Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsze damy w Polsce. W kampanii wyborczej nawet do sukienki dorabia się ideologię [ROZMOWA]

rozm. Ryszarda Wojciechowska
Anna Komorowska
Anna Komorowska Bartek Syta
O polskim modelu pierwszej damy, o tym, co żonie prezydenta wolno, a czego nie powinna robić. O szortach, torebkach i tenisówkach za 500 dolarów mówi dr Janusz Sibora.

Wybierając prezydenta, wybieramy też pierwszą damę. Ale chyba jeszcze nie u nas. W naszej politycznej kulturze nadal mamy do czynienia głównie z walką samców alfa.
Model pierwszej damy i żony uczestniczącej w kampanii prezydenckiej męża pochodzi ze Stanów Zjednoczonych i w Polsce dopiero sobie toruje drogę. Przypomnijmy pierwsze prezydenckie starcie w III RP. Wygrał je Lech Wałęsa. Ale jego małżonka w tamtej kampanii nie odegrała żadnej roli.

Danuta Wałęsa pojawiła się dopiero podczas zaprzysiężenia.
I mogliśmy podziwiać jej piękny kapelusz. Przy kolejnych wyborach znowu dominowały dwa samce alfa: Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski, a żony były w tle. Wątek rodzinny pojawił się dopiero w kampanii Bronisława Komorowskiego. Ale to sam kandydat na prezydenta go wywołał, opowiadając, jak kupował dzieciom czapeczki i szaliki. Obecną kampanię wyborczą zdominowała wizerunkowo kobieta, Magdalena Ogórek. Ona kandyduje na urząd prezydenta i prawdę powiedziawszy na męża nie bardzo chyba może liczyć, bo on jest w niesławie. Teraz zresztą więcej mówi się o jej torebce niż o mężu. Po prezydentowej Annie Komorowskiej możemy w kampanii spodziewać się kontynuacji stylu. Ciekawość za to budzi żona Andrzeja Dudy.

Sam kandydat Duda został wypromowany zaledwie przed kilkoma tygodniami.
Żeby nie powiedzieć złośliwie "wyprodukowany". Antropolodzy francuscy mówią wręcz o "fabrykacji" polityka. Ale też dlatego żona może mu bardzo pomóc. Pokazano nam konwencję w amerykańskim stylu. I pewnie będziemy tym modelem mocno faszerowani. To może być obowiązkowe danie na politycznym talerzu. Zastanawiam się, czy nasze społeczeństwo ten model zaakceptuje? Do tej pory w kampanii prezydenckiej nasi tzw. spin doktorzy koncentrowali się głównie na promocji samego kandydata, a nie żony czy rodziny. Walka szła o to, który z kandydatów będzie lepszym samcem alfa. Są nacje, które w kreowaniu wizerunku kandydata mają bogaty dorobek. Może warto przypomnieć, że gatunek "biografii kampanijnej" pojawił się podczas amerykańskich wyborów prezydenckich już w 1820 roku. Menedżer polityczny to Kalifornia lat trzydziestych XX wieku.

Start w tej kampanii Magdaleny Ogórek zrodził pytanie - jak by nazywano męża pani prezydent? Pierwszym dżentelmenem? To dość ironicznie brzmi. Gdzie szukać wzorców?

Chociażby za Odrą, u naszych sąsiadów. Tam świetnie funkcjonuje tandem małżeński z kanclerz Angelą Merkel w roli głównej. Jej mąż, naukowiec, jest raczej politycznie wycofany i pozostaje w cieniu małżonki. Ale towarzyszy jej zawsze wtedy, kiedy wymaga tego protokół. Wówczas przejmuje na siebie obowiązki pierwszej damy. Tak było chociażby podczas wizyty prezydenta Baracka Obamy w czerwcu 2013 roku w Berlinie. Małżonek pani kanclerz przez cały dzień towarzyszył Michelle Obamie i prezydenckim córkom. Wspólnie zwiedzali Berlin. Czynił to niezwykle taktownie. Zna zresztą świetnie język angielski, co w takich kontaktach jest niezwykle ważne. Niestety w Polsce można wskazać całą plejadę polityków, których trzeba sadzać osobno w Teatrze Wielkim, żeby nie utrudniać konwersacji tym, którzy język obcy znają.

Dlaczego w amerykańskiej kampanii żony tak się liczą?
Pamiętajmy, że Amerykanie też długo dochodzili do tego modelu. Żonę prezydenta Lincolna Mary ujrzymy na zdjęciu wykonanym podczas kampanii wyborczej 1864 r. Jej niewielka sylwetka pojawia się w oknie ich domu w Springfield. I stanowiła tylko tło dla męża. Przełom nastąpił z początkiem XX wieku. W 1909 roku małżonka prezydenta elekta Helen Herron Taft wymogła na swym mężu zgodę na udział w ceremonii zaprzysiężenia na Kapitolu. Co prawda na uroczystość jechali osobno. Pierwszą parą prezydencką, która wspólnie udała się na uroczystość zaprzysiężenia, byli w 1917 r. Wilsonowie. Wreszcie żona prezydenta Roosevelta - Eleonora, jej ambicje były nad wyraz wybujałe i można powiedzieć, że wykorzystywała pozycję męża do własnych działań politycznych. Podczas II wojny światowej dzięki protekcji męża została zastępcą dowódcy w Biurze Obrony Cywilnej. Cała historia zakończyła się skandalem. Zatrudnieni przez nią znajomi zarabiali więcej niż generał MacArthur. Ale prawdziwymi ikonami Białego Domu zostały Jacqueline Kennedy i potem Michelle Obama.

Te dwie kampanie z udziałem Michelle Obamy były wręcz wzorcowo traktowane. Stworzono jej wizualny przekaz. Jej suknie miały wręcz wymiar polityczny. Nosiła bowiem stroje amerykańskiego projektanta z Chicago. Komunikując tym samym, że celuje w klasę średnią. Obie małżonki republikanów zakładały stroje droższe, bardziej luksusowe, aspirując politycznie do klasy wyższej. Wszystkie kreacje żon kandydatów podczas całej kampanii skupiały na sobie uwagę równą przemówieniom mężów. Więc tam nawet do sukienki dorabia się ideologię. A my się dopiero tego uczymy. Tam analizuje się nawet najdrobniejsze wpadki. Michelle Obama zaliczyła jako pierwsza dama trzy. I stara się już błędów nie popełniać. Ale Ameryka nadal pamięta jej szorty, w których wysiadła z Air Force One po powrocie z wakacji. Pamięta się jej suknię brytyjskiego projektanta Aleksandra McQuinna na przyjęciu państwowym. I to, że kiedy brała udział w zbieraniu datków dla Banku Żywności miała na nogach tenisówki od Lanvina za 500 dolarów. A tymczasem Anna Komorowska, kiedy została prezydentową, pierwszego wywiadu udzieliła Superstacji, która, jak wiemy, oglądalność ma niewielką. I sama uczyła się, jak wejść w tę rolę pierwszej damy. Ale wypracowała sobie model dyskretnej obecności.

Pół kroku za mężem.
Czasami nawet więcej niż pół kroku. Powiedziałbym, że tu więcej na sumieniu ma pan prezydent. Przypominam sobie taką sytuację, na otwarciu Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku prezydent maszerował tak zamaszyście, że zapomniał o małżonce, zostawiając ją kilka metrów w tyle. Na to powinny zwrócić uwagę służby prezydenckie, ale nie zwróciły i nie dopilnowały. Zresztą prezydentowi Obamie też się taka historia zdarzyła. Wysiadł z samolotu i powędrował szybko w stronę żołnierzy, zapominając, że w samolocie jest jeszcze żona Michelle. Ale żałuję, że u nas nie dyskutuje się o roli pierwszej damy. O tym, czym mogłaby się zajmować. Tak na marginesie, widziałem kiedyś prezydentową Komorowską wręczającą medale, co jest zupełnie niezgodne z uprawnieniami małżonki prezydenta. Ale stało się. A mnie przekonywano w kancelarii, że tak może być. Tymczasem medale mogą jedynie wręczać urzędnicy państwowi. To regulują przepisy orderowe.

Którą z pań prezydentowych mógłby Pan postawić za wzór?
Jestem konserwatywny i tak mniej więcej pół kroku do tyłu. Dlatego wskazałbym na docenianą w Europie małżonkę prezydenta Napolitano, który z racji wieku przestał być prezydentem. Jego żona była pierwszą damą z klasą. Nigdy nie wykorzystywała stanowiska męża. Kiedy chcieli wieczorem iść do kina, sami kupowali bilety w kasie. I dopiero kiedy na sali zapalały się światła, publiczność zobaczyła, że był prezydent i pani prezydentowa. Ona też dbała o wizerunek męża. Czasami fotoreporterzy potrafili uchwycić, jak mężowi dyskretnie poprawia krawat albo poszetkę w kieszonce marynarki.

Tak jak kiedyś prezydentowa Maria Kaczyńska.
Myślę, że prezydent Napolitano wymagał mniejszej troski. Ale pani prezydentowa Maria Kaczyńska wzbudzała sympatię. Pamiętam jak na pytanie dziennikarza - gdzie pani prezydentowa kupiła tę torebkę - padła odpowiedź, że w second handzie. To miało swój urok. Oceniając wszystkie nasze dotychczasowe pierwsze damy, można śmiało powiedzieć, że nie miały jakichś wielkich wpadek. W naszej historii nie było na przykład skandalu na wzór francuski.

Ale za to jak tam jest ciekawie.
No tak, sami Francuzi żartują, że prezydent bez kochanki, to nie prezydent. Tamtejsi prezydenci mają bardzo bogate biografie sercowe. A spójrzmy na prezydenta Sarcozy'ego i Carlę Bruni. Rozstanie z żoną podczas prezydentury i nowa żona, niemal na pokaz. Sarkozy traktował ją jak klejnot. Ale za to prezydentowa odeszła z Pałacu Elizejskiego bez klasy. Po przegranych wyborach jej męża nagrała złośliwą piosenkę o prezydencie Hollande.

Carla Bruni lubiła zabierać głos w sprawach politycznych i społecznych.

Dotykamy tematu - czego pierwszej damie nie wolno. Działalność charytatywna - tak, spotkanie z dziećmi - jak najbardziej. Ale Carla Bruni poszła dalej. I skrytykowała wykorzystywanie dzieci w indyjskich fabrykach dywanów. Powiedziała to tuż przed oficjalną wizytą jej męża w Indiach. Pojechała tam razem z nim, ale została ukarana w ten sposób, że nie pozwolono jej wziąć udziału we wszystkich oficjalnych uroczystościach. I część dnia musiała przesiedzieć w pokoju. To była zemsta na niesfornej pierwszej damie. I sygnał, jak bardzo żona prezydenta musi filtrować swoje wypowiedzi. Na to są szczególnie wyczuleni Amerykanie.

Prezydenta Hollande' a też nikt u nas nie kopiuje.
Proszę zwrócić uwagę, jak nam się genderowo zmienił status pierwszej damy w XXI wieku. W Pałacu Elizejskim prezydent zamieszkał z towarzyszką życia, a nie z żoną.

My aż tak genderowi nie jesteśmy.
Można iść jeszcze dalej. Niemiecki minister dyplomacji Guido Westerwelle nie ukrywał swojej orientacji seksualnej i pojawiał się ze swoim partnerem na uroczystych kolacjach, który zasiadał w miejscu małżonek. Ale do Arabii Saudyjskiej leciał już sam. Nieco bardziej otwarte były Chiny. Żeby jednak podatnik niemiecki nie mówił, że minister wykorzystuje funkcję do opłacania z kasy państwowej podróży przyjaciela, koszty tego wyjazdu pokrył z własnej kieszeni.

Nie tylko prezydent Hollande zamieszkał w pałacu prezydenckim z przyjaciółką. Prezydent Niemiec Gauck też.

Prezydent Gauck formalnie nie ma rozwodu i od lat jego partnerką życiową jest dziennikarka z Norymbergi. Osobisty autorytet prezydenta spowodował wyciszenie wokół tej sprawy emocji. Jako prezydent pojawiał się z pierwszą... przyjaciółką. Ale pojawił się inny problem, niż natury obyczajowej.Postawiono pytanie - czy skoro to nie jest formalny związek małżeński, to czy partnerka prezydenta może korzystać z publicznych pieniędzy, przeznaczanych na jej sekretariat, samochód z kierowcą itd?

Jak to rozwiązano?
Po burzliwej dyskusji, która trwała kilka tygodni, prezydent wymusił akceptację. Wykorzystał do tego poniekąd Polskę, gdzie udał się z pierwszą prezydencką wizytą. Pamiętam, że my też mieliśmy problem protokolarny - jakiego terminu używać w przypadku towarzyszki życia prezydenta. Ten problem miały także media. Myślano więc, jak elegancko go rozwiązać. I wymyślono, że do Polski przyjedzie prezydent Gauck z Danielą Schadt.
Prawda jakie to proste?

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki