Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijany kierowca wjechał na schody na gdańskich Siedlcach. Próbował przeparkować samochód czy usiłował zabić? Orzeknie sąd [zdjęcia]

Jacek Wierciński
Karolina Misztal
Po 6 piwach usiadł za kierownicą auta i wjechał na schody na gdańskich Siedlcach. Oskarżenie twierdzi, że świadomie zaryzykował życie pieszych, obrona - że chciał tylko przestawić samochód o kilkadziesiąt metrów i... wrzucił nie ten bieg.

Teoretycznie nawet dożywocie za „usiłowanie zabójstwa” wielu osób grozić może 41-latkowi, który w listopadzie zjechał seatem na schody, na których znajdowali się piesi. Auto zawisło m.in. przed 3-latkiem i babcią z rocznym dzieckiem na ręku. W czwartek 7.03.2019 r. zaczął się proces kierowcy. Tamtego wieczora w wydychanym powietrzu miał 1,83 promila alkoholu.

- Prawdopodobnie ruszyłem do przodu w stronę ulicy, w stronę schodów. Za daleko pojechałem. Chciałem wrzucić wsteczny, żeby cofnąć i wtedy pomyliłem biegi - zeznał 41-latek, który przyznał, że był mocno pijany.

Pijany kierowca chciał zjechać ze schodów na Siedlcach w Gdańsku. Niemal rozjechał pięcioosobową rodzinę

Pijany kierowca chciał zjechać ze schodów na Siedlcach w Gda...

Tamtego popołudnia z kolegą, po pracy w „wykończeniówce” wypili w aucie po 6 piw w mniej więcej 3 godziny. Skończyli ok. godz. 19.30. Oskarżony, nim wróci do mieszkania, postanowił prze-parkować samochód. Jak tłumaczył - utrudniał on ruch ludziom wracającym z pracy i „tak dziwnie stał przed wieżowcem”. Zeznał, że prawo jazdy ma od ok. 20 lat i nie miał nigdy punktów karnych czy mandatów. Alkohol pije zaś „jak każdy” - średnio 2 razy w miesiącu. Tego dnia miał jednak bez śniadania pracować od rana i w trakcie nic nie jeść.

- Prowadzę syna do szkoły po tych schodach - powiedział. W innym miejscu zeznał: - Dla mnie to jest szokujące, że coś takiego zrobiłem.

Na samym początku rozprawy zaznaczył z kolei: - Chciałbym przeprosić poszkodowanych, za to co się stało. Bardzo mi przykro. Nie chciałem nikogo przestraszyć, a tym bardziej skrzywdzić. Też mam rodzinę.

Obecni na sali poszkodowani przeprosiny przyjęli. Jednak zastrzegają, że choć „po chrześcijańsku” potrafią wybaczyć, nie oznacza to, że sytuacja nie groziła tragedią i czekają na sprawiedliwy wyrok. Ich wysłuchanie sąd zaplanował na końcówkę marca.

Wskutek interwencji obrońcy, adwokata Patryka Czyżykowskiego, 41-latek po 4-miesięcznym tymczasowym aresztowaniu zostanie zwolniony do domu pod warunkiem wpłaty 10 tys. zł poręczenia majątkowego. Ma też trzy razy w tygodniu zgłaszać się na policję i nie wolno mu opuszczać kraju. Sąd wyjaśnił m.in., że areszt nie może zastępować więzienia.

Surowego wyroku zażąda zapewne prokurator Łukasz Kornowski, który zarzuca mężczyźnie zagrożone 2-letnim więzieniem prowadzenie w stanie nietrzeźwości, ale też „usiłowanie pozbawienia życia z zamiarem ewentualnym” kilku osób, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia. Oskarżony przyznaje się tylko do pierwszego z zarzutów.

Sąd zastrzegł, że może zakwalifikować sprawę jako usiłowanie spowodowania katastrofy w ruchu lądowym lub np. bezpośrednie spowodowanie niebezpieczeństwa.

Śledztwo, w toku którego powołano biegłych z zakresu ruchu drogowego i medycyny sądowej, trwało niespełna 3 miesiące. Według tezy oskarżenia mężczyzna specjalnie chciał zjechać ze schodów. Prokurator tłumaczy, że twierdzenia te bazują na zeznaniach świadków złożonych bezpośrednio po zdarzeniu i zweryfikowanych w toku eksperymentu procesowego, w którym próbowano powtórzyć manewr. Zdaniem oskarżenia wersja na temat przeparkowania samochodu nie jest wiarygodna. Na niekorzyść oskarżonego świadczyć ma też to, że - według śledczych - kiedy samochód „zablokował się” na schodach dodał gazu, a później miał próbować zepchnąć auto ze schodów.

- W postępowaniu nie wykazano, że oskarżony celowo chciał wjechać na te schody oraz próbował komukolwiek wyrządzić krzywdę - przekonuje z kolei mec. Patryk Czyżykowski, który nazywa kwalifikację karną przyjętą przez prokuraturę „bardzo tendencyjną” i bazującą tylko na przesłankach z początku postępowania i przekazach medialnych. Zastrzega, że jego klient - „nawet gdyby chciał” - nie mógł na dystansie 20 czy 40 metrów rozpędzić się i poruszać się autem szybko i dynamicznie. Dodaje też: - Z zebranego materiału dowodowego oraz zeznań świadków wynika, iż oskarżony podjechał do tych schodów, zatrzymał się, a następnie próbował wykonać manewr cofania. Niestety był pod znacznym wpływem alkoholu i po prostu pomylił biegi. Ciężko mi się odnosić do dalszego przebiegu zdarzenia, bo nie byłem jego świadkiem, a oskarżony nie pamięta jego przebiegu. Należy jednak kategorycznie wskazać, że nie miał on zamiaru ani celu skrzywdzenia kogokolwiek czy spowodowania jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki