Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pet Shop Boys. Disco wyższego rzędu

Tomasz Rozwadowski
W pierwszą środę września w gdańsko-sopockiej hali Ergo Arena wystąpił brytyjski duet Pet Shop Boys. Koncert pionierów nowoczesnej muzyki tanecznej, a po ponad trzydziestu latach kariery wciąż jej twórczych reprezentantów, nie był może wydarzeniem epokowym, ale z pewnością jednym z ważniejszych i lepszych koncertów 2013 r. w Trójmieście.

Muzyka była w swoim rodzaju bliska perfekcji, a sceniczny show momentami zdumiewał pomysłowością i specyficznym humorem. Szkoda, że hala nie była wypełniona po brzegi, ale frekwencję trudno też określić jako słabą. Zresztą, nieobecni po raz kolejny nie mieli racji.

W niewielkim namiocie przed halą rozlokowało się polowe studio Radia Złote Przeboje, nadające relację na żywo i niemal do samego rozpoczęcia koncertu rozdające radiosłuchaczom bilety. Ten patronat był jak najbardziej na miejscu, muzyka Pet Shop Boys jest znaczącym składnikiem playlisty tej rozgłośni i zapewne wielu jej podobnych stacji na całym świecie. Brytyjski duet w ostatnich dwudziestu latach ubiegłego wieku, podstawowych dla repertuaru wspominkowych rozgłośni, miał co najmniej kilkanaście światowych szlagierów. Piosenki Neila Tennanta i Chrisa Lowe towarzyszyły młodości pokoleń urodzonych w latach 60., 70. i 80., czyli ludziom jeszcze chętnie chodzącym na koncerty i już mającym własne pieniądze na bilety, te właśnie roczniki zresztą zdominowały publiczność w hali - słuchaczy starszych niż 50-letni i młodszych niż 25-letni trudno było zauważyć. Z tego punktu widzenia przedwczorajszy koncert był wieczorem wspomnień i podróżą sentymentalną w bezpowrotnie minione lata.

To oczywiście prawda, ale ściślej, część prawdy o tym wydarzeniu. Druga część polega na tym, że choć połowę repertuaru koncertu stanowiły kompozycje wydane po raz pierwszy minimum 2o lat temu, utwory te zabrzmiały w pełni współcześnie. W jakiejś mierze oczywiście było to zasługą inteligentnie i z wyczuciem wprowadzonych zmian w aranżacjach, które czyniły archiwalne hity w pełni atrakcyjnymi dla współczesnego ucha, ale przede wszystkim wynikało z wyśmienitej jakości samych kompozycji. To co Tennant i Lowe napisali jeszcze przed upadkiem muru berlińskiego i wkrótce po nim, nawet słuchane dziś, z oryginalnych wydań, nie brzmi archaicznie. Pet Shop Boys po prostu zainspirowali i przewidzieli rozwój muzyki tanecznej w następnych dekadach, a ich gigantyczny sukces komercyjny sprawił, że tak się faktycznie stało. Przytłaczająca większość dzisiejszych wykonawców tanecznych oraz większości odmian popowej elektroniki, chcąc, a czasem pewnie nie chcąc, wywodzi się od londyńskiego duetu.

Nieprzypadkowo "Electric", najnowsza płyta zespołu, dwunasta w jego dyskografii, jest najlepiej się sprzedającym albumem Pet Shop Boys od czasów krążka "Very", czyli od równych 20 lat! Słuchając w Ergo Arenie starych piosenek wymieszanych pół na pół z nowymi, trudno się było pozbyć wrażenia, że te nowe nie ustępują jakością starym, a dawne nie brzmią wcale przedpotopowo w konfrontacji z tegorocznymi lub kilkuletnimi. Ani odgrzewanie kotletów, ani odcinanie kuponów od przeszłych sukcesów, tylko najwyższej jakości popularna sztuka estradowa.

Kiedy Pet Shop Boys zaczynali swoją karierę w 1981 r. Tennant, 27-letni wówczas absolwent historii i sztuki i dziennikarz muzyczny z kilkuletnią praktyką, postawił na połączenie dogorywających już wówczas na maisteamowej scenie, ale wciąż popularnej w klubach gejowskich, muzyki disco z rodzącym się wówczas synth-popem kreowanym przez debiutujące niemal równocześnie z Pet Shop Boys zespoły New Order i Depeche Mode. Do tak zbudowanego stylu muzycznego dołożył sprawnie napisane i nie pozbawione treści teksty, co przyniosło wielki sukces od połowy dekady i pasmo nieśmiertelnych hitów z "West End Girls", "It's a Sin", "Suburbia" oraz "Heart" na czele. W latach 90. utrzymali się na fali dzięki dodaniu klimatów popu, retro i współpracy z wielkimi piosenkarskimi gwiazdami przeszłości, m.in. Dusty Springfield i Lisą Minelii, a na przełomie wieków i później zaczęli stopniowo unowocześniać brzmienie dodawaniem elementów zaczerpniętych z nowszych nurtów elektroniki klubowej, jak house czy trance. Nowsze brzmienia oczywiście objawiały się nie tylko w pisanym na bieżąco materiale, lecz przenikały także do aranżacji starszych hitów. Całą tę strategię artystyczną można było usłyszeć na trójmiejskim koncercie.

Podobnie trwały i stale udoskonalany jest aspekt wizualny twórczości Pet Shop Boys. Zawsze było ich dwóch - śpiewający Neil Tennant, rzadko ukrywający źrenice za ciemnymi szkłami, o wiele częściej udzielający wywiadów i ujawniający więcej szczegółów swojego życia prywatnego oraz statyczny na scenie i unikający wyrazistej mimiki Chris Lowe, ukrywający się kiedyś za syntezatorami, obecnie za laptopem, zawsze w nakryciu głowy i ciemnych okularach. Stałym punktem programu są także kostiumy od klasycznych w kroju, typowo brytyjskich dwurzędowych garniturów i meloników, przez przyodziewki przypominające stroje medyków, laborantów lub kombinezony ochronne, po zupełnie fantazyjne, jak na przykład przebrania jeżozwierzy, które założyli także na estradzie w Trójmieście. To oczywiście podkreślenie dystansu - to nie my, panowie Tennant i Love, tylko Pet Shop Boys - ale równocześnie czynnik niezwykle podnoszący atrakcyjność sesji fotograficznych, teledysków i występów na żywo. Na samych kostiumach teatralność ich prezentacji się nie kończy, stałym elementem koncertów są wizualizacje będące integralną częścią spektaklu. Teatralne czy obrzędowe są także maski - w Ergo Arenie tancerze ukrywali twarze za kościanymi, rogatymi maskami, a sami Pet Shop Boys zaprezentowali się przez kilka minut w zakrywających im oblicza, również ozdobionych rogami, metalowych hełmach. To nie były jarmarczne atrakcje, tylko wieloznaczne symbole wzmacniające siłę samej muzyki.

Trójmiejskim koncertem rządziła wszechobecna symetria i system dwójkowy. W centrum uwagi był oczywiście duet Tennant/Lowe, ale oprócz nich byli tancerze i tancerki pojawiający się na estradzie zawsze w parach, dwóch było pasażerów samochodu w jednej z wizualizacji, symetryczne były okna wieżowca pokazane w innej. Zaplanowana w najdrobniejszych szczegółach muzyka i takaż strona wizualna wzmacniały poczucie obcowania ze sztuką, a nie z radosnym, półamatorskim muzykowaniem, jak to bywa często w przypadku muzyki tanecznej.

Jednak Pet Shop Boys nie byliby sobą, gdyby wszechobecnej perfekcji i wyrachowania, podkreślonych jeszcze przez elektroniczne wyłącznie aranżacje, nie przełamywali sprytnie czynnikiem ludzkim. Ludzkie uczucia były obecne w tekstach, ale to oczywiste dla każdego, kto zna nagrania londyńczyków, choćby pobieżnie. Ludzki i ciepły, choć bardzo zdystansowany i sprowadzony do minimum był także kontakt z publicznością - Neil kilkakrotnie pozdrawiał Gdańsk, Sopot i Polskę oraz dziękował publiczności za aplauz prawie po każdym kawałku. A słuchacze nie pozostawali dłużni, na przykład włączając się spontanicznie ze śpiewem w refrenie niezapomnianego "Go West".

W kuluarach koncertu było słychać nie tylko język polski, ale także rosyjski, angielski, niemiecki, szwedzki, hiszpański i włoski. Gdyby liczyć wyłącznie na siły rodzime, hala byłaby o wiele mniej zapełniona i o wiele mniej atrakcyjna. To oznacza także, że organizując duże, prestiżowe koncerty gwiazd w Trójmieście, trzeba bardzo intensywnie promować te imprezy także poza granicami regionu. Na szczęście jest to coraz bardziej oczywiste w metropolii biorącej wyraźny kurs na turystykę i w dodatku mającej coraz większe sukcesy w tej dziedzinie. Jest Heineken Open'er i kilka innych znaczących festiwali, jest ogromny stadion w Gdańsku, nowoczesne hale, równie nowoczesna filharmonia. Do tego produktu regionalnego dołożyli swoją cegiełkę także Pet Shop Boys.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki