Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Dziadul witał się w pracy słowami "Heil Hitler"? "Mówiłem: daj litra"

Tomasz Słomczyński
To nie było "Heil Hitler", tylko "daj  litra"- twierdzi Piotr Dziadul, który aktualnie stara się o  mandat europosła z listy Ruchu Narodowego
To nie było "Heil Hitler", tylko "daj litra"- twierdzi Piotr Dziadul, który aktualnie stara się o mandat europosła z listy Ruchu Narodowego Tomasz Bołt
To Piotr Dziadul ułożył na biurku faszystowski znak - twierdzą ci, którzy z nim pracowali. - Oni szkalują moje imię - twierdzi on sam. Z notatek służbowych wynika, że narodowiec zwykł witać się w pracy słowami "Heil Hitler". Wojewoda pomorski Ryszard Stachurski stwierdził w środę w Radiu Gdańsk, że Piotr Dziadul do urzędu już nie wróci, jego stanowisko zostało zlikwidowane, a od decyzji sądu pracy urząd będzie się odwoływać.

Swastyka składała się z 21 równo poukładanych łusek pistoletowych kaliber 9 mm. Na biurku jednego ze strażników łowieckich znalazła się 6 października 2011 roku. Została sfotografowana. Wkrótce potem to zdjęcie, ze stosownymi notatkami służbowymi, znalazło się na biurku dyrektor generalnej Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. I przeleżało tam dwa i pół roku.
Kto posłużył się faszystowskim znakiem? Wtedy, w 2011 roku, podejrzenie padło na Piotra Dziadula - tego samego, o którym teraz, w kwietniu 2014 roku, zrobiło się głośno w całej Polsce, kiedy sąd nakazał wojewodzie pomorskiemu przywrócić go do pracy, bo zwolniony został za prawicowe przekonania polityczne. Dziadul zapowiada, że w najbliższych wyborach będzie kandydował do Europarlamentu z list Ruchu Narodowego.

Kim więc jest Piotr Dziadul? Faszystą? Czy może ofiarą spisku nielubiących go współpracowników? Słowo przeciwko słowu. Które z nich jest prawdziwe?

Znam Jacka i was załatwię

Wybory parlamentarne we wrześniu 2005 roku wygrało Prawo i Sprawiedliwość. W styczniu 2006 roku wojewodą na Pomorzu został Piotr Ołowski.

Piotr Dziadul, obecnie szef Porozumienia Narodowego, został strażnikiem Państwowej Straży Łowieckiej w listopadzie 2006 roku.

- Pracując u nas, wielokrotnie powoływał się na swoje znajomości w PiS, na znajomość z Jackiem Kurskim - słyszę dziś w straży. - Mówił, że może wszystkich "załatwić". Że teraz przyszły nowe porządki, które on będzie zaprowadzał.
Z początku nie zdradzał się ze swoimi skrajnie prawicowymi poglądami politycznymi, choć jasne było, że był z nadania PiS, czego zresztą, według relacji jego współpracowników, nawet nie ukrywał.

Nie minęły dwa miesiące od rozpoczęcia pracy w charakterze strażnika, jak Piotr Dziadul awansował - został komendantem wojewódzkim Państwowej Straży Łowieckiej w Gdańsku.

Miał wówczas 31 lat, za sobą studia na politologii i krótką, trzyletnią karierę w wojsku (został tam po przeszkoleniu dla studentów). Był też myśliwym.

Bo z Jackiem komunę obalali

I jeszcze jedno: Dziadul chętnie opowiada o swoim sprzeciwie wobec komuny. To z tych właśnie czasów ("no wiesz, Federacja Młodzieży Walczącej") zna Jacka Kurskiego: "Razem walczyliśmy". Piotr Dziadul miał wtedy (1989 rok) 14 lat.
Jacek Kurski (w 2006 roku PiS, dziś Sprawiedliwa Polska) zastrzega, że nie podziela narodowych przekonań i poglądów swojego kolegi Piotra Dziadula. Europoseł przyznaje, że już wtedy się znali, ale nikogo nie usadzał na stanowiskach w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim. Inna rzecz, że uważa Piotra Dziadula za kogoś, kto ma "wysokie kompetencje merytoryczne".
- To nieprawda, że wstawiałem ludzi na stanowiska, wręcz przeciwnie, nawet się irytowałem, że nie miałem żadnego wpływu na wojewodę pomorskiego w czasach PiS.

A co na to sam Dziadul? Pytam: - Zostałeś strażnikiem, a potem komendantem straży łowieckiej z nadania PiS, za sprawą Jacka Kurskiego?
- Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam.
- Co to za odpowiedź?
- Modna dzisiaj. Niech ta informacja funkcjonuje jako miejska legenda.
Uśmiech Dziadula ma być rozbrajający i tajemniczy zarazem. Jednak nie rozjaśnia całej jego twarzy. Oczy nie przestają wnikliwie obserwować mojej reakcji na jego wymijającą ripostę.

Trzy lata - ile to jest?

Wróćmy jednak do roku 2006. Żeby zostać strażnikiem PSŁ (zarówno szeregowym, jak i komendantem wojewódzkim), trzeba spełniać określone kryteria, które zostały wymienione w stosownym rozporządzeniu ministra środowiska. Trzeba np. mieć "wykształcenie co najmniej średnie i trzyletni staż w Polskim Związku Łowieckim". Tak brzmi przepis. Słyszę dziś w siedzibie straży łowieckiej:
- Piotr Dziadul nie miał pojęcia o pracy w straży łowieckiej i nawet nie spełniał tych kryteriów. Został tutaj wstawiony wbrew przepisom, bezprawnie.
Pytam więc:
- Ustosunkuj się, proszę, do tezy, że kiedy zostałeś strażnikiem, nie spełniałeś koniecznych wymagań.
- Nie ma takiej tezy, nie ma takiej opcji.
Pokazuję rozporządzenie.
- Spełniałem te wymagania. Miałem trzyletni staż w Polskim Związku Łowieckim.

Dzień później w gdańskim oddziale PZŁ dowiaduję się, że Piotr Dziadul wstąpił do tej organizacji 5 lipca 2004 roku. Do straży łowieckiej został przyjęty 1 grudnia 2006 roku. Oznacza to, że miał niespełna 29 miesięcy stażu. Do trzech lat brakowało mu siedmiu miesięcy. Nie spełniał wymagań.
Stwierdzam:
- Jednak nie spełniałeś wymagań. Do trzyletniego stażu brakowało ci siedmiu miesięcy.
- Ale to się rocznikowo patrzy. Rocznikowo miałem trzyletni staż, więc spełniałem wymagania. Tego się nie bierze pod uwagę tak literalnie.

Zasłużony mandatami

Tak czy inaczej, po miesiącu od przyjęcia do pracy w charakterze strażnika Piotr Dziadul zostaje komendantem wojewódzkim Państwowej Straży Łowieckiej w Gdańsku, i jest nim do roku 2011.
- Jak ci się układały stosunki w pracy? - pytam.

Nasze spotkanie odbyło się w jednym z pubów. Szef Porozumienia Narodowego od razu proponuje przejście na "ty". Ma w zwyczaju odpowiadać pytaniem na pytanie, czasem się pochyla, skracając dystans z rozmówcą. Wtedy człowiek odruchowo się cofa.
- Stosunki w pracy układały mi się bardzo niedobrze, bo tam byli pozatrudniani ludzie, którzy nie spełniali tych warunków, o których wspominałeś. Były tam sfałszowane świadectwa ukończenia szkoły średniej, był pan, który nielegalnie prowadził działalność gospodarczą, bezprawnie skończył kurs, został przeze mnie zwolniony, był pan, którego też musiałem zwolnić, który był kierowcą, też nie spełniał warunków. Zwalniałem tam ludzi, bo musiałem...
- Zwolnienia były przyczyną konfliktu?
- Tak, ale przede wszystkim ja byłem wymagającym przełożonym. Komendantem byłem ponad cztery lata, za mojej kadencji straż łowiecka zaczęła prowadzić dochodzenia i wystawiać mandaty karne. Przed moim przyjściem straż łowiecka nie wystawiła ani jednego mandatu karnego i nie prowadziła żadnego dochodzenia, a parę lat już funkcjonowała.

Sprawdzam. Pytam obecnego szefa PSŁ w Gdańsku, Krzysztofa Dymkowskiego, czy naprawdę tak było.
- Państwowa Straż Łowiecka rozpoczęła pracę w maju 2005 roku, więc nie "parę lat", a półtora roku. Funkcjonowały dwa posterunki - w Gdańsku i Słupsku. I jeśli w Gdańsku rzeczywiście kulała ta praca, mandatów nie wystawiano, to w Słupsku prowadzono wiele postępowań.
- Ale Piotr Dziadul mówi co innego, że wprowadzenie postępowań i mandatów na Pomorzu to jego zasługa...
- To kłamstwo - podsumowuje aktualny szef strażników, Krzysztof Dymkowski. Przypomina sobie: - Jednym z wielu mandatów był na przykład ten, który osobiście wystawiałem za bezprawne przetrzymywanie zwierzyny w Słosinku koło Słupska.

Nienawidzą mnie

W 2011 roku Piotr Dziadul zostaje odwołany z funkcji komendanta wojewódzkiego i staje się szeregowym strażnikiem. Jak sam twierdzi, zadecydowały o tym sprawy personalne: nie chciał awansować jednego z pracowników, który miał wejścia u wojewody, więc wojewoda usunął go ze stanowiska, żeby ten awans umożliwić.
Tak czy inaczej, Dziadul musiał teraz jeździć na patrole, współpracować z niedawnymi podwładnymi. A w tej pracy bywa niebezpiecznie, np. kiedy ściga się kłusowników.
- Nie chcieliśmy z nim jeździć. Nie wysiadał z auta na przykład, miał gdzieś polecenia nowych przełożonych. Nie dało się z nim pracować - słyszę w straży.
Pytam:
- Dlaczego ci ludzie tak źle o tobie mówią?
- To są ludzie, którzy zawdzięczają mi wszystko... Zależność obraca się po czasie w nienawiść.

Heil Hitler

Pismo skierowane do Eweliny Dajnowskiej-Burkiewicz, dyrektora generalnego Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego, datowane na 17 kwietnia 2011 roku (Piotr Dziadul jest wtedy szeregowym strażnikiem):
"Starszy Strażnik Piotr Dziadul pod nieobecność strażników w pokoju, z pozostałych po treningu strzeleckim łusek nabojowych, ułożył w miejscu pracy strażnika [tu przywołane jest imię i nazwisko - red.] na jego biurku znak swastyki i tuż pod nim narysował znak złożony z trzech jednakowych elementów - triskelion, współcześnie używany w charakterze alternatywy swastyki jako symbol organizacji neonazistowskich. Zapytany o motywy takiego postępowania nie był w stanie w sposób racjonalny wytłumaczyć swojego czynu. (…) Przy okazji wyjaśniania tego zdarzenia, zostałem poinformowany przez strażników również o innych negatywnych i nieetycznych zachowaniach P. Dziadula. W stosunku do współpracowników jego zachowanie jest naganne, odnosi się do nich lekceważąco, obraża ich i poniża. Są to zachowania, które przeczą zasadom kultury i normom przyjętym w standardach dla pracowników administracji rządowej. Strażnicy, którzy wcześniej byli podwładnymi Pana Dziadula, są taką sytuacją zmęczeni i zażenowani, ma ona bowiem bezpośredni wpływ na wykonywane przez nich obowiązki zawodowe. W związku z powyższym wnoszę o rozwiązanie stosunku pracy z Panem Piotrem Dziadulem".
W załączeniu do pisma notatki służbowe, w których pracownicy PSŁ informowali m.in. o tym, że:
Piotr Dziadul przyznał się do ułożenia z łusek swastyki, mówiąc, że to tylko głupi żart, do kolegów zwykł mówić, że są plewami i trzeba te plewy od ziarna oddzielić i że wita się w pokoju słowami "Heil Hitler".

Skarży się jeden ze strażników (notatka służbowa z 10 października 2011 roku):
"Zdarzały się sytuacje, gdzie starszy strażnik Dziadul, przychodząc do pracy, zamiast powiedzieć: »dzień dobry« lub się przywitać, tego nie robił i dopiero po mojej sugestii odpowiedział pozdrowieniem, które było używane 60 lat temu przez armię niemiecką - »Heil Hitler«".

Pytam Piotra Dziadula:
- Czy pozdrawiałeś współpracowników okrzykiem i gestem "Heil Hitler"?
- Razem z kolegą z pracy wielokrotnie szyderczo prześmiewałem zwrot "Heil Hitler", mówiąc "daj litra". Być może ktoś tam miał kłopoty ze słuchem. Wielokrotnie to robiłem, powtarzam. To zostało przeinaczone. Taki pastisz został zrobiony z tego wszystkiego.

Pokazuję notatki służbowe pisane przez kolegów z pracy.
Komentuje:
- Papier jest cierpliwy, wszystko przyjmie.
- Czyli że to wszystko kłamstwa?
- Papier wszystko przyjmie, powtarzam.
- Spotkałem się z ludźmi, którzy te notatki wtedy pisali. Dziś również nie mają wątpliwości, że to ty poustawiałeś te łuski.
- Przypisywanie mi ułożenia swastyki to jest dalsze szkalowanie mojej osoby.
- Dlaczego ci ludzie mieliby cię szkalować?
- Bo oni dalej pracują w Urzędzie Wojewódzkim. Nie będą gryźć ręki, która ich karmi. Takie jest życie.

Jedyny żywiciel rodziny

Jesienią 2011 roku o skargach strażników wiedziała już dyrektor Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego Ewelina Dajnowska-- Burkiewicz. Rozpoczęło się wewnętrzne postępowanie wyjaśniające.
Był to czas, kiedy wojewodą był Roman Zaborowski - z nadania PO.

Dyr. Dajnowska-Burkiewicz odmawia ujawnienia, czy i jakie konsekwencje służbowe poniósł Piotr Dziadul, nie wiadomo, czy kontrola wskazała na to, że prawdę mówili strażnicy, czy sam Dziadul się wtedy przyznał, czy nie.

Wiadomo jednak, że w listopadzie 2011 roku, więc miesiąc po ujawnieniu sprawy ułożenia z łusek pistoletowych swastyki, Piotr Dziadul został przeniesiony do pracy w Centrum Zarządzania Kryzysowego, "w celu rozładowania i uspokojenia napiętej atmosfery w PSŁ, spowodowanej złymi relacjami pracowniczymi".

Dlaczego nie wyleciał z pracy? "Za zasługującą na uwzględnienie uznano jego sytuację rodzinną i fakt bycia jedynym żywicielem licznej rodziny. Powyższe było jedynym powodem, który przesądził o tym, że nie rozwiązano z nim umowy o pracę" - pisze dyrektor generalna Urzędu Wojewódzkiego, potwierdzając tym samym, że oceniła doniesienia strażników łowieckich za wiarygodne.
Pytam:
- Jak myślisz, dlaczego ciebie wtedy nie zwolnili, tylko przenieśli?
- Bo jestem merytorycznie bardzo dobrym pracownikiem. I bardzo sprawnym organizacyjnie człowiekiem jestem. I to przeważyło.

Hajlowanie skrycie pomijane

Mijają niespełna dwa lata, podczas których ułożona swastyka i relacje o "hajlowaniu" w pracy pozostają tajemnicą Urzędu Wojewódzkiego. W czerwcu 2013 roku, na skutek anonimowego donosu, rozpętuje sie afera. Niejaki Czesław Śpiewak (dziś wiadomo, że to postać fikcyjna) informuje urzędników i media, że Piotr Dziadul publicznie głosi poglądy m.in. ksenofobiczne. Prokuratura w Starogardzie Gdańskim wszczęła śledztwo, które wkrótce potem umorzyła, nie dopatrując się znamion przestępstwa. To jednak nie zmienia faktu, że zaraz po donosie Piotr Dziadul zostaje zwolniony z pracy w urzędzie. Oficjalnie - na skutek likwidacji stanowiska pracy. Dziadul traci pracę za swoje poglądy polityczne - jak sam twierdzi na konferencji prasowej, a staje za nim Jacek Kurski. Konferencję prasową w tej sprawie zwołuje również wojewoda. Sprawa trafia do sądu pracy. W kwietniu 2014 roku Piotr Dziadul wygrywa spór sądowy, sam mówi, że jest moralnym zwycięzcą, a Jacek Kurski stwierdza: "Mieliśmy rację. Nie wolno zwalniać z pracy za poglądy polityczne".

Przez ten cały czas notatki służbowe współpracowników Piotra Dziadula, w których donoszą, że "hajluje" w pracy, oraz zdjęcie swastyki ułożonej z łusek nie zostają ujawnione. Co prawda na konferencji prasowej wojewoda trzymał w ręku notatki ze zdjęciem swastyki, ale materiałów tych nie przekazał mediom. Stachurski w emocjonalnej wypowiedzi krzyczał, że jest zdziwiony, że dziennikarze "robią PR" komuś, kto się dopuszcza "faszystowskich incydentów". A przecież wystarczyło, żeby wojewoda umożliwił wgląd w te materiały, a potem włączył je do akt jako dowód, i podał, że przyczyną zwolnienia było skandaliczne zachowanie pracownika. Jednak tego nie zrobił. Urzędnicy woleli przegrać w sądzie, mówiąc o "likwidacji stanowiska", niż ujawnić kompromitujące Piotra Dziadula materiały. Dlaczego? Nie wiadomo.

Wszyscy kłamią, a my nie

Piotr Dziadul chętniej niż o własnej biografii mówi o programie narodowców i o obecnej sytuacji politycznej w Polsce:
- Konieczna jest radykalna zmiana. Wszyscy kłamią, od początku do końca. U podstaw wszystkiego, co mamy dzisiaj, leży kłamstwo. A my jesteśmy za prawdą. Za prawdą, która jest w kontrze do wszystkich. Dlatego my jesteśmy w kontrze do wszystkich.
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki