niemal wszystkie miejsca w autobusach zajęte, bilety idą jak woda. Większość kupowana jest przez internet, ale w punktach sprzedaży bezpośredniej - też klient za klientem.

- Nadal sprzedajemy około 60 biletów dziennie, na różne trasy - mówi Monika Rybicka z biura EST na dworcu PKS w Gdańsku, które z firmą PolskiBus.com współpracuje.

Tych tras PolskiBus.com ma już 12, dociera do 19 miast. I co warto odnotować, w ciągu trzech lat działalności przewiózł aż 3,6 mln pasażerów. Takimi liczbami nie może się pochwalić żadna inna firma przewozowa.

Na czym polega fenomen PolskiegoBusa? Dlaczego bilety są tu tańsze niż u konkurencji, a komfort większy? Barry Pybis, dyrektor generalny PolskiBus.com, w czerwcu br. wyznał dziennikarzowi magazynu Forbes, że po pierwsze - duże nowoczesne autobusy są bardziej ekonomiczne (na trasie Warszawa - Gdańsk - Warszawa przewóz jednego pasażera kosztuje firmę mniej niż 2,5 l oleju napędowego!), a internetowy system sprzedaży biletów pozwala na kolejne oszczędności. Bo system obrotu gotówką nie jest tani: Trzeba płacić tym, którzy przyjmują pieniądze i firmom ochroniarskim, które będą je transportować do banku, trzeba też ponosić opłaty bankowe za transakcje gotówkowe.

* * *

Na portalach internetowych, pod informacjami o wypadku, pojawia się telefon do pana Y, który oferuje pomoc poszkodowanym. Indagowany w tej sprawie, prezentuje sukcesy swojej firmy i twierdzi, że z jej usług skorzystało już 70 tys. klientów.

* * *

Bryg. Mariusz Wilamowski, komendant PSP w Nidzicy, zauważa, że krajowa siódemka nigdy nie była szczególnie bezpieczna. Zwłaszcza na odcinek między Nidzicą a Napierkami, który wkrótce czeka przebudowa, kierowcy powinni uważać. Tam jest bowiem tylko jeden pas, a samochody mkną zdecydowanie za szybko.

W czerwcu z okolicznymi mieszkańcami, pomstującymi na drogę, spotkał się nawet minister Sławomir Nowak. Podobno właśnie na tym parkingu, na który chciała skręcić pechowa mazda. Minister rozejrzał się i rzekł: "Jest ściernisko, a będzie San Francisco", co skrupulatnie odnotowały lokalne media.
Inwestycja planowana jest na lata 2014-2020.

* * *

Policjanci przypominają, że najlepsze drogi nie pomogą, jeśli ich użytkownicy nie będą przestrzegać przepisów, na przykład zapinać pasów w samochodach i autobusach, które w takie akcesoria są wyposażone. PolskiBus.com o pasy zadbał. Ale pasażerowie przeważnie je ignorują. Gdy są wolne miejsca, kładą się na dwóch siedzeniach. Zdarza się, że zamiast siedzieć... kucają.

Jak to było z pasami w przypadku feralnego kursu, nie wiemy, bo ani policja, ani przewoźnik takimi informacjami nie dysponują. Ale jeden z młodych pasażerów, przepytywany na tę okoliczność przez reportera TVN24, wyjawił: Tym, którzy mieli zapięte pasy, to się właściwie nic nie stało. Kolejny pasażer uczciwie przyznał, że on ten obowiązek zlekceważył. Bo skoro inni tego nie zrobili, to i on się nie wychylał.

Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji przypomina: Każda osoba, która zajmuje miejsce w fotelu wyposażonym w pasy bezpieczeństwa, te pasy musi mieć zapięte. Takie zaniedbanie może skutkować 100-złotowym mandatem (jeśli dostrzeże je policja), a czasami - kalectwem lub śmiercią. Podobno połowa śmiertelnych ofiar wypadków drogowych mogłaby żyć, gdyby w chwili zderzenia miała zapięte pasy.

Z informacji przekazanych przez Instytut Transportu Drogowego wynika, że podczas zderzenia nasze ciało, w zależności od prędkości, z jaką porusza się pojazd, waży kilka ton.
Ale pasażerowie nie lubią pasów.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki