18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pitawal Pomorski: Nielegalna broń wciąż krąży po Polsce

Tomasz Modzelewski
Robert Kwiatek
Sprawa potrójnego zabójstwa, jakie miało ostatnio miejsce w Gdańsku, zwróciła uwagę na problem handlu bronią. Statystyki wskazują, że jest lepiej niż jeszcze dekadę temu, choćby dlatego, że każdego roku CBŚ rozbija dziesiątki grup przestępczych, a funkcjonariusze konfiskują kolejne "arsenały". Tyle że nielegalna broń wciąż krąży po Polsce.

35 pistoletów maszynowych i ponad 1300 sztuk innej broni odzyskała polska policja w roku 1991. Później przechwytywała jej już tylko więcej. Apogeum nastąpiło w roku 1995, gdy odzyskano ponad 3500 sztuk broni i w roku 2000, gdy w ręce policji wpadło 114 pistoletów maszynowych. Najwyraźniej dopiero od tego momentu rynek przestępczości zorganizowanej, związanej z nielegalnym handlem bronią, jest lepiej inwigilowany. A więc od czasu, gdy biura do walki z przestępczością zorganizowaną i przestępczością narkotykową KGP zostały połączone w jeden organizm - Centralne Biuro Śledcze.

- Skuteczne działania policyjne pozwoliły na zlikwidowanie 244 grup - pochwaliło się CBŚ w raporcie podsumowującym pierwszy rok działalności. Kilkadziesiąt z tych grup zajmowało się przestępczością o zasięgu międzynarodowym. W kilkunastu przypadkach cudzoziemcami zainteresowało się CBŚ z powodu spraw związanych z handlem bronią i amunicją.
Ale policyjne statystyki to nie wszystko. Podsumowując lata 90. swoją część dołożyć do nich mógłby także UOP, i to nie tylko w zakresie broni. Dekadę temu media obiegła informacja, że UOP zajął się sprawą sprzedaży łodzi do Nigerii przez ustecką stocznię. Jak stwierdziła wówczas prokuratura, umowa opiewała na łodzie poszukiwawczo-ratownicze, a z Polski wypłynęły... bojowe. Bo o ile montaż noktowizorów można było wytłumaczyć, to jak wyjaśnić zamontowanie urządzeń do karabinów maszynowych?

Rzeka płynie z południa

- Broń może być przemycona z zagranicy, legalnie kupiona w kraju, gdzie dostęp jest łatwiejszy, ukradziona od posiadaczy indywidualnych lub pochodzić z napadów - wylicza gen. Adam Rapacki, który jako zastępca komendanta głównego policji nadzorował działania "kryminalnych".

Najbardziej znanym w Polsce przypadkiem kradzieży jest historia, która wydarzyła się jeszcze w latach 90. Wówczas to zapasy jednostki wojskowej na warszawskim Bemowie zostały uszczuplone o kilkadziesiąt pistoletów.

- Takie przypadki zdarzają się na całym świecie - przyznaje dr Piotr Chlebowicz z Katedry Kryminologii i Polityki Kryminalnej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, który właśnie przygotowuje książkę poświęconą m.in. temu tematowi.
Ale kradzieże to nie wszystko, a wręcz przypadki relatywnie rzadkie. Częściej można spotkać się z próbami nielegalnego transportu broni do Polski. Na ślad takich transportów wpadli detektywi z czeskiego urzędu ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej. Przez ponad pół roku obserwowali grupę osób, która oferowała "sprzedaż większej ilości broni, amunicji i materiałów wybuchowych". Jako że asortyment był oferowany klientom zagranicznym, głównie z Polski, czeskie służby nawiązały współpracę z polską Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Efektem było zatrzymanie w ubiegłym roku trzech osób.

- Do przerabiania pierwotnie niedziałającej broni dochodziło na północy Moraw. Tam też miały odbywać się spotkania wszystkich podejrzanych. Dla przykładu cena karabinu wynosiła ok. 1 tysiąca euro. Klientów - odbiorców grupa poszukiwała poza Czechami, głównie w Polsce - poinformował w komunikacie prasowym czeski urząd w listopadzie ubiegłego roku.
Kupiona broń miała być transportowana nie tylko do Polski, ale i dalej - do Afryki, a także Azji.

- Unia Europejska jest ogromnym terytorium, więc ze swobodnego ruchu towarów korzystają także środowiska przestępcze - przyznaje dr Chlebowicz.

I z tej możliwości, braku granic, skorzystała właśnie grupa, która na początku ubiegłego roku została rozbita przez krakowski CBŚ. Łącznik w Czechach organizował broń i amunicję, na którą otrzymywał zamówienia od polskich grup przestępczych. Po zatrzymaniu podejrzanych, prokuratura postawiła zarzuty dziesięciu osobom. Inna sprawa - przerwanego w listopadzie - przerzutu broni z terytorium Czech jest jeszcze w toku.

- Dzięki temu zlikwidowany został kanał przemytu materiałów wybuchowych i broni do Polski - mówi krótko ppłk Maciej Karczyński, rzecznik ABW.

Jednak sprawy nielegalnego obrotu bronią nieczęsto kończą się w sądzie. Na Pomorzu w ciągu ostatnich dwóch lat wydział V Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, która zajmuje się przestępczością zorganizowaną, ukończył raptem jeden akt oskarżenia.

Kolekcjonerzy bez powiązań

- W okresie ostatnich dwóch lat skierowany do sądu został akt oskarżenia przeciwko Adamowi K. [to jedna z ofiar potrójnego morderstwa - przyp. red.] Postępowanie zakończyło się wydaniem decyzji o umorzeniu postępowania z powodu śmierci oskarżonego - mówi Zbigniew Niemczyk, zastępca prokuratora apelacyjnego w Gdańsku.

Umorzeniem zakończyła się także sprawa młodego kolekcjonera z Sopotu, u którego policjanci odnaleźli półtora roku temu m.in. elementy granatnika przeciwczołgowego, pociski przeciwlotnicze, zapalniki oraz części karabinu Mauser. Sprawa nigdy nie trafiła do sądu. Dlaczego? - Została umorzona z powodu znikomej szkodliwości społecznej czynu - tłumaczy Barbara Skibińska, szefowa sopockiej prokuratury. - Jeśli ktoś nie ma wymaganego pozwolenia to sprawa na ogół kończy się aktem oskarżenia, ale istotne również jest, czy broń nadaje się do użytku.

W tym przypadku część uzbrojenia była pamiątką po dziadku. Tyle że tłumaczenie "jestem kolekcjonerem" policjanci słyszą częściej, a zdarzają się przypadki, że taka broń ciągle nadaje się do użytku.

W jednym nasi rozmówcy są zgodni - problem jest mniejszy niż jeszcze dziesięć lat temu, a wynika to chociażby z załagodzenia sytuacji na Bałkanach. - Jeszcze w latach 90. grupy albańskie czy jugosłowiańskie również przerzucały broń dla świata przestępczego - zwraca uwagę gen. Rapacki.

Ale tego typu powiązania międzynarodowe to czasami już sprawy, w cieniu których można dostrzec służby specjalne.

Pod kontrolą agentów

Nie bez powodu na samym początku lat 90. Wojskowe Służby Informacyjne podjęły temat kontrwywiadowczej ochrony przemysłu związanego z produkcją broni.

- Każde służby specjalne, zwłaszcza wojskowe, obejmują zbrojeniówkę kontrolą wywiadowczą - zastrzega płk Aleksander Makowski, który jeszcze dekadę temu współpracował z polskim wywiadem. Spotkał się nawet z informacją, że jakaś partia broni została sprzedana z Polski do Afganistanu. - Ale to plotka - zastrzega.

Zweryfikowaniem podobnych plotek na temat nielegalnego kursowania broni po Europie zajęli się słoweńscy dziennikarze. Efekt swojego śledztwa opisali w książce "W imieniu państwa". Wśród niechlubnych bohaterów ich publikacji pojawiły się także polskie nazwiska - te same, które ujawnione zostały w raporcie Antoniego Macierewicza na temat działalności Wojskowych Służb Informacyjnych. Zdaniem Mateja Surca i Blaza Zgagi statki z pociskami SA-16 AA i AT-4 miały wypłynąć z gdyńskiego portu. Podobne informacje - o tym, że jedna z polskich firm była zaangażowana w transport broni do b. Jugosławii i Somali - pojawił się w raporcie ONZ.

Antoni Macierewicz tematowi nielegalnego handlu bronią poświęcił kilkanaście stron swojego raportu, opisując m.in. przerzut pistoletów w kontenerach z makaronem należących do przedsiębiorstwa z Malborka. Odbiorcą miała być estońska grupa przestępcza. - Operacje handlu bronią prowadziły do wchodzenia w związki z grupami terrorystycznymi - stwierdził, opierając się m.in. na dokumentacji poświęconej polsko-arabskiej spółce.

Najsłynniejszy sprzedawca broni

- Swoje podstawy miało też chociażby stwierdzenie, które padło kilka lat temu, że Wiktor Bout sprzedawał uzbrojenie wszystkim armiom świata oprócz Armii Zbawienia - mówi dr Chlebowicz, jednocześnie zwracając uwagę, że działalność tej osoby wkracza już w temat międzynarodowego handlu uzbrojeniem i niejasnej roli służb specjalnych.
Popularność Bouta po emisji filmu "Pan życia i śmierci" z Nicolasem Cage'm w roli głównej wzrosła na tyle, że po zatrzymaniu oficerowie chcieli sobie z nim robić zdjęcia, a przynajmniej twierdzi tak sam Bout. To właśnie na jego biografii została oparta historia przedstawiona w obrazie. Co ciekawe pochodzący z dawnego ZSRR "przedsiębiorca" zatrzymany został przez służbę antynarkotykową.

- Oni nie chcą znać prawdy - powiedział już po zatrzymaniu w telefonicznym wywiadzie udzielonym stacji Russia Today. - Wierzą tylko w to, czym zostali nakarmieni przez massmedia i ludzi, którzy rządzą tym krajem. Główny bohater filmu żartuje, że sprzedawał broń wszystkim poza Usamą bin Ladenem z powodu... wystawiania czeków bez pokrycia.

- Największymi handlarzami broni na świecie są państwa, które mają w tym swój interes - taka właśnie jest konkluzja filmu "Pan życia i śmierci". - Faktycznie ocieram się o sadystycznych i nikczemnych facetów nazywających się przywódcami, tylko że część z nich jest wrogami naszych wrogów - mówi główny bohater tego filmu. - Może jestem złem, ale pechowo dla ciebie złem koniecznym.

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki