Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PO i PiS chcą mieć Krzaklewskiego

Piotr Weltrowski, Ryszarda Wojciechowska
Ze sceny politycznej Krzaklewski zniknął blisko osiem lat temu
Ze sceny politycznej Krzaklewski zniknął blisko osiem lat temu Grzegorz Mehring
Polityczna reaktywacja Mariana Krzaklewskiego, założyciela i lidera AWS, może stać się faktem.

Jak ustaliliśmy, kontaktowali się z nim przedstawiciele pomorskiego PiS, namawiając go do startu ze swojej listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego.Sam Krzaklewski przyznaje, że rozmawiał także z innymi ugrupowaniami, w tym również z PO.

Kto był pierwszy? - Już kilka miesięcy temu pojawiła się u mnie osoba związana z gdyńskim kołem PiS i podniosła taką kwestię - mówi Krzaklewski, zaznaczając jednak, iż konkretna propozycja nie została mu, przynajmniej do tej pory, złożona.

Byłego szefa NSZZ Solidarność do startu w wyborach namawiać miał m.in. Zbigniew Kozak, pomorski poseł PiS. Kiedy pytamy go o to, przyznaje, iż rozmowy takie były prowadzone - ostatnia kilka dni temu. Zaznacza jednak, iż on kandydatury Krzaklewskiego osobiście nikomu w "centrali" partii nie zgłaszał. - Byłbym zadowolony, gdyby znalazł się on na naszej liście, ale to jest moje prywatne zdanie - mówi Kozak.
Były szef "S" wydaje się zainteresowany startem w wyborach: - Owczego pędu w tej kwestii nie mam, ale z drugiej strony czuję się też ekspertem - mówi Krzaklewski, który już przez drugą kadencję zasiada w Komitecie Ekonomiczno-Społecznym Unii Europejskiej. Jak przyznaje, propozycję kandydowania do Parlamentu Europejskiego otrzymał nie tylko od PiS.

Nie zaprzecza, iż wśród chętnych do zwerbowania go na swoje listy jest też PO. Prawdopodobnie nie chodzi jednak o Platformę pomorską. Przynajmniej jej przedstawiciele zarzekają się, iż na temat kandydatury byłego szefa AWS nic nie wiedzą. Gdyby jednak okazało się, iż znajdzie się on na liście wyborczej partii w innym okręgu? - Byłoby to dla nas ogromne zaskoczenie - mówi nam nieoficjalnie jeden z członków zarządu pomorskiej PO.
Emocje studzi też PiS. - Każdy może rozmawiać, ale rozmowy nie mają żadnej mocy prawnej. O tym, kto będzie kandydować, zadecyduje Komitet Polityczny zwołany przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego - mówi Jolanta Szczypińska, szefowa PiS w okręgu gdyńskim. Na razie terminu, w którym krajowe władze partii spotkają się, aby zadecydować o obsadzie kluczowych miejsc na listach wyborczych, nie ustalono.

Przed laty Marian Krzaklewski był najbardziej wpływowym politykiem w kraju. Człowiekiem, który zjednoczył prawicę w AWS i znokautował lewicę. Potem był kandydatem na prezydenta. Mówił wyborcom "Krzak - tak", ale oni mu odpowiedzieli, że... nie. Po porażkach zaszył się w Solidarności. Tak było przez osiem lat. Teraz wychodzi z cienia jako ewentualny kandydat do Europarlamentu. Podobno biją się o niego dwie partie - PiS i PO.

58-letni Krzaklewski, doktor nauk technicznych, pochodzi z Podkarpacia. Potem w jego życiu był Śląsk. Tam studiował na politechnice i tam też zaczęła się jego działalność związkowa. Ze Śląska przyjechał do Trójmiasta, gdzie od 1991 roku do 2002 był przewodniczącym NSZZ Solidarność.
Niektórzy jego koledzy żartowali, żeKrzaklewski może i ma kilka twarzy, ale na pewno tylko jeden podbródek - niezwykle intrygujący.

Snuł się też za nim przydomek "piękny Maryjan". Pierwszy smak porażki Krzaklewski poznał w 2000 roku, kiedy przegrał w wyborach prezydenckich.
Karol Guzikiewicz, związkowiec, który był w grupie zwolenników Krzaklewskiego, mówił po paru latach od tamtej wyborczej porażki, że Krzaklewski poszedł tą samą drogą co Wałęsa. Liczył na swoich przyjaciół i się przeliczył. Bo ci go opuścili.

- Nie słuchał tych, którzy mu doradzali, żeby jednak nie kandydował. Że może ponieść porażkę. Nadstawiał ucha w kierunku tych, którzy mamili go zwycięstwem - tłumaczył.
Drugą porażkę Krzaklewski przyjął na siebie rok później, przegrywając wybory parlamentarne. Schował się w związku. Ale i z tej strony przyszedł cios. Musiał "ustąpić" miejsca nowemu przewodniczącemu, Januszowi Śniadkowi. Na otarcie łez dostał kilka związkowych zajęć - członka Komisji Krajowej Solidarności, samodzielnego eksperta do spraw dialogu społecznego i przede wszystkim przedstawiciela związku w Komitecie Ekonomiczno-Społecznym Unii Europejskiej w Brukseli.
Na "politycznym odwyku", w wywiadzie dla naszej gazety, mówił, że jest dumny zwłaszcza z udziału w pracach Komitetu Ekonomiczno-Społecznego UE. Opowiadał też o Brukseli, do której dzięki temu często jeździ. I przywozi sobie świeże mule, które potem osobiście przyrządza. Na pytanie o finanse odpowiedział wówczas, że nie ma w tym żadnych sensacji. I wyliczał, że w Komisji Krajowej zarabia dwie średnie krajowe. Dodatkowo ma tysiąc złotych w Komisji Trójstronnej plus diety europejskie. W Komitecie Ekonomiczno-Społecznym UE w Brukseli jest do dziś.

Dla części związkowców Krzaklewski to działacz z krwi i kości. Ale dla innych to jednak polityczne zwierzę gotowe do skoku.
- Marian? A co on nawyprawiał? - pyta ze śmiechem Maciej Jankowski, zastępca przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ Solidarność. Po chwili już poważniej odpowiada:
- Wcale bym się nie zdziwił, gdyby Marian kandydował. Jego nazwisko ma moc. Jest znane. A przy tym on ma sporo doświadczenia społecznego i politycznego. Grzech po takiego człowieka nie sięgnąć - tłumaczy Jankowski.

Na pytanie, czy wyborcy zapomnieliby mu dawną klęskę i sterowanie Jerzym Buzkiem niczym pacynką, Jankowski odpowiada: - Jedni już o tym zapomnieli, inni pamiętają. Z dzisiejszej perspektywy widać jednak, że tamte czasy, kiedy on miał władzę, można dobrze wspominać. Co z tego, że Marian kierował z tylnego siedzenia? Ale za to wylansował tak świetnego polityka jak Jerzy Buzek. Za jego czasów wprowadzono też kilka reform. No i politycy wówczas potrafili się zachować. Nie było takiej "jatki" jak dziś. To dopiero poKrzaklewskim ktoś powiedział, że w polityce skończył się Wersal.

Jacek Rybicki, działacz związkowy, twierdzi, że Krzaklewski ma taką pozycję i nazwisko, iż gdyby chciał już być w polityce, toby w niej był. - Na naszej scenie politycznej mamy wiele osób, które przechodzą z partii do partii. Zmieniają je jak rękawiczki. A Marian do takich ludzi nie należy - przekonuje.

Ale Rybicki też jest zdania, że byłby to dobry kandydat.
- On już od kilku lat przesiaduje w Brukseli. Ma rangę doradczą i niebywałe doświadczenie - twierdzi.
Na pytanie, z jakiej listy Krzaklewski mógłby wystartować, Rybicki z uśmiechem odpowiada, że skoro żona Krzaklewskiego, Maria, jest radną PiS w Gdańsku, to nie byłoby w tym nic nienaturalnego, gdyby z tej partii kandydował też jej mąż.

Gdański radny Kazimierz Koralewski na taką sugestię ma jednak inną odpowiedź.
- To jeszcze nic nie znaczy. Są przecież związki dwupartyjne. Na przykład Jan Rokita i jego żona Nelly - mówi. - On jest z PO, a ona z PiS.
Radny nie ma jednak wątpliwości, że nazwisko Krzaklewski może przyciągnąć wyborców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki