Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pitawal Pomorski: Tajemnicze zabójstwo barmana w Dniu Kobiet

Łukasz Kłos
sxc.hu
W tej sprawie zdumiewa wiele: profesjonalizm, z jakim zadano śmiertelny cios, okrucieństwo mordercy, a nadto... brak jakiegokolwiek motywu dla zabójstwa tego człowieka. Zagadka okrutnego mordu na 23-letnim barmanie gdańskiego Mistrala do dziś nie znalazła rozwiązania.

Cztery pchnięcia tak precyzyjne, że śmierć przyszła natychmiast. Nie oznacza to, że w ostatnich chwilach Sławek nie cierpiał. Na jego ciele biegli dostrzegli serię nakłuć. Niegroźnych, ale bolesnych. Ciało 23-latka znaleziono na podłodze kuchni baru Mistral na gdańskich Aniołkach. Skrępowane, leżało w kałuży krwi.

Mężczyzna najprawdopodobniej był zaskoczony przez napastnika. W pomieszczeniu nie było żadnych śladów walki.

- Sprawa została umorzona. Nie wykryliśmy sprawcy, wskazanie motywu okazało się niemożliwe. Pozostaje mieć nadzieję, że sprawa rozwiąże się w przyszłości - przyznaje dziś prok. Grażyna Wawryniuk, obecnie rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, wówczas prokurator w jednej z gdańskich rejonówek.

Dzień Kobiet

O zabójstwie w Mistralu prokurator Wawryniuk dowiedziała się na parkingu przed siedzibą gdańskich śledczych. Z służbową informacją czekał tam na nią komendant policji. Był piątek, 8 marca 1996 roku. Ostatni dzień tygodnia nie sprzyjał sytuacji. Trzeba było natychmiast podjąć czynności, by zgromadzony materiał jeszcze przed weekendem dotarł do analizy.

Tej samej nocy policja zanotowała włamanie kilkaset metrów od miejsca zbrodni. Ktoś okradł firmę komputerową ze sprzętu.

Mistral na Aniołkach

Bar Mistral mieścił się w kamienicy. Ulica Chodowieckiego nie dostarczała lokalowi wielu klientów. W niewielkim pasie starych domów od Medyka do Bramy Oliwskiej próżno szukać tłumów spragnionych nocnego życia. Interes się jednak kręcił. Do godz. 18 kuchnia serwowała ciepłe posiłki. Wieczorem można było pograć w bilard czy wypić coś mocniejszego.

Sławek stał za barem od kilku lat. Z półtoraroczną przerwą na obowiązkową służbę wojskową. Znał się z właścicielem. Bywało, że pracował też w innych jego lokalach.
Miły, kontaktowy. Pasjonował się zawodami żużlowymi.

Niemal 1,80 m wzrostu, średniej postury. Krótko ostrzyżony, z lekkimi zakolami na skroniach. Poza tym żadnych cech szczególnych, choć na swój sposób atrakcyjny dla kobiet.

Kiedy rankiem 8 marca znalazła go w kuchni dozorczyni budynku, leżał martwy w kałuży krwi. Jego ciało ciasno krępował sznur. I nic więcej. Żadnych rozrzuconych mebli, nic, co wskazywałoby na walkę, próbę obrony.

Dozorczynię zaalarmował mąż, który rankiem wyszedł przed budynek. W oknach baru widać było światło. Drzwi do lokalu były otwarte.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Kręcą w barze

Za policyjnymi technikami, lekarzem i prokuratorem na miejscu zdarzenia wkrótce pojawili się reporterzy telewizyjni. Ujęcie z zewnątrz. Najazd na kontuar: - Chcemy zobaczyć miejsce zbrodni. - Czerwona dioda omiotła wnętrze baru.

Odpowiedź krótka: "Proszę opuścić lokal. Teren jest zabezpieczany".
W kącie pies policyjny siedział bez kagańca, czekając na podanie tropu. Przewodnik oprowadzał po wnętrzu drugiego. Sprawdzał lokal "na obecność narkotyków".

- Powiązania przestępcze, obrót narkotykami, to były pierwsze motywy, które przychodziły wówczas na myśl - wspomina Wawryniuk. - Trzeba było zabezpieczyć każdy ślad.
Było ich jednak jak na lekarstwo. Dziesiątki odcisków palców Sławka, drugie tyle właściciela. Reszta raczej nieprzydatna w dalszym postępowaniu.

Za dwie butelki?

Pierwsze podejrzenia: próba rabunku, zakończona tragicznym finałem. Lokal ktoś w nocy przetrząsał, pośpiesznie przeglądał zakamarki. Z baru zniknęły dwie napoczęte butelki alkoholu i drobna suma z kasetki.

Rabunkowa hipoteza szybko jednak upada. Nie tylko straty są niskie, ale też grabież wyrywkowa, nieracjonalna.

- Powiem tak: gdyby ktoś chciał okraść ten bar, mógł wówczas wynieść znacznie droższe przedmioty - prok. Wawryniuk unika konkretów. Wciąż ma nadzieję na sfinalizowanie sprawy. Detal może przesądzić o winie oskarżonego.

Nakłuwany

Są też jednak poważniejsze przesłanki obalające taką wersję. Na spętanym ciele Sławka biegli dopatrzyli się wielu drobnych ran kłutych. Żadna z nich nie zagrażała życiu. Nie były poważne. Płytkie nacięcia miały najprawdopodobniej inny cel - sprawić torturowanemu ból.

Wcześniej jednak napastnik (a może było ich więcej?) skrępował zaskoczonego mężczyznę. W kuchennym pomieszczeniu nie było przecież żadnych śladów walki.

Śmierć nastąpiła później. Kilka ciosów w tył głowy - sposób ich zadania wskazywał na profesjonalizm zabójcy.

Biegły nie miał wątpliwości: - Sprawca wiedział, jak pchnąć, by spowodować natychmiastową śmierć. Te ciosy zadał profesjonalista.

Nasuwał się prawdopodobny przebieg zdarzeń: mężczyzna został najpierw spętany, następnie był dręczony, a dopiero potem napastnik zadał mu serię śmiertelnych ciosów.

- W jakim celu 23-latek miałby być dręczony? Czy wiedział bądź zaobserwował coś, co było istotne dla napastnika? Czy zadawany ból miał go skłonić do jakiegoś czynu bądź wyjawienia informacji? Nie wiemy - przyznaje prokurator prowadząca śledztwo. - Nasze ustalenia i zebrany materiał dowodowy nie potwierdziły żadnego z tych domniemań. Wiemy natomiast z całą pewnością, że nic w jego przeszłości ani też w ostatnich dniach jego życia nie wskazywało, że może się on znajdować w niebezpieczeństwie.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Spokojny Sławek

Prześwietlony życiorys i banalna diagnoza: spokojny obywatel. Żadnych zatargów z prawem, żadnych konfliktów rodzinnych. Mieszkający z babcią, ale utrzymujący kontakt z krewnymi. Sławomir lubił swoją małą stabilizację. Praca w barze sprawiała mu przyjemność.
Był uczynny, otwarty i życzliwy. Tak mówiła o nim nie tylko rodzina, ale też grono znajomych - w większości te same twarze. Od kilku lat.

Sławomir nie skrywał też żadnych tajemnic - ani kryminalnych, ani obyczajowych. Wolny od narkotyków, hazardu, nieutrzymujący podejrzanych kontaktów z półświatkiem.

- Szukając motywu, sprawdzaliśmy także, czy zbrodnia nie miała podłoża seksualnego - mówi prok. Wawryniuk. - Także nie znaleźliśmy nic, co wskazywałoby na taką możliwość.

W toku... śledztwa nie znaleziono nic, co mogłoby połączyć 23-letnią ofiarę z mordercą.
W poszukiwaniu sprawców także grono najbliższych zostało prześwietlone przez organa ścigania. Wszak mężczyzna zginął najprawdopodobniej zaskoczony przez napastnika. Któż spodziewałby się śmiertelnego ciosu od bliskiej osoby?

Śledztwo zweryfikowało jednak przypuszczenia. Hipoteza upadła.

Dwoje nieznajomych i taksówki

Policjanci, wraz z prokuraturą, przesłuchali kilkudziesięciu świadków, by szczegółowo odtworzyć ostatnie godziny barmana przed śmiercią. Biegły ustalił przybliżony czas jego zgonu między godz. 2 a 5 nad ranem w piątek, 8 marca. Większość gości opuściła Mistral już przed północą. O godz. 23.30 w lokalu pozostało tylko dwoje nieznajomych. Nikt ze świadków nie potrafił podać ich tożsamości.
- Być może byli to sprawcy, ale również mogli oni wkrótce po tej godzinie wyjść, a do baru wtargnął kto inny - zaznacza prok. Wawryniuk.

Nie pomogło sprawdzenie pozostawionych w barze dokumentów tożsamości. Okazały się zgubą klientów sprzed kilku miesięcy.

W nadziei na pozyskanie dodatkowych szczegółów przesłuchano taksówkarzy obsługujących tamtej nocy gości Mistrala. Nikt sobie jednak nie przypominał, by ktoś późną nocą zamawiał transport.

Tuż po kolacji

Ktoś musiał wiedzieć, że lokal szybko pustoszeje, ale barman nie zamyka go wcześniej niż koło godz. 2 w nocy. Ktoś musiał znać zwyczaje chłopaka: że zawsze po skończonym dniu jada kolację na zapleczu; że nigdy nie siądzie do niej, póki ostatni klient nie opuści baru; że przez tę krótką chwilę sala jest niepilnowana i łatwo się do niej zakraść.

Tamtej nocy Sławek był tuż po kolacji. Alarm nie był jeszcze uzbrojony. Drzwi niezamknięte na klucz, ale zamki nie nosiły śladów włamania. Może to oznaczać, że sprawca wtargnął na tyle wcześnie, że Sławomir nawet się nie szykował do zamknięcia baru.

Morderstwo późną nocą nie mogło być przypadkowe z kilku powodów: sposób skrępowania 23-latka, precyzja ciosu i ślady dręczenia świadczyły o tym, że zabójstwo dokonane zostało z rozmysłem. W dodatku przez profesjonalistę.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki