Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pisanka po norwesku, święconka w Wielkiej Brytanii. Jak spędza się święta za granicą?

Magdalena Damps
Archiwum prywatne
Żurek i biała kiełbasa w Anglii, śmigus-dyngus i zajączek w Norwegii, rezurekcja w polsko-angielskim kościele. O polskich świętach za granicą pisze Magdalena Damps.

W Anglii Wielkanoc kojarzy się głównie z czekoladowymi jajami, w Norwegii wyjeżdża się w góry na narty, rozpoczyna się sezon na łódki i zajada czekoladą i pomarańczami. Jest inaczej niż w Polsce, ale nie gorzej.

Alina, Agata, Natalia i Weronika mieszkają, pracują i uczą się poza granicami kraju. Tam ułożyły sobie życie i są szczęśliwe. Tam spędzą Wielkanoc, radośnie i na swój sposób. Będzie inaczej niż w ich rodzinnych domach w Polsce, ale każda się stara, by chociaż niektóre z polskich tradycji i zwyczajów wpleść w kulturę, w której teraz żyją.

Do chłodnej Skandynawii już przyszła wiosna, angielska pogoda też jest niezmienna.

Norweska Paaske

Alina Roheim mieszka w Norwegii od pięciu lat. Przyjechała na wakacje do ojca, który pracował na jednej z norweskich wysp. W trakcie pobytu poznała Bjorna, zakochała się i została. Dziś Bjorn jest jej mężem. Alina szybko się zaaklimatyzowała. Od czterech lat pracuje jako asystent wielokulturowy w tamtejszym przedszkolu. Udziela Polakom korepetycji z norweskiego, a po świętach będzie prowadzić zajęcia zumby.

Agata Klawikowska decyzję o przeprowadzce do Norwegii podjęła wspólnie z mężem. Chcieli zmienić życie, spróbować czegoś innego, przeżyć przygodę. Do wyjazdu dobrze się przygotowali. Jarek wyjechał pierwszy, z pomocą teścia, znalazł pracę i mieszkanie, Agata dołączyła do niego na stałe z córką Idą po ośmiu miesiącach. Początkowo mieszkali w Stavanger w największej miejscowości w swoim regionie. Pracowała w tamtejszej sobotniej szkole katolickiej polskiej oraz jako nauczycielka w przedszkolu. Jednocześnie kończyła studia w Polsce. W Norwegii urodziła drugą córkę - Odę, a od czterech miesięcy są szczęśliwymi posiadaczami domu na Finnoy, wyspie liczącej 2000 mieszkańców. Ich dom jest oddalony o 500 metrów od domostwa Aliny. Są siostrami. Alina spędzi Wielkanoc w Norwegii po raz czwarty, Agata po raz trzeci.

Wielkanoc w Norwegii nazywa się Paaske. Dla Skandynawów te święta - podobnie jak u nas - to czas bardzo rodzinny, ale spędzają je zupełnie inaczej niż w Polsce. Norwegowie rozpoczynają święta w Wielki Czwartek. Tamtejszą świąteczną tradycją są rodzinne wyjazdy na narty, podczas których wszyscy zajadają się czekoladą i pomarańczami. Mieszkańcy wysp mający łódki otwierają sezon żeglarski. W trakcie Wielkiego Tygodnia rodzice zabierają dzieci na spacery i na kuchni polowej gotują jajka. Nie celebruje się śniadania wielkanocnego. Jest rodzinny obiad, na którym tradycyjnie podaje się udziec jagnięcy.

- W tym roku wspólnie z teściami świętuję po norwesku, ale robimy również fuzje norwesko - polskie - mówi Alina. W Wielki Czwartek wyjechała z mężem, teściami i rodziną szwagra do domku w górach.

- Będziemy się opalać, pójdziemy na narty, zabierzemy z sobą termosy z kakao, no i oczywiście czekoladę i pomarańcze - planuje. - W sobotę wracamy, a w niedzielę wielkanocną idziemy do Agaty na wspólne, wielkanocne śniadanie. Włączymy skype i wirtualnie podzielimy się jajeczkiem z rodzicami.

Bo Agata do polskich tradycji wielkanocnych przywiązuje ogromną wagę.

- Zależy mi na tym, by moje córeczki, pomimo iż mieszkamy tutaj, poznały wszystkie polskie zwyczaje - opowiada siostra Aliny. - Będziemy malować pisanki, pojedziemy do polskiego kościoła ze święconką, w niedzielę na mszę i zjemy wielkanocne śniadanie. Planujemy też wycieczkę, piknik i lody. W poniedziałek będziemy z Idą szukać zajączka.

W Norwegii nie ma tradycji lanego poniedziałku, Alina i Agata same przeniosły ten zwyczaj na wyspę. - Tak jak robiłyśmy to na Kaszubach, tak tutaj odwiedzamy polskie i norweskie domy, mieszkańców dyngujemy jałowcem albo kropimy wodą - opowiada Alina. - Tutaj ludzie są bardzo otwarci na tradycję, reagują uśmiechem.

Straszne Easter Eggs Hunt

Natalia Szostak w Wielkiej Brytanii mieszka już ponad 3 lata. Zrobiła licencjat z psychologii na tamtejszym uniwersytecie, dostała się na studia doktoranckie z psychologii eksperymentalnej.

Mieszka z Tadeuszem - swoim chłopakiem - i kotką Zoe. W pobliżu mieszkają również siostra Tadeusza i jego ojciec. Widują się często, odwiedzają w tygodniu, razem spędzają święta. Natalia spędzi je w Anglii po raz czwarty.

Nie przepada zbytnio za angielską tradycją świąteczną.

- Mimo iż nie jestem osobą wierzącą, święta Wielkanocy w Anglii bardzo mnie rażą - mówi. - Nie znaczą nic i są bardzo komercyjne. Anglicy w te święta jedzą czekoladę, może niektórzy robią obiad czy kolację, ale dla statystycznego Anglika te święta kojarzą się tylko z czekoladą. W telewizji puszczane są reklamy tak zwanych Cadbury Easter Eggs, moim zdaniem niesmacznych i dużo za słodkich. Ci, którzy mają dzieci, czasem bawią się w Easter Egg Hunt, niektórym znany z amerykańskich filmów. Chowa się czekoladowe jajka w ogródku, dzieci szukają, a co znajdą, to zjedzą.

Dom w żonkilach

Weronika Sętkowska pochodzi z Gdyni. Do Wielkiej Brytanii przyjechała 15 miesięcy temu - do brata, który mieszka tu z dziećmi. Mieszka w typowym, niewielkim, angielskim miasteczku w West Sussex. Pracuje jako pielęgniarka w domu opieki dla osób starszych, często ciężko chorych. Weronika mówi, że miała szczęście z tą pracą, bo to jedna z najlepszych tego typu placówek w południowej Anglii.

To będą jej drugie święta zagranicą. W Wielki Piątek pracowała do 22, w wielkanocną sobotę skończy pracę o 15. W świąteczną niedzielę planuje pójść z bratem i jego dziećmi na uroczystą mszę do polskiego kościoła w Brighton. - W sobotę chcę wygonić brata z koszyczkiem do święcenia - mówi. - Wspólnie zjemy wielkanocne śniadanie, ale na tym pewnie świętowanie się skończy i wrócimy do szarej rzeczywistości. Brakuje mi świąt takich jak w Polsce. Spędzaliśmy je w dużym rodzinnym gronie, odwiedzaliśmy się . Tutaj mam tylko brata, nie ma kogo odwiedzić, a praca czasem wykańcza. W sklepach wszechobecne są czekoladowe jajka. Są niemal na każdym kroku, ale na ulicach jest o wiele spokojniej niż podczas Bożego Narodzenia. Królowa nadała poniedziałkowi status "Bank Holiday", czyli dnia wolnego od pracy i większość raczej cieszy się z tego, niż przeżywa święta.

Natalia, choć deklaruje się jako osoba niewierząca, stara się do swojego angielskiego domu przenieść polskie tradycje świąteczne. - W ubiegłym roku, podobnie jak i dwa lata temu, zaprosiłam na Wielkanoc koleżanki ze studiów - ze Szwecji i z Rumunii - opowiada Natalia. - Przygotowałam tradycyjny żurek, jajka faszerowane pieczarkami, wędliny, a mój chłopak zrobił pasztet. Wszystkim bardzo smakowało!

Natalia na Wielkanoc dekoruje dom tulipanami i żonkilami.

- Wielkanoc to bardzo ważne chrześcijańskie święto - zaznacza. - Jednak dla mnie jest to celebracja wiosny, radości i rodziny.

W tym roku święta w domu Natalii i Tadeusza będą wyglądały nieco inaczej niż w poprzednich latach. W Wielki Czwartek Tadeusz miał urodziny, w związku z tym w niedzielę wielkanocną ruszają na urodzinową wycieczkę. - Ale białą kiełbasę pewnie kupię i żurek ugotuję - dodaje Natalia.

Weronika, Agata, Alina, Natalia - każda ma własny sposób na święta, ale wszystkie ten wyjątkowy czas spędzą z najbliższymi.

- Tak naprawdę nieważne, gdzie się świętuje, ważne z kim - mówi Agata.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki