Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Hallmann: MMA to moja pasja, ale pieniądze w życiu też są ważne [ROZMOWA]

Łukasz Żaguń
archiwum prywatne
Z Piotrem Hallmannem, pochodzącym z Gdyni zawodnikiem MMA, rozmawia Łukasz Żaguń

W ostatnim czasie zrobiło się o Panu bardzo głośno. Radzi sobie Pan z tym?

- Ja po prostu muszę sobie z tym radzić. Nastawiając się na sukces, każdy musi liczyć się z tym, że będzie o nim głośno. Jestem świadomy, że jest to część mojej pracy. Staram się jednak na tym nie skupiać. Wiem, co teraz zyskałem i wiem też, że mogę to łatwo stracić. Teraz skupiam się na tym, co dzieje się na sali. To jest priorytet.

Czy to prawda, że trenował Pan kiedyś piłkę nożną?

- Nie, to nie jest prawda. Krążą w internecie czasami błędne informacje o mnie. Przecież nie można nazwać trenowaniem faktu, że kiedyś, gdy byłem młodszy, kopałem z kolegami piłkę na podwórku.

Czemu zatem MMA?

- Zawsze ciągnęło mnie do sportów walki. Jak byłem młody, oglądałem filmy karate. Kiedy jednak zacząłem trenować mieszane sztuki walki, właściwie nie wiedziałem, co to takiego. Usłyszałem gdzieś o tym i chciałem spróbować swoich sił w bardzo wymagającej dyscyplinie. Gdy zacząłem walczyć, dotarło do mnie, że to jest właśnie to.

W MMA czuje się Pan chyba jak ryba w wodzie...

- (śmiech) Myślę, że można tak powiedzieć. MMA to dyscyplina chyba najbardziej zbliżona do realnej walki i jednocześnie bardzo wymagający sport.

MMA to pasja, czy sposób zarabiania pieniędzy? A może jedno i drugie?

- Dla mnie to pasja. Wiadomo jednak, że nikt nie chce nic robić za darmo. Cieszy mnie to, że mogę robić to, co lubię i jednocześnie zarabiać pieniądze. Moim celem nie jest jednak kasa. Kiedy rozważam propozycje, nie jest dla mnie najważniejsze to, która oferta wiąże się z większą gratyfikacją. Dla mnie MMA to jest sposób na realizowanie siebie. Trenuję od 12 lat. Można powiedzieć, że cały czas dokładam do interesu. Pewnie minie jeszcze trochę czasu, zanim mi się to wszystko zwróci. Oczywiście, każdy lubi pieniądze. Tego nie da się ukryć. Ja jednak wkładam mnóstwo energii w to, co robię i to jest najważniejsze.

Podpisał Pan niedawno kontrakt z UFC. To było marzenie, czy cel?

- Myślę, że jedno i drugie. Chciałem się dostać do UFC i to nie była jakaś moja fantazja. Moim zdaniem, to było realne marzenie. Oczywiście nie wiedziałem, czy ono się spełni. Bardzo mi jednak zależało na tym, by je zrealizować.

Jakie są Pana pierwsze wrażenia po debiucie w UFC?

- Co do organizacji - oceniam ją bardzo pozytywnie. Mam tylko nadzieję, że zagoszczę w tej federacji na dłużej.

Teraz czeka Pana gala w Manchesterze, a konkretnie pojedynek z Amerykaninem Alem Iaquintą. Ma Pan już plan na tę walkę?

- Zawsze jest jakiś plan, ale zdradzać go nie zamierzam. Tajemnica wojskowa (śmiech). Każda walka wygląda inaczej. Wiem jedno - jestem przygotowany. Przed poprzednią walką bardzo mocno trenowałem. Nie inaczej jest teraz. Było trochę odpoczynku po pojedynku z Trinaldo, ale szybko wróciłem do treningów. Jestem dobrej myśli.

Trafił Pan do UFC. Jeden cel został wykonany. Co teraz?
- Teraz trzeba wziąć się do roboty, rozwijać się i piąć na sam szczyt! Chcę wygrywać każdą kolejną walkę. Pojedyncze starcia same w sobie będą celem. Muszę stawiać krok po kroku. Nie mam zamiaru od razu rzucać się na głęboką wodę. Do wszystkiego trzeba dochodzić stopniowo.

W 2014 roku UFC zagości w Polsce. To chyba dobra wiadomość...

- Oczywiście. UFC stale się rozwija. Gale są organizowane w różnych zakątkach świata. Myślę, że Polska jest gotowa na przyjęcie federacji UFC.

Czuje Pan teraz na sobie większą presję wyniku?

- Nie podchodzę do tego w ten sposób. Przyznam jednak szczerze, że Polaków w UFC jest zbyt mało. Przydałoby się nas jeszcze kilku, może dwóch, trzech. Myślę jednak, że organizacja takiej gali w Polsce, przyczyni się do tego, że to grono trochę się powiększy.

Nie mogę Pana nie zapytać o KSW. Dla wielu to parodia. Jak Pan postrzega tę organizację?

- Powstrzymam się od negatywnych komentarzy.

Czyli nie jest Pan pod wrażeniem KSW?

- Moim zdaniem, sama polityka organizacji, a przede wszystkim dobieranie pojedynków, pozostawia wiele do życzenia. To nie jest miejsce, gdzie naprawdę można się sprawdzić. Oczywiście, nie brakuje tam dobrych zawodników, w tym kilku Polaków. Prawda jest jednak taka, że każdy, kto trochę się zna na sporcie, sam może wyciągnąć wnioski.

Ale ludzie lubią cyrk...

- Faktycznie, można spojrzeć na to w ten sposób. Myślę jednak, że wynika to po części z błędnych stereotypów i przekonań, które się w ludziach zakorzeniły. Ostatnio odwołana została u nas jedna z gal MMA, bo nie sprzedały się bilety w takiej liczbie, jak to było zaplanowane. To jest oczywiście negatywny obraz MMA, ale do tego przyczynia się też właśnie KSW. Ludzie żyją w pewnej niewiedzy. Czysto sportowa rywalizacja spychana jest na bok. Taki obraz jednak jest obecnie kreowany. Dla mnie osobiście czasami ludzi się po prostu okłamuje.

Rozumiem, że wyklucza Pan, iż kiedyś mógłby podpisać kontrakt z federacją KSW...

- Daleki jestem od takich deklaracji. Nie wiadomo przecież, w jakim kierunku pójdzie ta organizacja. Niektóre elementy są naprawdę dobrze zorganizowane. Ja sam jednak idę inną drogą. To też o czymś świadczy.

W jednym z wywiadów mówił Pan o tym, że zasmakował kiedyś biedy. Teraz na brak pieniędzy nie może Pan narzekać. Woda sodowa nie uderzy do głowy?

- W tym momencie nie może, bo nie mam tych pieniędzy aż tak dużo. Aby utrzymać pewien poziom, musiałem rezygnować z wielu rzeczy. Praktycznie wszystkie oszczędności wydawałem na sport i treningi. Na nadmiar pieniędzy chyba nigdy nie będę narzekał.

Chyba że będzie Pan gwiazdą UFC.

- (śmiech) Też w to wierzę.

Skąd się wzięła ksywka "Płetwal"?

- Trener nadaje nam różne ksywki. W moim przypadku ma to związek w dużymi, szerokimi stopami. Mój trener mnie tak nazwał i to się po prostu przyjęło. Przyzwyczaiłem się. Na początku co prawda nie byłem z tego zadowolony, ale nie walczyłem, bo to zawsze przynosi odwrotny efekt (śmiech).

Jaki jest Piotr Hallmann na co dzień?

- Nie wiem. Trudno charakteryzować swoją osobę. Jestem normalny. Powiem tak - jestem człowiekiem prostym i mówię prosto. Chyba nie ma ze mną wielkich problemów, ale od oceniania są inni.

Ma Pan jakieś skryte marzenia?

- One głównie wiążą się ze sportem. A później chcę po prostu wieść udane życie, być otoczonym przez dobrych ludzi. Może znajdę jeszcze jakąś pasję? Wtedy będę szczęśliwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki