Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pet Shop Boys w Ergo Arenie. Brytyjski duet zagra 4 września

Marcin Mindykowski
Koncert Pet Shop Boys z pewnością będzie nie tylko rewią dyskotekowych przebojów, która ma szansę zamienić trójmiejską Ergo Arenę w taneczny klub, ale też dopracowanym show scenicznym. O tym, jak wielką wagę muzycy brytyjskiego duetu przywiązują do prezentacji swojej muzyki - oprawy wydawnictw, strojów i emblematów graficzno-designerskich towarzyszących ich twórczości - przekonuje cała ich kariera.

Przez ponad 30 lat zespół nie tylko dostarczył światu niezliczonych prze- bojów muzyki pop, ale też wykreował estetyczną jakość i markę, która wynosi Pet Shop Boys do miana popkulturowego zjawiska.

Od samego początku ambicje Neila Tennanta i Chrisa Lowe'a dotyczące rozmachu ich występów były iście wizjonerskie. Bo choć w drugiej połowie lat 80. obłędny sukces ich pierwszych nagrań wydawał się idealnym punktem wyjścia do rozpoczęcia koncertowania, a w 1986 i 1987 roku muzycy zabukowali nawet terminy tras koncertowych, teatralna ekstrawagancja, jaką charakteryzowały się ich pomysły, okazała się nie do zrealizowania. Do 1989 roku Pet Shop Boys pozostawali więc arcypopularnym, ale jedynie studyjnym zespołem.

W końcu zwyciężyła jednak chęć spotkania na żywo ze swoją publicznością (a przy okazji rosnącego sukcesu zwiększyły się także możliwości finansowe duetu). Przy swoich światowych tournée pracowali z reżyserami, choreografami, projektantami i oświetleniowcami. Występowali w specjalnie zaprojektowanych dla nich kostiumach, a ich koncertom towarzyszyły filmowe, wyświetlane na dużych ekranach projekcje, tancerze, chórki, oryginalne rozwiązania sceniczne i ciekawe aranżacje estrady. Sami muzycy zachowywali jednak na scenie powściągliwość - w opozycji do innych, kiczowato-radosnych gwiazd pop. Ciążyli w stronę świata grafiki komputerowej, żarówiastych kolorów i - przede wszystkim - futuryzmu.

Ten rozmach porzucili tylko raz - kiedy na początku tego tysiąclecia postanowili okroić swój show z bogatej oprawy (częścią tej zmiany była też bardziej organiczna prezentacja ich muzyki, z towarzyszeniem "żywego" zespołu, a nie, jak zwykle, platformy z syntezatorami). Chyba nie zasmakowali jednak w skromniejszych środkach, bo od kilku lat znów stawiają na efektowne widowisko. Nie ma w nim jednak miejsca na jarmarczną gigantomanię czy efekciarską pirotechnikę. Wizualne pomysły Pet Shop Boys realizowane są z nieco ekstrawaganckim, autorskim sznytem, ale i smakiem. Podczas występu muzycy kilkakrotnie się przebierają. Ich sceniczne kreacje balansują między brytyjską elegancją, fosforyzującymi barwami a futurystyczną myślą. Pojawiają się wymyślne nakrycia głowy i zasłaniające twarz mas-ki, z motywami urbanistycznymi i zwierzęcymi. Na tej trasie najbardziej oryginalne są chyba "kolczaste" stroje, pozwalające przybrać muzykom postać jeżozwierzy. Dominuje zaś kolor pomarańczowy i graficzny motyw stożka.

To przywiązanie do oprawy koncertów nie powinno dziwić. Twórczość Pet Shop Boys dobrze opisuje tytuł składanki ich największych przebojów - "Pop-Art", podzielonej na część popową i eksperymentalną. Z jednej strony muzycy idealnie wyczuwali masowe gusta, proponując synth- popowe, dyskotekowe, dance'owe przeboje, z drugiej - nigdy nie zrezygnowali z ambicji artystycznych (w swojej karierze zaliczyli flirt z musicalem, baletem i orkiestrą). Po swoje szli z żelazną konsekwencją (wszystkie płyty np. niezmiennie tytułują jednowyrazowymi hasłami), przekonaniem o wartości własnej pra- cy, producencko-aranżacyjną starannością, a nawet buńczuczną butą (na początku kariery ot-warcie krytykowali rock'n'rolla, mówiąc, że "nienawidzą gitarzystów"). W ich karierze dużo jest szczęśliwego przypadku - taki wymiar miało choćby pierwsze spotkanie Tennanta i Lowe'a w sklepie elektronicznym na Kings Road czy nawiązanie współpracy z wziętym producentem Bobbym Orlando (przy konsumpcji... cheeseburgera i soku marchwiowe- go). Nie byłoby jednak ich sukcesu, gdyby nie autentyczny talent i umiejętne wykorzystywanie kontekstów - politycznych i społecznych. Dość wspomnieć pamiętne aluzje do imperialnych ambicji ZSRR w "Go West" czy gejowski comingout Tennanta, poprzedzony wymierzonym przeciwko moralnym, mającym wzbudzić poczucie winy rygorom utworem "It's a Sin" (na który zaprotestowała nawet katolicka szkoła, do której chodził wokalista!). Duet cieszy się też szacunkiem innych artystów - reanimował karierę Dusty Springfield, a także wyprodukował i zremiksował wiele nagrań gwiazd, m.in. Tiny Turner, Kylie Minogue, Davida Bowiego i Madonny.

I, w przeciwieństwie do innych wykonawców lat 80., upływ czasu niewiele uszczknął z ich pozycji i popularności. Docenieni i spełnieni, wciąż pozostają w ekstralidze, o czym najlepiej świadczy fakt, że ich najnowszy, wydany 12 lipca, dwunasty album pt. "Electric" na całym świecie zadebiutował na szczytowych miejscach rankingów sprzedaży (w rodzimej Wielkiej Brytanii osiągnął najlepsze wyniki od czasu ich płyty "Very" z 1993 roku) i zbiera entuzjastyczne recenzje - jako tanecznie przebojowy, najbardziej radosny materiał duetu od lat. I to właśnie najnowsze utwory usłyszymy jutro - oczywiście obok ich największych przebojów: "West End Girls", "Always on My Mind" czy "Go West".

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki