Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wygranej Lechii w Kielcach

Paweł Stankiewicz
Piotr Polak
Reprymenda trenera, zejście Andrzeja Niedzielana z Korony, ambicja w ostatnich 23 minutach meczu i trochę szczęścia dały Lechii cenną wygraną w Kielcach.

Środowy mecz piłkarskiej ekstraklasy pomiędzy Lechią i Koroną w Kielcach to był prawdziwy horror. Gdańszczanie nie zagrali nawet poprawnie, przegrywali już 0:2, ale dzięki ambicji i charakterowi w końcowych 23 minutach strzelili trzy gole i zdobyli trzy punkty. Bardzo cenne punkty, które przedłużają szanse biało-zielonych na grę w europejskich pucharach, bowiem zajmują czwarte miejsce w tabeli i do Śląska Wrocław tracą tylko jeden punkt, dwa do Jagiellonii Białystok.

Jak to możliwe, że słabo grająca Lechia wygrała w Kielcach? Gdańszczanie znowu mieli problemy z zaprezentowaniem stylu gry z rundy jesiennej. Męczyli się i nie mieli pomysłu na stworzenie sobie sytuacji do strzelenia gola. Korona, która jest najsłabszym zespołem wiosny w lidze, była zdeterminowana, ale też nie prezentowała futbolu, który mógłby rzucać na kolana. A jednak gospodarze zasłużenie prowadzili po pierwszej połowie.

Na początku drugiej części gola strzelił Andrzej Niedzielan. Korona prowadziła z Lechią 2:0, zupełnie jak nie tak dawno Arka, i też czuła, że praktycznie trzy punkty ma w kieszeni. Nic bardziej mylnego, bo już w derbach gdańszczanie potrafili wydrzeć remis. W Kielcach było jeszcze lepiej. Najpierw po akcji Razacka Traore i Pawła Nowaka tak niefortunnie interweniowali Hernani i Pavol Stano, że padł gol samobójczy. Biało-zieloni poszli za ciosem, a kolejne gole strzelili Łukasz Surma i Nowak. Po końcowym gwizdku szczęśliwy Tomasz Kafarski, trener Lechii, wbiegł na boisku i ściskał swoich piłkarzy. A jeszcze w przerwie wściekał się na zawodników i groził, że sezon dokończy juniorami.

Czy to była recepta na sukces? - Nie przestraszyło to nas. Powinniśmy się odwdzięczać trenerowi za to, co dla nas robi - przyznał po meczu Nowak.
Łukasz Surma: - W pierwszej połowie graliśmy bez pomysłu. Nie mogliśmy zagrozić bramce Korony. W przerwie, w szatni, wyjaśniliśmy sobie, że nie przyjechaliśmy tu dla zabawy, ale po zwycięstwo w lidze.
Nasza gra wyglądała już lepiej i zdołaliśmy zdobyć trzy punkty.

Po meczu szczęśliwy był Kafarski. - Na boisku grały dwie Lechie. W pierwszej połowie zespół nieumiejący podjąć decyzji, unikający gry. Po przerwie, nawet po stracie drugiej bramki, pokazała się drużyna grająca z pomysłem i polotem. Bardzo pomogło nam zejście z boiska Niedzielana, który był w bardzo dobrej dyspozycji, a przy tak grającej drugiej linii Korony mogliśmy nadziać się na kontrę. Ostatnie minuty meczu to coś niesamowitego! Jestem szczęśliwy, choć w przerwie byłem w zupełnie innym nastroju - mówił szkoleniowiec zespołu z Gdańska.

Po tej wygranej do siebie nie mógł dojść bramkarz Lechii Paweł Kapsa. - To niebywałe, że w ciągu dwóch tygodni drugi raz udało nam się uratować punkty w takich okolicznościach - mówi "Dziennikowi" Kapsa. - Owszem, w przerwie było nerwowo, ale trudno się dziwić trenerowi, że nas opieprzył. Najwyraźniej to nam pomogło.

Zbudowany postawą drużyny jest prezes Maciej Turnowiecki. - Jeśli z taką determinacją zagramy w pozostałych meczach i dopisze nam trochę szczęścia, to myślę, że powalczymy o coś więcej niż zakładaliśmy przed sezonem - powiedział nam Turnowiecki.
Piłkarze Lechii w czwartek nad ranem wrócili do Gdańska. Czasu na odpoczynek nie ma, bo już w weekend następna kolejka ligowa i znowu bardzo trudny mecz. Do Gdańska przyjedzie Polonia Warszawa, która wiosną pokazała już, że potrafi grać w piłkę, a we wtorek wygrała z Jagiellonią Białystok 2:0.

Piłkarze Lechii nie mogą pozwolić sobie na stratę punktów, a jeśli wciąż marzą o miejscu na podium, to spotkanie z Polonią muszą wygrać. Podopieczni trenera Jacka Zielińskiego także przyjadą do Gdańska walczyć o trzy punkty, bo tylko w przypadku wygranej mogą się jeszcze włączyć do gry o europejskie puchary. Biało-zielonych stać na zwycięstwo, ale muszą zagrać znacznie lepiej niż w Kielcach. Polonia to silniejszy, bardziej doświadczony zespół, i jeśli gdańszczanie zagrają tak jak w pierwszej połowie w Kielcach, to "Czarne Koszule" bardzo szybko to wykorzystają.

Można spodziewać się jednej zmiany w podstawowym składzie Lechii. Na ławkę rezerwowych powinien wrócić Rafał Janicki, a do formacji obronnej w podstawowym składzie biało-zielonych Krzysztof Bąk, wychowanek Polonii Warszawa. Biało-zieloni mają dobre wspomnienia z konfrontacji z Polonią. Na pięć meczów nie przegrali żadnego. A jesienią wygrali w stolicy 2:1, po dwóch golach Traore. Mecz Lechii z Polonią rozegrany zostanie na stadionie przy ul. Traugutta. Początek w sobotę o godzinie 18.15, a transmisję przeprowadzi stacja Canal+ Sport.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki