Okręt Żółty Lew to pierwsza zbudowana w gdańskiej stoczni pinka służąca we flocie królewskiej. Jak wiadomo, Gdańsk był bramą Rzeczypospolitej, a Twierdza Wisłoujście kluczami do tej bramy. Rzeczpospolita łożyła znaczne pieniądze na utrzymanie warowni, a jej komendant musiał składać przysięgę na wierność królowi polskiemu. To jemu król ufał, wierząc, że nie przejdzie na stronę wroga i nie wpuści obcej flotylli do Gdańska.
Jeśli statek nie zatrzymał się na wezwanie z twierdzy, odpowiedzią były lufy armatnie. Załoga Wisłoujścia czuwała przez całą dobę. Wieczorem nurt rzeki między Szańcem Zachodnim a Szańcem Wschodnim był blokowany grubym łańcuchem na kłodach, który chronił Gdańsk i Wisłę przed intruzami. Stąd w 1627 r. wyruszyła flota polska do zwycięskiej bitwy pod Oliwą.
Nikt nie spodziewał się, że Szwedzi tak szybko znów zaatakują. A jednak, zjawili się w nocy z 5 na 6 lipca 1628 r. przy Twierdzy Wisłoujście. W wyniku szwedzkiego ostrzału artyleryjskiego Żółty Lew zatonął.
Zobacz też: Nowe modele 3D w Wirtualnym Skansenie Wraków [ZDJĘCIA]
I chociaż Twierdza Wisłoujście została obroniona powołano specjalną komisję mającą na celu zbadanie, dlaczego Szwedom udało się zaskoczyć Polaków.
W poniedziałek, punktualnie o godzinie 9.00 szef płetwonurków Michał Grabowski z firmy Archcom zszedł pod wodę. Na kutrze KNURRH czekali pozostali członkowie ekipy. Z płetwonurkiem utrzymywana jest stała łączność. Na Martwej Wiśle panuje bowiem duży ruch statków, więc trzeba uważać.
Wcześniej Instytut Morski zbadał ten odcinek Martwej Wisły sonarami i na tej podstawie sporządzono mapę.
- Czego się spodziewany? Wszystkiego - mówi rzecznik prasowy Muzeum Historii Miasta Gdańska Andrzej Gierszewski. - Balastu, wyrzucanego przez statki, może kontrabandy i oczywiście, fragmentów pinki Żółty Lew , który wziął na siebie tak naprawdę, ciężar umożliwienia odwrotu flocie polskiej z Twierdzy Wisłoujście ostrzeliwanej z lądu i ze szwedzkich okrętów.
Żółty Lew został trafiony w prochownię.
- Warunki pracy nie są najkorzystniejsze. Woda jest mętna, ale staramy się dłońmi „obserwować” co dzieje się pod wodą. Parę rzeczy wystających z mułu udało nam się, mówiąc nieładnie, wymacać. Widoczność jest mniej więcej metr pod powierzchnią - mówi Michał Grabowski. - Weryfikujemy dane hydrograficzne dostarczone przez Instytut Morski.
Zapowiada się obiecująco. Znaleziono drewniane i metalowe fragmenty. Trzeba jednak sprawdzić, czy są to zabytki archeologiczne. a badania potrwają do 3 września. Znalezione zabytki nie będą wydobywane z wody, zostaną jedynie pobrane próbki do badań. Potencjalne stanowiska archeologiczne poszukiwane są na odcinku 650 metrów. Wyniki zostaną wprowadzone do Karty Ewidencyjnej Zabytku Archeologicznego, a następnie przekazane do odpowiednich organów zajmujących ochroną podwodnych stanowisk archeologicznych.
Koszt projektu "Podwodne rozpoznanie obszaru wokół Twierdzy Wisłoujście w Gdańsku" dofinansowanego z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wynosi ponad 103 tysiące złotych.
Zobacz też: Jastarnia - wrak w Bałtyku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?