Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pitawal Pomorski: Udawał fotografa, aby wykorzystać seksualnie dziewczyny

Agata Cymanowska
sxc.hu
Przedstawiał się jako "najlepszy fotograf w kraju". Przed jego obiektywem, z własnej woli, stanęło około stu młodych kobiet. Nie wszystkie godziły się jednak na... gwałt - pisze Agata Cymanowska.

17-letnia Sonia L. chciała zostać modelką. W internecie znalazła namiary na "uznanego" fotografa, któremu wysłała swoje zdjęcia w bieliźnie i kostiumie kąpielowym. Fotograf odpowiedział na maila i poinformował o konkursie fotografii erotycznej w Hiszpanii, w którym można wygrać duże pieniądze...

Na sesję przyjechała z dużego miasta na południu Polski. Marian Z. odebrał ją z dworca w Gdańsku. Autobusem pojechali do jego "studia". Tam podpisała zgodę na "udział w zdjęciach erotycznych". Marian Z., tak wcześniej miły i uprzejmy, stał się nagle wulgarny i agresywny. Kazał dziewczynie położyć się na łóżku i rozebrać. Zaczął ją całować po szyi i piersiach.

Przerażona zaproponowała, by wyszli razem do sklepu. Mogła uciec, ale wróciła do studia. Po powrocie Marian Z. zaczął ją obmacywać. Sonia wyskoczyła przez okno...

Turystyczny aparat

50-letni Marian Z. ogłaszał się na jednym z trójmiejskich portali jako "najlepszy fotograf w kraju, z wieloletnim doświadczeniem", którego fotografie miały być publikowane w największych tytułach. W internecie poszukiwał młodych kobiet do zdjęć erotycznych do prasy branżowej i filmów, które określał jako "seksualne".

Proponował sesje w "studiu", które w rzeczywistości było kawalerką na parterze bloku w jednej z podgdańskich miejscowości, gdzie drzwi od wewnątrz nie posiadały klamek. "Najlepszy fotograf" nie posiadał też... profesjonalnego sprzętu. Zdjęcia wykonywał aparatem turystycznym.

Dowód osobisty

Śledztwo trwa. Zabezpieczono m.in. ślady biologiczne, nośniki danych, nad którymi pracują obecnie biegli, zwrócono się o bilingi telefoniczne. Do tej pory udało się ustalić, że zdjęcia Mariana Z. nie były publikowane przez żadną z wymienionych przez niego redakcji. Co więcej, żadna z branżowych redakcji o Marianie Z. nawet nie słyszała.

Wiadomo o nim tylko tyle, że nie wykazuje dochodów, a kiedyś prowadził firmę wielobranżową. W jego laptopie śledczy znaleźli za to zdjęcia w sumie setki kobiet z całego kraju, w tym bardzo młodych, które wykonano w ciągu ostatniego roku. Nie wszystkie udało się zidentyfikować. Znaczna część kobiet była fotografowana także z dowodem osobistym.

- Marian Z. tłumaczył, że to jego zabezpieczenie, a kobiety się na to godziły - powiedziała nam jedna z osób, które zajmują się tą sprawą. - Zresztą godziły się zarówno na rozbierane zdjęcia, jak i na stosunek. Okoliczności podpisywanych umów, m.in. obejmujących zgodę na wykonywanie zdjęć erotycznych, na udział w filmach erotycznych z udziałem swoim i jego, budzą jednak poważne wątpliwości pod względem prawnym w wielu aspektach, w tym również czynów objętych kodeksem karnym, przepisów prawa cywilnego, a nawet praw autorskich. No i oczywiście, żadna z nich nie zgodziła się przecież na gwałt.

Niektóre z dziewczyn, do których udało się dotrzeć śledczym, zapewniają, że nie wydarzyło się nic, na co się nie zgodziły...
- Wiemy, że Marian Z. groził kobietom, że wykończy je i ich rodziny - kontynuuje nasz rozmówca. - Mogły być zastraszone. Z drugiej strony, wiarygodność niektórych z nich też budzi wątpliwości.

Marian Z. wykorzystywał kobiety także do zawierania umów z firmami telefonii komórkowej, otwierał konta na ich nazwiska, zwracał się o udostępnienie kont na serwisie aukcyjnym.

Obdukcja

Marianowi Z. postawiono zarzut wielokrotnego zgwałcenia z jednoczesnym pozbawieniem wolności. Do aresztu trafił po tym, jak w połowie sierpnia na policję zgłosił się kolega 20-letniej Nikoli L. z Gdańska. Dziewczyna miała mu opowiedzieć, że na początku sierpnia Marian Z. umówił się z nią na sesję, a następnie wbrew jej woli przetrzymywał ją i wielokrotnie zgwałcił.

Z obdukcji wynika m.in., że była bita i podduszana. Gdy Mariana Z. zatrzymali kryminalni z Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gd., był zaskoczony. Nie przyznaje się do winy. Grozi mu do dwunastu lat pozbawienia wolności.

- Dla wielu młodych kobiet możliwość zaistnienia w świecie medialnym wymknęła się spoza ich racjonalnego osądu - mówi Teresa Rutkowska-Szmydyńska, prokurator rejonowa w Pruszczu Gdańskim. - Mam nadzieję, że to, co spotkało te młode kobiety, będzie przestrogą dla innych.

Imiona bohaterów zostały zmienione.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki