Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pitawal Pomorski: Wampir z Bytowa czeka na wolność

Dorota Abramowicz
Wokół Leszka Pękalskiego "Wampira z Bytowa" jest wciąż wiele tajemnic
Wokół Leszka Pękalskiego "Wampira z Bytowa" jest wciąż wiele tajemnic Robert Kwiatek/Archiwum DB
Leszek P. przyznawał się do 90 morderstw. Skazany został za jedno, za pięć lat wyjdzie na wolność.

Metalowy krzyż stoi od 20 lat w pobliżu drogi biegnącej niedaleko miejscowości Jezierze. W tym miejscu została zamordowana Sylwia. Dziś miałaby już 37 lat, pewnie męża, dzieci... Niestety, na jej drodze stanął Leszek Pękalski, nazwany później "wampirem z Bytowa".

Wampir z Bytowa za kilka miesięcy ma wyjść na wolność. Czy na pewno?

Ten lekko upośledzony 26-latek, mieszkający w pobliskich Osiekach, nieślubne dziecko robotnicy rolnej, wychowywany był na przemian w domu dziecka i przez bijącą go babkę. Utrzymywał się z renty, nie miał mieszkania, w końcu przygarnął go wuj, brat matki. Rodzina i sąsiedzi przyznawali, że Pękalski nie mógł sobie poradzić z popędem seksualnym. Nawet zakonnice, opiekujące się Ośrodkiem dla Upośledzonych Dziewcząt w pobliskim Parchowie, skarżyły się, że Pękalski wystawał pod płotem i krzyczał, że bardzo mu się chce kobiety...

Zobacz także: Zdjęcia najbardziej poszukiwanych przestępców na Pomorzu

O tej niepokojącej stronie osobowości Pękalskiego nic nie wiedziała 17-letnia Sylwia, mieszkająca we wsi Darżkowo koło Kołczygłów. Dziewczyna odbywała praktykę w jednym z bytowskich sklepów spożywczych. Tam poznała wygłodzonego 26-latka. Wiele wskazuje, że zrobiło się jej żal upośledzonego mężczyzny, któremu przynosiła jedzenie.

27 czerwca 1991 roku Sylwia nie wróciła po pracy do domu. Na poszukiwanie dziewczyny wyruszyli jej rodzice. Niedaleko Jezierza znaleźli ciało zamordowanej i zgwałconej córki.
Policja wszczęła śledztwo. Wprawdzie w materiałach przewijała się postać niepełnosprawnego umysłowo mieszkańca wsi Osieki, ale dowodów na jego związek ze zbrodnią nie znaleziono. Ostatecznie po wielu miesiącach śledztwo zostało umorzone.

Nikt, niestety, nie powiązał zabójstwa Sylwii z gwałtem na 40-letniej pani Bernadecie w pobliżu wsi Osieki. Tydzień po zamordowaniu Sylwii kobieta szła polną drogą. W pewnym momencie zobaczyła dziwnie poruszającego się mężczyznę w grubym swetrze. Mężczyzna szedł za nią szybko, coraz szybciej. Odwróciła się, spytała, czego chce.

**

Co się dzieję za murami więzienia, w którym dyrektor placówki zabił więźnia

**

- Zamorduję cię - odparł napastnik. Zaciągnął ofiarę w zboże i brutalnie zgwałcił.
- Gdyby znalazł gdzieś w tym polu kamień, pewnie już bym nie żyła - opowiadała później policjantom pani Bernadetta.

Kobieta zapamiętała twarz gwałciciela, a dokładny opis pozwolił na szybkie zatrzymanie Pękalskiego. Mężczyzna został oskarżony o gwałt. Skazano go w listopadzie 1992 r. na dwa lata pozbawienia wolności... w zawieszeniu. Widocznie sędzia uznał, że upośledzony sprawca nie będzie na wolności stanowić zagrożenia.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Na szczęście w tym samym czasie prokuratorzy z Bytowa skojarzyli sprawę o gwałt na 40-latce z zabójstwem Sylwii. Postanowili jeszcze raz przeanalizować wyniki śledztwa. W grudniu 1992 r. Pękalski został aresztowany. Od razu przyznał się do zabicia dziewczyny.

**

Listonosz został zastrzelony. Zabójca wciąż na wolności

**

- Pierwszy raz w sklepie zobaczyłem ją - tak opowiadał wiele lat później w programie TVN.
- Ona była sklepową wcześniej tam w miejscowości. No wtedy ją poznałem. Zagadałem ją, żeby mi dała trochę chleba, bo ja byłem głodny. I wtedy nie miałem gdzie się podziać i włóczyłem się po lasach. Spotkałem ją w lesie. Szła drogą i wtedy ją zagadnąłem. Poprosiłem ją o trochę chle... trochę jedzenia. Dała mi trochę jedzenia. Więc zaproponowałem: czy pani chciałaby być moją żoną w przyszłości?

Dziewczyna zbyt późno zrozumiała, że ma do czynienia z niebezpiecznym człowiekiem. Próbowała uciekać. Wtedy Pękalski przewrócił ją, zaczął dusić, uderzył w głowę przyniesionym przez siebie kosturem. Nie żyła, kiedy ją gwałcił.

Kiedy policjant i prokurator mają do czynienia z osobnikiem, który raz zgwałcił i zabił, a potem znów brutalnie zgwałcił, zaczynają się zastanawiać, czy nie działa prawo serii. Przeanalizowano przeszłość Pękalskiego. Okazało się, że lubił on jeździć pociągiem, często znikał na kilka dni z domu. Po powrocie nie mówił rodzinie, gdzie był.

Za to otworzył się przed śledczymi, opowiadając o trasach wycieczek po Polsce z ostatnich 10 lat. Jeden z prokuratorów, który 10 lat wcześniej pracował w Toruniu, zajmował się tam trzema niewyjaśnionymi morderstwami na kobietach. Skojarzył opowieść o wizycie 16-letniego Pękalskiego w 1982 r. w tym mieście.

I Pękalski zaczął mówić. O jednej, drugiej, trzeciej zbrodni... W niektórych sprawach podawał szczegóły znane ponoć tylko policji i sprawcy. W innych opowiadał bardziej ogólnikowo. Łącznie przyznał się do... 90 zabójstw!

Zobacz także: Zdjęcia najbardziej poszukiwanych przestępców na Pomorzu

I tu pojawił się pierwszy problem - niektórych zbrodni, ze względu na czas i miejsce ich dokonania, nie mogła popełnić ta sama osoba. Wiadomo było, że podejrzany kłamie. Tylko czy zawsze, czy w niektórych przypadkach? Po pierwszej weryfikacji Pękalski zmniejszył liczbę morderstw do 70...

Szczegóły śledztwa przedostały się do gazet. Niedługo później Pękalskiego ochrzczono mianem "wampira z Bytowa". Pisano o nim artykuły, stał się sławny. I ze sławy korzystał. Nie obawiał się kary śmierci - w Polsce obowiązywało już moratorium na jej wykonywanie, zwierzał się ponoć, że mu nawet w więzieniu nie jest tak źle, bo i ciepło, i jedzenie dostaje. Nawiasem mówiąc, przy pierwszej nadarzającej się okazji poprosił naczelnika aresztu śledczego, by do celi dostarczono mu lalkę z seks-shopu. Obiecał nawet, że podzieli się nią z kolegami.

Biegli psychiatrzy podczas kilkumiesięcznej obserwacji stwierdzili u niego upośledzenie umysłowe i zaburzenia seksualne. Ostatecznie mężczyzna stanął przed sądem pod zarzutem popełnienia 17 morderstw, dwóch gwałtów i uprowadzenia dziecka. Na sali sądowej Pękalski oświadczył, że jest... niewinny. Odwołał wszystkie złożone wcześniej zeznania.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Później ustalono, że w śledztwie popełniono kilka podstawowych błędów. Niepotrzebnie Pękalskiego umieszczono w celi ze "starą recydywą", która miała go pouczać, jak postępować w prokuraturze. Poradzono mu, by przyjął na siebie nawet najbardziej bzdurne oskarżenia, a potem wycofał się z zeznań, twierdząc, że zostały wymuszone. Nagrania, pokazujące "wampira z Bytowa" na miejscu rzekomych zbrodni nie były przekonujące - często mężczyzna wręcz "gubił się" w nieznanym terenie.

Zobacz także: Zdjęcia najbardziej poszukiwanych przestępców na Pomorzu

Sąd musiał się także uporać z niedostatecznym materiałem dowodowym. Nie korzystano jeszcze wówczas z badań DNA, a na niektórych narzędziach zbrodni odnajdywano odciski palców... policjantów. Ostatecznie sędzia odrzucił zebrane dowody w innych sprawach i skazał Pękalskiego jedynie za zamordowanie Sylwii. Zapadł wyrok - 25 lat pozbawienia wolności.

Do dziś jednak toczą się dyskusje, czy sąd zbyt pochopnie nie uniewinnił mężczyzny z pozostałych zarzutów. I czy wznowienie spraw w czasach, gdy medycyna sądowa pozwala na odpowiedź na wiele trudnych pytań, nie doprowadziłoby do innego werdyktu. Wokół sprawy "wampira z Bytowa" jest jeszcze wiele tajemnic...

Skazany trafił do aresztu w Starogardzie Gdańskim, do tzw. eski, gdzie wyroki odbywają więźniowie z zaburzeniami osobowościowymi. Przebywa na oddziale terapeutycznym dla upośledzonych umysłowo i jest objęty indywidualnym programem terapeutycznym. Program prawdopodobnie nie przynosi efektów. Od 2007 r. Pękalski może ubiegać się o zwolnienie warunkowe. Robi tak co roku i co roku zespół terapeutów negatywnie opiniuje ten wniosek.

**

Co się dzieję za murami więzienia, w którym dyrektor placówki zabił więźnia

**

Przed trzema laty znów zrobiło się głośno o Pękalskim. Po ucieczce pewnego więźnia z zakładu karnego w Czarnem, pojawiła się w Bytowie plotka, iż uciekinierem był "wampir". Plotkę szybko zdementowano, jednak strach został.

Strach jest jak najbardziej uzasadniony. W 2017 roku, czyli za pięć lat z niewielkim "haczykiem", kończy się orzeczony przez sąd wyrok. Niezależnie od opinii terapeutów Pękalski wyjdzie na wolność. Będzie miał wówczas 51 lat.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pitawal Pomorski: Wampir z Bytowa czeka na wolność - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki