Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pielęgniarek jak na lekarstwo

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
- Pielęgniarek brakuje, dlatego z trudem sobie radzimy - twierdzi Ewa Kurek
- Pielęgniarek brakuje, dlatego z trudem sobie radzimy - twierdzi Ewa Kurek Iwona Rogacka
Zaledwie 38 studentów rozpoczęło w tym roku naukę na kierunku pielęgniarskim w Akademii Medycznej w Gdańsku, chociaż czekało na nich 75 wolnych miejsc. Powód? Bardzo trudne studia. To jedna z dwóch publicznych uczelni wyższych na Pomorzu (druga jest w Słupsku), które kształcą przyszłe pielęgniarki, i jedyna, w której dyplom zdobyć mogą położne.

W dwóch kolejnych - prywatnych (w Wejherowie oraz Kwidzynie) również można studiować pielęgniarstwo, ale tylko odpłatnie. Rocznie ich mury opuszcza w sumie 100-120 świeżo upieczonych pielęgniarek i... 12-15 położnych.

To dramatycznie mało w stosunku do potrzeb pomorskiej służby zdrowia! Tym bardziej, że większość absolwentek - od razu po odebraniu dyplomu lub po kilku latach praktyki - wyjeżdża do pracy za granicą.

Jak twierdzi Krystyna Dębkowska, oddziałowa kardiologii w szpitalu w Wejherowie i szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych na Pomorzu - w całym kraju brakuje już 50 tysięcy pielęgniarek. W Pomorskiem, gdzie sytuacja - w ocenie zarówno związków, jak i Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych jest najbardziej tragiczna - około tysiąca. Bo w ciągu kilku ostatnich lat do pracy w UE wyjechało stąd prawie 800 pielęgniarek i 40 położnych.

W każdym z pomorskich szpitali brakuje ok. 30 proc. sióstr! Najtrudniejsza sytuacja jest w szpitalach na gdańskiej Zaspie, w dziecięcym na Polankach oraz miejskim w Gdyni. Zaniedbani pacjenci, przepracowane pielęgniarki to dziś norma niemal w każdym z pomorskich szpitali. Zdaniem Krystyny Dębkowskiej - to w dużej mierze na skutek obecnego systemu kształcenia pielęgniarek.

W najbliższy czwartek zarząd regionu związku zawodowego będzie się zastanawiał nad tym, jak zaradzić tej sytuacji.

- Poprzeczka ustawiona jest bardzo wysoko - przyznaje dr Aleksandra Gaworska-Krzemińska, prodziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu AMG. Od przyszłej pielęgniarki wymaga się praktycznie tego samego co od przyszłego lekarza. Oboje mają te same przedmioty - anatomię, fizjologię, biochemię, biofizykę, patologię itp. W dodatku pielęgniarki mają więcej godzin dydaktycznych, bo w ciągu trzech lat muszą odbyć ich 4815 , a na Wydziale Lekarskim w ciągu sześciu lat student zalicza 5800 godzin. Nic dziwnego, że po drodze część adeptów pielęgniarstwa się wykrusza, a i kandydatów do tego zawodu ubywa.

- Jeśli mam tyle się uczyć, to wolę zostać lekarzem - mówi Magda, przyszłoroczna maturzystka. Jako wolontariuszka hospicjum marzyła o tym, by pielęgnować chorych. Z obłoków zeszła jednak na ziemię. - Lekarz to zupełnie inne zarobki i do tego prestiż - wyjaśnia.
- To system, który przygotowuje bardzo dobrze wykształconych absolwentów - tłumaczy dr Gaworska-Krzemińska. Tyle że w pełni wykorzystać swoją wiedzę i umiejętności mogą tylko za granicą.

Z badań wynika, że 25 proc. umiejętności uzyskanych podczas procesu kształcenia nie jest przez pielęgniarkę wykorzystywanych w pracy w szpitalu na terenie kraju - twierdzi pani prodziekan. Dla przykładu - w Polsce termin "diagnoza pielęgniarska" jest dla pozostałego personelu niezrozumiały. Odwrotnie niż w Danii, gdzie od razu każdy w szpitalu wie, że taką diagnozą jest np. stopa cukrzycowa czy odleżyna.

- Pielęgniarki w Szwecji mogą decydować o podaniu leku, nawet silnie działającego, a w Polsce - tylko podstawowego, który w aptece można kupić bez recepty - dodaje Danuta Adamczyk-Wiśniewska, szefowa OIPiP. A pielęgniarka po studiach zna całą farmakologię, można by więc rozszerzyć jej kompetencje - podkreśla dr Gaworska-Krzemińska. Tu jednak ścierają się interesy lekarzy i pielęgniarek. W mądrym systemie można by tą drogą zmniejszyć obciążenie lekarzy. Tak jest np. w Klinice Chirurgii Klatki Piersiowej AMG. Ale to wyjątek - nie tylko na Pomorzu.

Stypendium jak dla inżyniera

Rozmowa z dr med. Aleksandrą Gaworską-Krzemińską, kierownikiem Katedry Pielęgniarstwa Wydziału Nauk o Zdrowiu AMG

Kształcimy pielęgniarki dla szpitali w krajach Unii?

Poniekąd tak. To jedyny zawód, który w krajach Unii Europejskiej daje stuprocentową gwarancję zatrudnienia. Nie ma żadnego ryzyka, że pielęgniarka będzie musiała pracować tam - na przykład - jako kelnerka. Na dodatek w krajach UE jej pensja zawsze przekracza dwie średnie krajowe. W Polsce zarobki pielęgniarek są już co prawda bardzo zróżnicowane, ale sięgają zaledwie średniej krajowej. To podstawowa przyczyna exodusu pielęgniarek, ale nie jedyna.

Jaka jest więc ta druga?

Warunki pracy. To one, według naszych badań - decydują o poziomie satysfakcji pielęgniarek z wykonywanego zawodu. A te są coraz trudniejsze, bo pielęgniarki są ogromnie przeciążone pracą.
A może Ministerstwo Zdrowia powinno określić minimalne normy zatrudnienia pielęgniarek?Takie rozporządzenie ukazało się w 1999 roku, ale z różnych względów - jest "martwe". Potrzebne są nam normy zatrudnienia pielęgniarek według specyfiki oddziałów - interny, chirurgii, OJOM. Ministerstwo Zdrowia jest temu przeciwne, bo po wprowadzeniu takiego przelicznika natychmiast trzeba by zamknąć oddziały w wielu szpitalach.
Dlaczego zamknąć?

Jeżeli pacjent, na przykład w szpitalu amerykańskim, będzie miał powikłania, a jego adwokat stwierdzi, że było w nim zbyt mało pielęgniarek - placówka będzie płacić ogromne odszkodowania. U nas będzie podobnie.

Mamy kryzys w pielęgniarstwie. Jak z niego wyjść?

Minister edukacji, wraz z ministrem zdrowia powinien uznać kierunek pielęgniarski za preferowany przez rząd, tak jak zrobił to w przypadku kierunków mechanicznych związanych z przemysłem. Dla studenta oznacza to 1000 złotych stypendium, ale i obowiązek przepracowania iluś tam lat w kraju. Na wsi i w małych miastach jest wiele osób chętnych do studiowania pielęgniarstwa. Mają dużo empatii, tak potrzebnej w tym zawodzie, ale nie stać ich na wyjazd do dużego miasta, płacenie z akademik, zakup książek.

Było 11 szkół, zostały dwie

Z łezką w oku dyrektorzy placówek lecznictwa na Pomorzu wspominają czasy, gdy na terenie województwa funkcjonowało 11 "średnich" szkół pielęgniarskich.

Każda z nich wypuszczała rocznie 30 absolwentek. Tylko część z nich, z powodu marnych zarobków, odchodziła od zawodu. Z chwilą wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej medyczne licea i pielęgniarskie szkoły pomaturalne zlikwidowano. Zgodnie bowiem z wymogami UE pielęgniarki muszą mieć wyższe studia.

Licencjat i magisterkę zdobyć mogą jedynie na wyższej uczelni. Zdaniem ekspertów - właśnie system kształcenia pielęgniarek - stworzony pod dyktando krajów UE, jest jedną z przyczyn dramatu, który każdego dnia pogłębia się w polskich szpitalach. Pielęgniarki masowo wyjeżdżają nie tylko z powodu marnych zarobków, ale i lepszych warunków zatrudnienia. W UE na internie pielęgniarka ma pod opieką sześciu chorych, a na psychiatrii - jednego!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki