Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarze Arki na urlopach

Redakcja
Czesław Michniewicz
Czesław Michniewicz Grzegorz Mehring
Z Czesławem Michniewiczem, trenerem Arki Gdynia, rozmawia Janusz Woźniak

Ostatni w tym roku trening, wspólna kolacja, na którą zaproszone zostały także żony i dziewczyny piłkarzy, a później pakowanie i wyjazd na urlop. Tak wyglądał w czwartek dzień zawodników gdyńskiej Arki. Pan, panie trenerze wybiera się na kilkudniowy wypad na narty do Włoch, ale zanim Pan zacznie urlop, prosimy o podsumowanie jesieni. Arka zagrała tej jesieni 25 spotkań ligowych i pucharowych. Przegrała tylko siedem z nich, w ekstraklasie zajmuje siódme miejsce.
Ogólne wrażenie może być dobre, a nawet bardzo dobre. Miejsce w lidze jest rzeczywiście wysokie, awansowaliśmy - i to z pierwszego miejsca w grupie - do ćwierćfinałów Pucharu Ekstraklasy. I pewnie wszyscy moglibyśmy się cieszyć gdyby nie... czarny październik w naszym wykonaniu. Te pięć z rzędu porażek w lidze, a w tym ta najbardziej dla nas i kibiców bolesna przegrana w derbowym meczu z Lechią, pozostawiło ślad. Tego października nie da się zapomnieć, ani wykreślić z pamięci. Przeszliśmy taką drogę z nieba do piekła. Oby tylko zespół z tej gorzkiej lekcji, kiedy leżeliśmy na deskach i jeszcze najsłabsi po nas deptali, potrafił wyciągnąć właściwe wnioski. Na szczęście później był listopad i grudzień, sześć ligowych spotkań bez porażki, pięć bez straty gola. Potrafiliśmy się podnieść.

Na pewno szukał pan przyczyn tej fatalnej serii październikowych porażek.
Szukałem. Przyczyn było kilka. Na pewno seria kontuzji, bo zaczęli nam wypadać z gry podstawowi piłkarze. Po części układ kalendarza rozgrywek, bo graliśmy z zespołami czołówki. Wreszcie zaczęliśmy przegrywać sami z sobą. Bo jedna czy nawet dwie porażki z rzędu, to jeszcze nie problem, ale od trzeciej zaczynają się schody. Nogi są jak z galarety, piłka nie wpada do bramki przeciwników i kryzys gotowy. Mieliśmy taką właśnie sytuację.

Chyba trochę żal, że Arka odpadła już z rozgrywek Remes Puchar Polski?
Jasne, że żal. Muszę jednak przyznać, że w tym wyeliminowaniu nas przez Odrę Wodzisław też mam swój udział i przynajmniej po części czuję się winny. Pucharowy mecz był w tygodniu pomiędzy naszym zwycięstwem nad ŁKS Łódź, a wyjazdem na prestiżowe spotkanie do Krakowa z Wisłą. Uznałem więc, że kilku zawodników odpocznie przed wyjazdem do Wisły, a reszta da sobie radę z Odrą. Później kiedy na boisku w tym meczu było 1:1, kazałem atakować, bo nie chciałem, aby doszło do dogrywki. I dogrywki nie było, bo... Odra strzeliła nam zwycięskiego gola w ostatniej minucie.
We wszystkich 25 jesiennych spotkaniach skorzystał pan z usług aż 26 zawodników. To praktycznie dwie drużyny i jeszcze trochę rezerwowych.
Nie wszyscy grali w lidze, część tylko w meczach pucharowych, a o rotacjach w składzie często decydowały też kontuzje zawodników. To ma swoje dobre i złe strony. Dobra jest taka, że w warunkach meczowych poznałem możliwości wszystkich piłkarzy klubowej kadry, mogłem ocenić ich przydatność do gry w Arce. Z niektórymi będziemy się chcieli rozstać w przerwie zimowej.

W ich miejsce przyjdą pewnie inni. Ma pan swoją listę życzeń?
Lista życzeń... To ładnie brzmi, ale bardziej kojarzy mi się z koncertem życzeń. Powiem tak. Chciałbym mieć przynajmniej pięciu nowych zawodników. Dwóch takich, którzy w istotny sposób wpłynęliby na poprawę jakości gry Arki i trzech młodych perspektywicznych do wzmocnienia rywalizacji. Na przykład chciałbym, aby w tej trójce znalazł się testowany u nas młody napastnik z Zielonej Góry Michał Kojder.

Siedmiu zawodników gdyńskiego klubu będzie szukać innych klubów?

Arka Gdynia gotowa jest rozwiązać jeszcze w tym roku kontrakty z siedmioma swoimi zawodnikami. Dlaczego?

Bo kierownictwo klubu i sztab szkoleniowy uznali, że na wiosnę ci piłkarze mają minimalne, albo wręcz żadne, szanse na grę w ekstraklasie. W tej siódemce znaleźli się dwaj zawodnicy, którzy tej jesieni leczyli kontuzje, czyli Krzysztof Sobieraj i Paweł Weinar. Marek Baster odchodzi, bo kończy mu się kontrakt. Piotr Bazler i Tomasz Mazurkiewicz byli kontuzjowani, a jak już się wyleczyli i byli zdolni do gry to nie łapali się do składu, a prawie połowę rundy jesiennej spędzili w drużynie Młodej Ekstraklasy.

Marcin Chmiest nadal w Arce nie może się odnaleźć i trudno przypuszczać, aby na wiosnę mogło być inaczej. Może w innym klubie przypomni sobie, jak zdobywać bramki. Tę listę zamyka Krzysztof Przytuła. Miał odejść już przed sezonem, zagrał i to dobrze w kilku meczach, kontuzja pokrzyżowała mu sportowe plany. Poza Basterem warunki rozstania z Arką pozostałych sześciu piłkarzy będą przedmiotem rozmów i negocjacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki