Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po drugie: Autostrada wodna na Wiśle. Żegluga pasażerska na razie tylko lokalna

Jacek Sieński
Żegluga pasażerska mogłaby stać się pomysłem dla wielu przedsiębiorców. Na razie jednak jest to niemożliwe
Żegluga pasażerska mogłaby stać się pomysłem dla wielu przedsiębiorców. Na razie jednak jest to niemożliwe archiwum DB
Na Wiśle długodystansowa żegluga pasażerska zamarła w połowie lat 70. ubiegłego stulecia. Spowodowały to jej wypłycenie oraz konieczność wycofania z eksploatacji leciwych pasażerskich bocznokołowców pasażerskich. Dziś jedynie nieduże statki wycieczkowe odbywają krótkie rejsy na trasach lokalnych, w rejonach Gdańska, Bydgoszczy, Warszawy, Kazimierza Dolnego czy Krakowa.

Początkiem żeglugi pasażerskiej na Wiśle były regularne linie Warszawa - Ciechocinek, a potem - Warszawa - Puławy, uruchomione w 1851 roku przez Spółkę Żeglugi Parowej na Rzekach Spławnych Andrzeja hr. Zamoyskiego. W okresie międzywojennym po rzece pływało, od Sandomierza do Gdańska, 45 parowych bocznokołowców pasażerskich. Po wojnie, w latach 50., na Wiśle stałe połączenia komunikacyjne na trasach z Warszawy do Gdańska, Płocka, Sandomierza i Kazimierza utrzymywało 16 bocznokołowców. W roku 1948 drogami śródlądowymi, różnymi statkami, przewieziono niemal 539 tys. pasażerów, z czego 452 tys. - Wisłą. W 1968 roku przewozy te osiągnęły ogółem liczbę ponad 1,1 mln pasażerów, w tym na Wiśle wynosiły one 662 tys. osób.

W drugiej połowie lat. 50. przewozy komunikacyjne zastąpiły liniowe rejsy wczasowe na dystansie Warszawa - Gdańsk, które obsługiwało 6 parowców. Ostatnim takim rejsem była podróż Generała Świerczewskiego w 1974 roku. Równo 20 lat później na Wiśle pojawił się duży, motorowy rzeczny statek pasażerski Frederic Chopin, należący do niemieckiego armatora Petera Deilmanna Reederei. Miał on odbywać rejsy turystyczne, na trasie z Gdańska do Warszawy, z pasażerami z krajów zachodnioeuropejskich i ze Stanów Zjednoczonych. Armator szybko wycofał statek z wiślanego szlaku, gdy utknął on na mieliźnie. Okazało się, że rzeka jest nieżeglowna. W roku 2007 firma Żegluga na Wiśle uruchomiła regularne rejsy turystyczne jachtami motorowymi z Krakowa do Gdańska. Ponieważ jachty, mające zanurzenie zaledwie 50 cm, także nie mogły pokonać licznych płycizn na 900-kilometrowej trasie, firma zrezygnowała z oferowania pływania po Wiśle.

Leciwe bocznokołowce, nie spełniające już wymogów technicznych, zezłomowano w latach 80. i 90. ubiegłego stulecia. Już w latach 60. minionego wieku państwowe przedsiębiorstwa żeglugowe zaczęły zastępować je statkami pasażerskimi SP - 150, bez kabin i zabierającymi 150 pasażerów. Wykorzystywane były one do krótkich, dziennych rejsów spacerowych po Wiśle w rejonach większych miast nadwiślańskich. Pływają one do dziś, eksploatowane przez prywatne firmy żeglugowe. Obok wycieczkowców SP - 150 obecnie nasza rzeczna flota pasażerska składa się głównie ze statków przebudowanych, bo na nowe armatorów nie stać.

Według Jerzego Latały, prezesa Żeglugi Gdańskiej, na dostępnych dla statków odcinkach Wisy i innych rzek można by uruchomić nawet długodystansową żeglugę pasażerską.
Na razie wycieczkowce i 2 tramwaje wodne gdańskiego armatora pływają w sezonie żeglugowym, trwającym od maja do września, po Martwej Wiśle i Śmiałej Wiśle. Tramwaje utrzymują dwie linie na zlecenie Zarządu Transportu Miejskiego w Gdańsku. ŻG posiada wycieczkowce i wodoloty pasażerskie, które mogłyby pływać po Dolnej Wiśle.
Jednakże barierą uniemożliwiającą organizowanie regularnych rejsów na dłuższych trasach, takich jak Gdańsk - Tczew czy Gdańsk - Malbork są wysokie koszty eksploatacji statków, a tym samym - ceny biletów. Armatorzy prywatni nie są wstanie samodzielnie podołać utrzymaniu takich połączeń.

Żeby dłuższe rejsy były dostępne dla przeciętnych turystów, musiałyby być dofinansowane przez samorządy gmin nadwiślańskich albo z funduszy Unii Europejskiej, wspierającej rozwój żeglugi, podnoszącej atrakcyjność turystyczną regionów leżących nad rzekami.
- Uważam, że nie ma szans na wznowienie na Wiśle żeglugi liniowej, na trasach Gdańsk - Warszawa czy Warszawa - Kraków. Oprócz braku dużych statków kabinowych, na których zbudowanie nie może sobie pozwolić żaden polski armator, nie pozwala na to wypłycenie Wisły. Naszej największej rzeki, przez dziesiątki lat zaniedbanej, nie da się uregulować z dnia na dzień. Nie ma nawet jeszcze opracowań określających zakres prac regulacyjnych i ich koszty, które będą niebotyczne. Wisła, będąca jedną z największych rzek w Europie, chyba jako jedyna, nie jest wykorzystywana do długodystansowych przewozów pasażerskich i towarowych - dodaje prezes Latała.

- Wisła jest prawie niedostępną drogą wodną - twierdzi Henryk Skoczek, właściciel firmy Żegluga Pasażerska w Kazimierzu Dolnym. - Ze względu na piaszczyste i kamieniste płycizny, statki pasażerskie mogą po niej pływać tylko na krótkich odcinkach i to w sezonach, gdy opady podnoszą nieco poziom wody. W okresach suszy większe z nich nie mają możliwości wypłynięcia na rzekę. Dlatego też nasza flotylla składa się z 14 większych i mniejszych statków oraz z łodzi motorowych. Dzięki temu możemy przewozić pasażerów także wtedy, gdy poziom wody w Wiśle opada. Uprawianie żeglugi na tej rzece wiąże się z dużym ryzykiem. Co roku musimy remontować statki, które ulegają uszkodzeniom na wciąż zmieniających położenie mieliznach.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki