W ostatnich dniach radni Gdańska złożyli u prezydenta wniosek o nadanie ulicy tzw. Nowej Słowackiego imienia Alei Żołnierzy Wyklętych. Inicjatywa pochodziła od środowisk kombatanckich i kibiców - Stowarzyszenia Lwy Północy. Jak Pan to skomentuje?
Przede wszystkim z radością, że pamięta się o Żołnierzach Wyklętych, że pamiętają o nich nie tylko środowiska naukowe czy środowiska patriotyczne. Cieszy mnie, że o tym bardzo istotnym zjawisku w historii Polski pamiętają też kibice i młodzież.
Pan był jednym z pierwszych, który zaczął głośno mówić o Żołnierzach Wyklętych. Kiedy to się zaczęło?
Myślę, że to było na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy zorientowałem się że podziemie niepodległościowe walczące po 1944 roku, ciągle jest w tzw. szarej strefie. Wtedy, łącznie z badaniami naukowymi, starałem się nagłośnić tę problematykę. Dziś na szczęście już mnóstwo ludzi wie o Żołnierzach Wyklętych.
Czy na tej drodze, o której Pan teraz mówi, spotykał Pan jakieś szczególne utrudnienia?
Tak, zdecydowanie. Zainteresowanie części władz samorządowych i niektórych władz państwowych było mocno ograniczone. Nie rozumiano problemu. W świadomości prezydentów Polski pobrzmiewały echa propagandy PRL-u, zgodnie z którą Żołnierze Wyklęci to byli bandyci. Dopiero badania naukowe i długoletnia kampania pozwoliły zmienić ten wizerunek i pokazać prawdę.
A jak jest dziś? Mam wrażenie, że pamięcią o Żołnierzach Wyklętych rozgrywa się politycznie. Tak się utarło, że mówi się o nich znacznie częściej po prawej stronie sceny politycznej.
Oczywiście, że się rozgrywa politycznie. Bo w polityce wszystko próbuje się rozgrywać politycznie. Każdy element naszego życia jest przez polityków ceniony, jeśli może być argumentem w walce o swoje zdanie. Natomiast politycy konserwatywni mają chyba większą wrażliwość na problematykę Żołnierzy Wyklętych. Może dlatego, że wśród nich mają swoje korzenie. Natomiast bywa tak, że korzenie polityków z lewej strony wywodzą się z aparatu bezpieczeństwa i represji władzy komunistycznej.
Ale to był inny świat, lata pięćdziesiąte, Stalin i stalinizm w Polsce. Pan sugeruje, że pokłosie tamtego stanu rzeczy jest odczuwalne do dziś?
Jeżeli dziadek opowiadałby panu codziennie wieczorem bajki o bandycie Łupaszce, to taka wizja zostałaby panu utrwalona i minęłoby trochę czasu, zanim przyswoiłby pan sobie prawdziwe informacje. Natomiast gdyby ktoś panu od razu przedstawiał wiedzę rzeczywistą, to byłoby to o wiele prostsze.
Czytaj więcej w poniedziałkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z 7.10.2013 r.[/b]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?