Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po godzinach za biurkami

Tadeusz Skutnik
Od prawej Wasielewski, Pawlak, Fułek i Krystyna Łubieńska
Od prawej Wasielewski, Pawlak, Fułek i Krystyna Łubieńska Grzegorz Mehring
Spotkanie urzędujących poetów, zorganizowane w gdańskim Ratuszu Staromiejskim w czwartek, choć nie zgromadziło ich wielu, bo tylko trzech (Wojciecha Fułka, wiceprezydenta Sopotu, Antoniego Pawlaka, rzecznika prezydenta Gdańska, oraz Dariusza Wasielewskiego, prezesa i redaktora naczelnego Radia Gdańsk) było dobrą okazją do zabawy literackiej.

Zabrakło choćby jednej poetki z ratusza, a mamy taką: Annę Czekanowicz, dyrektor Biura Prezydenta Gdańska do spraw kultury). Obecna była tylko pozostawionym wierszem. Tragedia rodzinna, którą tego dnia ogłosiły nekrologi i kondolencje, wyeliminowała z zabawy według pomysłu Krystyny Łubieńskiej jeszcze jednego urzędującego poetę, Władysława Zawistowskiego, dyrektora Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego.

Tak oto zabrakło dwojga najwyższych rangą gdańskich urzędników, a wcześniej, ale także dziś - poetów. W tej sytuacji do przesłuchań Krystyny Łubieńskiej na okoliczność, jak godzą urzędowanie z wierszopisaniem, przystąpiło wspomniane trio. Największym zaskoczeniem była tu obecność Wasielewskiego; wyjaśnił ją przyznaniem, że szesnaście lat nie napisał ani linijki i dopiero ostatnio "wody ruszyły".

Byli to, rzec można, urzędnicy w wersji "hard", ale w wersji "soft" można by ich znaleźć dużo, dużo więcej. Wszak poeci manną z nieba się nie żywią, nawet urzędnicy Pana Boga (powiedzmy ks. Tomasz Czapiewski i ks. Franciszek Kamecki) gdzieś pracować muszą, trafiają więc i na stołki administracyjne. Np. wspomniany przez Fułka Wojciech Kass, dyrektor Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Praniu. Albo świeży debiutant Grzegorz Kwiatkowski - zajmujący się promocją w teatrze Wybrzeże.

Tak więc choć listę potencjalnych uczestników domniemanego spotkania poetyckiego można by znacznie poszerzyć - dobrze, że poetów było tylko trzech. Inaczej poetycki mityng, podlany gęstymi tłumaczeniami, jak oto godzą prozę zajęć zawodowych, będąc głową w chmurach - jak się potocznie widzi wierszotwórców - przeciągnęłoby się do rana, a tymczasem wyciekłaby publiczność.

Na szczęście tak się nie stało, choć spotkanie poetów i fanów poezji ciągnęło się długo jeszcze po oficjalnym zamknięciu, mimo braku tradycyjnej lampki wina. Dowód to, że nawet, czy może zwłaszcza, odjechane formuły spotkań literackich znajdują nabywców. Wbrew ponurym pieniom badaczy czytelnictwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki