Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pitawal Pomorski: Nie ma zbrodni doskonałej. Zawsze zostaje ślad...

Dagmara Olesińska
Janusz Wójtowicz/Archiwum
Podrobić można wszystko, ale żadna z imitacji nie będzie idealna. Zbrodni doskonałej też nie ma, zwłaszcza przy obecnym, nieustannie postępującym rozwoju techniki.

- To, co możemy dziś, jest nieporównywalne z tym, co było 10 lat temu - przyznaje Janusz Skosolas, naczelnik gdańskiego laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. - Sprawca zawsze zostawia ślady i nawet jeżeli dziś nie jesteśmy w stanie ich zidentyfikować, to jest bardzo prawdopodobne, że uda się to za kilka lat. Zresztą każda zbrodnia odciska na przestępcy swoje piętno.

Czytaj także: Pitawal Pomorski: Te zbrodnie w 2011 r. bulwersowały najbardziej
Wiele postępowań zostaje umorzonych np. z braku odpowiedniego materiału dowodowego. W piśmie, które o tym informuje, zawsze jednak znajduje się formuła, mówiąca, że nadal będą prowadzone czynności pozaprocesowe, aby doprowadzić do znalezienia spra- wcy. - Często ludziom wydaje się, że ta formuła jest na odczepnego, żeby nikt nie posądził policji, iż nic nie robi - przyznaje nacz. Janusz Skoso- las. - To nieprawda. Cały czas wracamy do starych spraw, a dzięki coraz to nowszemu sprzętowi mamy możliwość powrotu do tych naprawdę dawnych. Obecnie po raz kolejny trwa procedura sprawdzania linii papilarnych, których kilka lat temu nie było w systemie. Sprawdzamy, czy od tamtego czasu się nie pojawiły.

Spraw, do których się wraca po latach, jest bardzo dużo. Jakiś czas temu udało się np. znaleźć i skazać przestępców winnych morderstwa kobiety ze Słupska w latach 80.

- Na miejscu zdarzenia zabezpieczono materiał dowodowy, który w tamtym czasie był niemożliwy do zbadania - opowiada nacz. Skosolas. - Były to niedopałki papierosów. Sprawcy byli w domu kobiety i torturując ją - palili. Po tylu latach udało nam się przebadać ten materiał, a sprawcy zostali skazani na wieloletnie więzienie.

Naczelnik gdańskiego laboratorium sam chętnie wraca do swoich starych spraw. W 1999 roku, gdy pracował jeszcze w miejskiej komendzie policji w Gdyni zajmował się sprawą zabójstwa Mirosława S. Nie udało mu się wykryć winnego. Do sprawy wrócił pracując w Archiwum X Wojewódzkiej Komendy Policji.

- W odnalezieniu przestępcy pomógł przypadek - wspomina policjant. - Mężczyzna, który dokonał tej zbrodni, bardzo głęboko się ukrył, bo pod innym nazwiskiem i w województwie mazowieckim. Ale tam również brał udział w przestępstwie i jego linie papilarne pojawiły się w systemie. W ten sposób udało się go złapać i skazać.

Czytaj także: Co się dzieje za murami więzienia w Sztumie?

Dziś można już zbadać niemal wszystko. Możliwości gdańskiego laboratorium kryminalistycznego rozciągają się od analizy linii papilarnych po kod genetyczny. W skład laboratorium wchodzi pięć sekcji - daktyloskopii i transeo- logii, mechanoskopii i broni, badań dokumentów i technik wizualno - komputerowych, chemii oraz biologii. - W tej pierwszej eksperci badają linie papilarne dłoni, ale i ze stóp - tłumaczy nacz. Janusz Skosolas. - Ostatnio w sprawie kradzieży biżuterii w jednym solariów wykryliśmy sprawcę właśnie dzięki śladom stóp.
W trzeciej sekcji laboratorium kryminalistyczne może m.in. badać intensywnie zakłóconą mowę zarejestrowaną na różnych nośnikach. To właśnie ta technika była wykorzystywana ostatnio w sprawie Krzysztofa Olewnika.

Czytaj więcej na temat porwania Krzysztofa Olewnika

- Gdy dwoje ludzi rozmawia i spodziewa się, że są podsłuchiwani, zagłuszają dźwięk np. muzyką z radia - wyjaśnia nacz. Skosolas. - Gdy wiemy, co to za piosenka, jesteśmy w stanie ją usunąć i dokładnie usłyszeć rozmowę toczącą się w tle. Rzecz zupełnie magiczna.

Jednym z ostatnich i najbardziej kosztownych nabytków jest pracownia biologiczna. Pozwala badać materiał genetyczny, czyli krew, ślinę czy naskórek zabezpieczony na miejscu zdarzenia.

Nowe laboratorium PG może badać dzieła sztuki

Laboratorium mikroskopii elektronowej na Wydziale Chemicznym Politechniki Gdańskiej rozpoczęło pracę prawie miesiąc temu.

Ma ono przede wszystkim badać korozję materiałów, co wiąże je z przemysłem, ale jeden z mikroskopów - Romanowa - ma też inne możliwości. Bardzo dobrze nadaje się do badania autentyczności dzieł sztuki czy prawdziwości podpisów poprzez porównanie atramentu. - Każdy produkt ma coś w rodzaju linii papilarnych, dzięki temu możliwe jest stwierdzenie jego autentyczności - wyjaśnia prof. Kazimierz Darowicki, kierownik Katedry Elektrochemii, Korozji i Inżynierii Materiałowej PG.

Czytaj także: Poszukiwani przestępcy z województwa pomorskiego (ZDJĘCIA)
Dzięki pobraniu prób wielkości milimetra kwadratowego np. z obrazu można orzec, czy jest prawdziwy, czy to tylko podróbka. W laboratorium mikroskopii elektronowej można też badać znaleziska archeologiczne. Znane są dziś metody wytwarzania przedmiotów w różnych epokach i stosowane stopy metali. Dzięki temu możliwe jest porównanie składu i struktury współczesnych znalezisk. Trzecim, kryminalistycznym, zastosowaniem politechnicznego laboratorium jest badanie pochodzenia narkotyków, alkoholu i papierosów. Profesor Darowicki podkreśla, że wszystkie te możliwości to tak naprawdę poboczna działalność, bo przede wszystkim jego zespołowi badawczemu zależy na badaniu wczesnych oznak zniszczeń materiałów, szczególnie ze względu na przyszłe budowy elektrowni jądrowych w regionie. Dlatego ma nadzieję rozwinąć i rozbudować obecne laboratorium o kolejne sprzęty.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki