Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pigułka "dzień po". Polka swoje wie lub się dowie [KOMENTARZ]

Dorota Abramowicz
Dlaczego rekomendowana przez Unię Europejską możliwość kupna bez recepty pigułki "dzień po" wywołała burzę światopoglądową w Polsce? Dlaczego jedna strona mówi, że to tabletka antykoncepcyjna, a druga, że to groźny środek wczesnoporonny?

Problem w tym, że EllaOne może działać w różnoraki sposób. Blokując działanie jednego z hormonów działa antykoncepcyjnie, uniemożliwiając uwolnienie jajeczka, czyli nie pozwala na jego zapłodnienie. Jeśli jajeczko i tak się uwolni, utrudnia jego dotarcie do macicy. Gdyby jednak doszło już do zapłodnienia, środek ten nie pozwoli na zagnieżdżenie zarodka w ściance macicy. O ile dwa pierwsze działania leku nie są traktowane przez Kościół jako poronne, to już trzecie uznawane jest przez większość katolików (choć i w tej kwestii występują "zdania odrębne") za wczesną aborcję. Podobnie zresztą jak stosowanie wkładek antykoncepcyjnych, tzw. spirali.

Inaczej do tego podchodzi Światowa Organizacja Zdrowia, według której za początek ciąży uznaje się moment zagnieżdżenia się zarodka. Dlatego też polskie prawo, oparte na ustaleniach m.in. WHO, przyjmuje, że przed zagnieżdżeniem się zarodka w macicy nie można mówić o poronieniu. Przed kilkoma laty w Niemczech rozpętała się dyskusja, czy pigułkę "dzień po" można podawać ofiarom gwałtów w szpitalach katolickich. Szanse na to, by owulacja u kobiety wystąpiła akurat w ciągu 24 godzin od zażycia tabletki są znikome, więc tamtejsi biskupi ostatecznie zgodzili się, by po wcześniejszym badaniu jajników i poziomu hormonów, wykluczającym zapłodnienie, można było stosować EllaOne. Co ważne, wiadomo, że środek ten nie doprowadza do usunięcia zagnieżdżonego już zarodka.

Im częściej pojawiać się będą takie, jak powyższa, rozmowy z lekarzami, im więcej będzie się bez emocji objaśniać działanie pigułki "dzień po", tym bardziej jestem pewna, że nie zastąpi ona w naszej ojczyźnie antykoncepcji, stosowanej zresztą przez ok. 60 proc. Polek. Część kobiet świadomie podejmie decyzję zgodną z sumieniem i nigdy nie poprosi w aptece o EllaOne. Trudno też uwierzyć, by - niezależnie od światopoglądu - pozostałe dorosłe Polki dobrowolnie gotowe były wydawać o wiele większe pieniądze na zakup jednorazowej tabletki, która w dodatku powoduje masę nieprzyjemnych skutków ubocznych, od bólu brzucha poczynając, przez depresję, trądzik, na zaburzeniach widzenia kończąc. Raczej wybiorą tańsze i mniej szkodliwe środki antykoncepcyjne. I tylko w wyjątkowych sytuacjach będą szukać ratunku w aptece.

Nie sądzę również, że po tabletkę ruszą masowo nastolatki, ośmielone "propagandą wolności seksualnej". Kolejne pokolenia dziewcząt są coraz bardziej odpowiedzialne. Nie jest przypadkiem, że z roku na rok spada w Polsce liczba młodocianych matek. W 1990 r., gdy nie obowiązywały przepisy ustawy antyaborcyjnej stanowiły one 8 proc. rodzących, przed dwoma laty już tylko 3,9 proc. Bo Polki, nawet bez nieograniczonej dostępności do Ella-One, rodzą dzieci coraz później, średnio w okolicy trzydziestego roku życia.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki