Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co artysta rozpinał marszałka Piłsudskiego. Przekorne pomniki Tomasza Radziewicza [ZDJĘCIA]

Marek Adamkowicz
Tomasz Radziewicz z modelem pomnika Kazimierza Deyny
Tomasz Radziewicz z modelem pomnika Kazimierza Deyny Przemek Świderski
Tomasz Radziewicz nie ma jeszcze czterdziestki, ale zdążył już zostawić rzeźbiarski ślad w Warszawie, Przemyślu i Kościerzynie. Także w Gdańsku. Spod jego dłuta wyszli Piłsudski, Deyna i Jan Paweł II, do tego bohaterowie wzięci wprost z wyobraźni, jak Neptun czy Remus. I choć artystyczne wizje Radziewicza niekiedy bywają kontrowersyjne, to czas zdaje się działać na ich korzyść ...

Lubimy stawiać pomniki, lubimy je usuwać. Ale nie potrafimy dyskutować o ich artyzmie. Bo chociaż na temat sztuki każdy ma swoje zdanie, to nie każdy zna się na niej naprawdę.

Tomasz Radziewicz przekonał się o tym niejednokrotnie. Nie przejmuje się jednak tym, co mówią ludzie. Nie podoba się? To trudno. Krytykują? Nie szkodzi. Wbrew przeciwnościom będzie robił swoje, a jego prace obronią się same.
Dla prof. Stanisława Radwańskiego z gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych ta pewność nie jest zaskoczeniem. Radziewicz zawsze podążał własnymi ścieżkami - gdzieś między klasyką a ekstrawagancją. O swoim wychowanku prof. Radwański mówi z największym uznaniem.

- Trafiają do ASP ludzie uzdolnieni, ale człowiek z takim talentem jak Radziewicz pojawia się rzadko - ocenia pedagog. - Posiada on, że tak powiem, rzeźbiarski słuch absolutny. Wyczuje w sztuce każdą fałszywą nutę, no a poza tym ma znakomity warsztat.

Publikujemy tylko 5 proc. treści. Resztę, 95 proc. przeczytasz po zalogowaniu się.

Podobnego zdania jest Piotr Grosz z gdańskiej Galerii Pionova:
- To czołowy trójmiejski rzeźbiarz - przyznaje. - Śmiem twierdzić, że jeden z najlepszych w Polsce.
Pochwały mogą się wydawać oznaką zawodowej solidarności, jednak zwycięstwa w konkursach na taki czy inny pomnik dowodzą, że twórczość Radziewicza przemawia nie tylko do znawców. Tyle że w ślad za uznaniem idą też kontrowersje.

Rozwichrzony Marszałek

Twórczości Radziewicza od początku towarzyszyły emocje. Dyskusja rozgorzała już przy pierwszej dużej realizacji - pomniku marszałka Piłsudskiego. W 2006 roku rzeźba stanęła w Gdańsku, na skwerze u zbiegu alei Grunwaldzkiej i Wojska Polskiego. Pomijając wątpliwości, czy Marszałek w ogóle powinien się tu pojawić, wszak nie przepadał on za naszym miastem, namiętne komentarze wzbudził sposób jego przedstawienia.

Przeciwnikom wyłonionego w konkursie projektu nie podobało się, że Piłsudski nie stoi wyprostowany jak na defiladzie, że ma rozpięty płaszcz, a czapka jest wsunięta pod pagon. Mówiono, że za mało w tym dostojności, za dużo niechlujstwa. Swego czasu Radziewicz gęsto się z tego tłumaczył, lecz nie osłabiło to w nim przekonania o wartości dzieła.

- Chciałem pokazać postać silną, charyzmatyczną, śmiało idącą naprzód, i to mi się udało - uważa artysta. - Wrażenie ruchu jest jedną z tych rzeczy, które odróżniają tę rzeźbę od wielu innych pomników Piłsudskiego, jakie mamy w Polsce.

Zdaniem Piotra Grosza, Radziewicz zaproponował rzeźbę klasyczną, choć zmierzającą w kierunku uproszczeń, które z czasem stały się jego znakiem rozpoznawczym. Niezapięty płaszcz i buława za plecami Marszałka są więc w istocie sprawami wtórnymi.
- W przypadku nie tylko tego pomnika oczekiwałbym dzieła, które zmusza do zatrzymania się, do refleksji - przyznaje dr Jacek Friedrich, historyk sztuki. - Tutaj mamy do czynienia z odpowiedzią na określone potrzeby społeczne i w tym kontekście chyba spełnia swoją rolę.
Po latach jedyną kontrowersją, jaka się wiąże z wrzeszczańskim pomnikiem, jest ulokowanie go w przestrzeni. Obok monumentalnego Marszałka stoi bowiem niewielka rzeźba Jezusa. Pomniczek, rzec można. Zestawienie cokolwiek komiczne, by nie powiedzieć: groteskowe. Do tego ktoś zadecydował, żeby pomnik Piłsudskiego znalazł się w miejscu, które tak naprawdę jest martwe. Wprawdzie skwer znajduje się przy jednej z głównych gdańskich ulic, ale nikt się tu nie zatrzymuje, żeby podziwiać monument.

Za stary Ojciec Święty

Podobnych dyskusji nie zabrakło w Przemyślu, gdzie Radziewicz wygrał konkurs na pomnik Jana Pawła II. Pięć lat temu odsłonił go prezydent Lech Kaczyński. Ojciec Święty siedzi na tronie, trzyma uniesione Pismo Święte. Jest stary, cierpiący, doświadczony losem. Ten wizerunek odbiega od setek papieskich przedstawień, którymi oznakowano nasz kraj od Bałtyku po Tatry.
- Nie chciałem pokazywać Papieża, jakiego pamiętamy z lat 70. czy 80. - tłumaczy Radziewicz. - Interesował mnie człowiek, który w życiu przeszedł niejedno, lecz mimo to pozostał wierny słowom Ewangelii.

Artysta przyznaje, że choć jego projekt zwyciężył w konkursie, to nie wszyscy byli przekonani do tej koncepcji. A to dlatego że społeczeństwo w swej masie oczekuje sztampowych przedstawień. Ojciec Święty powinien być wyprostowany, pełen energii, z otwartymi ramionami. I taki właśnie pojawia się w naszych wsiach i miasteczkach niczym swoiste "totemy" - rzeźby liche, robione ze sztancy.

Pod tym względem Kazimierz Deyna miał więcej szczęścia. Doczekał się pomnika przy stadionie Legii w Warszawie, którego projekt wybrano w plebiscycie.
- Nie pamiętam Kazimierza Deyny, więc rzeźbiłem go z wyobraźni, korzystając, rzecz jasna, z materiałów archiwalnych - opowiada Radziewicz. - Pokazałem go, jak robi zwód z piłką.

Figurę umocowano na niskim postumencie, żeby Deyna był jak najbliżej ludzi. "Ekstrawaganckim" akcentem jest tu jedynie nowoczesny krój liter w nazwisku bohatera.
O sięganiu do starych zdjęć i dokumentów artysta wspomina jakby mimochodem. Dla znajomych nie jest tajemnicą, że tę część pracy Radziewicz traktuje niezwykle poważnie.

- Przed każdym konkursem Tomek dokładnie studiuje temat - zdradza Piotr Grosz. - Interesuje go postać, którą będzie rzeźbił, ale też otoczenie, w jakim znajdzie się pomnik. Dlatego dokładnie sprawdza lokalizację i tło, na którym będzie można oglądać gotowe już dzieło. Jest bardzo drobiazgowy.

Remus liryczny...

Dobre wkomponowanie rzeźby w przestrzeń widać chociażby w przypadku Remusa, bohatera arcydzieła literatury kaszubskiej. Jego postać pojawiła się na rynku w Kościerzynie, łamiąc przy tym wszelkie stereotypy. Zazwyczaj Remus, okrężny sprzedawca książek i dewocjonaliów, jest przedstawiany w baraniej czapie i jakichś łachmanach. U Radziewicza jest on poetycko liryczny. Chudy, z zapadłą piersią, ale w muszce, która przywodzi na myśl fin de siécle. Ważne są też buty. Remus nie ma ich na nogach. Siedzi z bosymi stopami, jakby ledwie przed chwilą zzuł z nich obuwie.
- Zaprojektowałem te buty w taki sposób, żeby były atrakcją dla dzieci - opowiada artysta. - Maluchy mogą do nich podejść, spróbować przymierzyć.

W zamyśle autora, wątek Remusa można by rozszerzyć na całe Kaszuby. Wystarczy zaznaczyć miejsca związane z Remusem, chociażby poprzez umieszczenie w nich książek, którymi handlował powieściowy bohater. Nie muszą od razu być one z brązu, bo to zbyt łakomy jest kąsek dla złomiarzy, ale wykonane z kamienia - czemu nie?
- W naszych czasach ludzie lubią podróżować - zauważa Radziewicz. - Dlaczego nie zaproponować im szlaku śladami Remusa? Umieszczone w różnych miejscach odniesienia do tej postaci mogą być symboliczne, ale turystom sprawią na pewno przyjemność.

...a Neptun z Karaibów

Najnowszą rzeźbę Tomasza Radziewicza odsłonięto we wrześniu tego roku. Powstała na zamówienie dewelopera, a można ją zobaczyć na dziedzińcu kwartału kamienic, który zbudowano pomiędzy ulicami Szeroką i Świętojańską w Gdańsku. Jest to dzieło szczególne - przedstawia Neptuna, co nieuchronnie prowadzi do konfrontacji z bogiem mórz stojącym przed Dworem Artusa.

- Nie sugerowałem się Neptunem z Długiego Targu - zapewnia Radziewicz. - Mój projekt jest znacznie bardziej baśniowy.
Artysta nie ukrywa, że inspiracją dla niego byli "Piraci z Karaibów", film będący dzisiaj częścią popkultury. Zapożyczenia widać na pierwszy rzut oka, ale czy to coś złego? Przecież Neptun sprzed Dworu Artusa też nie jest oryginalny. Jego głowa przypomina głowę ze starożytnego pomnika cesarza Marka Aureliusza, tors nawiązuje do Torsu Belwederskiego. Jakoś nikomu w niczym to nie przeszkadza.

- Ja zaczerpnąłem z tradycji Hollywood - potwierdza rzeźbiarz. - Na razie jest to, być może, jeszcze szokujące, ale mam nadzieję, że czas pozytywnie zweryfikuje mój pomysł.

Tomasz Radziewicz

Urodzony w 1974 r. w Bartoszycach. W latach 1990-1995 uczył się w Państwowym Liceum Plastycznym w Olsztynie, następnie studiował na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Dyplom w pracowni prof. Stanisława Radwańskiego uzyskał w 2003 r. Laureat m.in. Ogólnopolskiego Konkursu na Małą Formę Rzeźbiarską i zdobywca nagrody Urzędu Miasta Gdańska w 2001 r. Stypendysta Kunstakademii w Karlsruhe (Niemcy). Jego twórczość obejmuje rzeźbę figuratywną abstrakcyjną, instalację rzeźbiarską i performance. Zrealizowane przez niego rzeźby znajdują się nie tylko w kraju, ale i za granicą, m.in. w Szwecji, Niemczech (Karlsruhe), Izraelu (Rehovot), Francji (Montauban Marc la Tur i Grasse). Pracuje w różnych materiałach - od tak klasycznych jak kamień po nowoczesne materiały poliuretanowe. Uczestniczy w wystawach i sympozjach międzynarodowych. Od ubiegłego roku jest na studiach doktoranckich na ASP w Gdańsku na Wydziale Rzeźby.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki