Nasza Loteria

Po debacie nad Operą Bałtycką. Dyrektor obiecał 200 zł podwyżki

Grażyna Antoniewicz
Dyrektor Opery Bałtyckiej Marek Weiss musiał podczas piątkowej debaty odpowiadać na trudne pytania.

Tematem kolejnej, organizowanej przez Fundację Pomysłodajnia, debaty z cyklu „Kultura na nowe czasy” była dyskusja pod hasłem „Teraźniejszość i przyszłość Opery Bałtyckiej i Bałtyckiego Teatru Tańca”.

Niestety, została ona zdominowana przez ostatnie wydarzenie, takie jak list Orkiestry Opery Bałtyckiej do marszałka województwa pomorskiego Mieczysława Struka, w którym to liście muzycy informują, że nie chcą już współpracować z dyrektorem Markiem Weissem i jego zastępcą Danutą Grochowską.

Spór muzyków z dyrektorem Opery Bałtyckiej w Gdańsku [ODPOWIEDŹ NA LIST ORKIESTRY]

Na debacie zjawili się muzycy, związkowcy, śpiewacy oraz inni pracownicy instytucji. Szkoda że zjawiło się niewiele osób zainteresowanych przyszłością gdańskiej opery. Do wzięcia udziału w panelu zaproszono Beatę Jaworowską, zastępcę dyrektora Departamentu Kultury w Urzędzie Marszałkowskim, Joannę Czajkowską, tancerkę, choreografa, Jerzego Snakowskiego, popularyzatora teatru muzycznego, oraz dyrektora Marka Weissa. Moderatorem spotkania był dziennikarz z „Gazety Świętojańskiej” Piotr Wyszomirski.

Dyrektor Beata Jaworowska odpowiadała m.in. na pytania: Jakie są intencje władz, czy i kiedy powstanie nowy gmach Opery Bałtyckiej? Niestety, pani dyrektor rozwiała złudzenia, wyjaśniając, że koszt budowy przekracza możliwości finansowe władz województwa.

Mama dwóch córek pytała: Dlaczego nie są grane spektakle dla dzieci, dlaczego musi jechać aż do Teatru Muzycznego w Gdyni, gdy chce obejrzeć balet „Dziadek do orzechów”?

- Spektakle dla dzieci w sposób katastrofalny deprecjonują poziom artystyczny w każdym teatrze na świecie - wyjaśniał dyrektor Weiss. Podobnego zdania była obecna na sali profesor Ewa Nawrocka, która powiedziała: - Chodzę do teatru operowego od czwartego roku życia, mój stosunek do teatru i opery wykształcił się w tej sali. Jestem przeciwniczką jakiegoś specjalnego teatru dla dzieci. Zawsze są plusy i minusy, gdy o teatrze decyduje wybitna osobowość artystyczna, a z tym mamy do czynienia w Gdańsku - dodała. Jednocześnie ostro skrytykowała libretto ostatniej premiery „Olimpia z Gdańska”.

W części dyskusji dotyczącej baletu Joanna Czajkowska mówiła, że Bałtycki Teatr Tańca jest hermetycznie zamknięty na lokalne środowisko. Z sali padło pytanie: Dlaczego tancerze z gdańskiej szkoły baletowej nie są zatrudniani?

- Średnio dwa razy do roku odbywa się casting otwarty dla tancerzy zainteresowanych pracą w BTT. Zjawia się około stu osób z całego świata, także z gdańskiej szkoły baletowej, która już nie jest najlepsza w Polsce - odpowiedział dyrektor. Mówił też o trudnej sytuacji finansowej instytucji, przyznając, że od 2009 roku nie było podwyżek. Obiecał jednocześnie, że doda 200 zł do pensji, choć to „wyrwa w budżecie” na aż 1,5 miliona złotych.

Odpowiadając na zarzut prowadzenia autorskiego teatru za publiczne pieniądze, dyr. Weiss przypomniał: „Obejmując operę, umówiłem się z panem marszałkiem na realizację w mojej reżyserii dwóch premier rocznie. Samorząd zaakceptował ten warunek”.

Pytania, jakiej opery chcemy w Gdańsku i na jaką operę nas stać, zniknęły w tle. Dyskusja się rozmyła. Ciekawie wypowiadali się przedstawiciele orkiestry i związków zawodowych. Tylko pani dyrektor Danuta Grochowska zaprezentowała niemiły poziom zacietrzewienia. Nie udało się odpowiedzieć na pytanie, jakie oczekiwania powinna spełniać ta instytucja i jak powinna być zarządzana.


[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

i
insider from outside
Model opery zatrudnianej całkowicie z zewnątrz, nawet 2 razy w roku nie jest wcale tańszy. Pozostaje model pośredni, klecony z wolnych zasobów artystycznych danego miasta, ale nie jest on w stanie zapewnić przyzwoitej jakości artystycznej. Opera albo jest stacjonarna albo nie ma jej w ogóle.
i
insider from outside
Opera nie powinna grać dla dzieci? Granie dla dzieci obniża poziom orkiestry? Argumenty rodem ze Średniowiecza. To zarządzający nie widzą pauperyzacji społeczeństwa? Przy takim podejściu za 20 lat nikt nie przyjdzie na żaden spektakl (chyba, że sopranistka czy tenor wystąpią pół- albo nago). Łatwo "olać" dzieci - za te 20 lat ten czy inny pan dyrektor będzie odpoczywał na zasłużonej emeryturze, ale muzycy będą dalej w orkiestronie. Te brednie o światowym poziomie to bajki dla polityków ponieważ muzycy czy śpiewacy, nawet najlepsi, marnieją w źle zarządzanej instytucji. Opera czy filharmonia nie rozwija się sama z czasem, ale dzięki wizji wybiegającej w przyszłość na kilkadziesiąt lat omijając szerokim łukiem cykle wyborcze. Biorąc to pod uwagę, stosunek dyrekcji to tylko część większego problemu. Natomiast jeśli prawdą jest, że wizja instytucji Marka Weissa ogranicza się do realizacji przedstawień w jego reżyserii to jego wkład w problem jest jednak znaczny.
o
obserwator
Ego artysty jest wprost proporcjonalne do ilości pieniędzy chętnie przyjmowanych. Nie jest konieczna obecność opery w Gdańsku. Istnieją teatry impresaryjne, które przynoszą dochód. Może to jest rozwiązanie dla opery. Nie ma powodu by mieszkańcy woj. pomorskiego finansowali pomysły realizatorskie reżyserów, choreografów, scenografów itd.
A
AZOt
Jeśli prawdziwe są pretensje muzyków, to wystarczy rzetelna kontrola z PIP, ZUS, Urzędu Skarbowego i Urzędu Marszałkowskiego. Pan dyrektor straci stanowisko i pewnie będzie miał kłopoty. A gdyby to nie pomogło, to Orkiestra może rozstać się z p. dyrektorem w podobny sposób jak rozstała się parę lat temu z dyrygentem Florenciem, który okazał się tyranem niczym "pamiętny Leoncio".
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki