Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pelplin: Piłkarz Jarosław Lisewski uratował życie kibicowi

Zbigniew Brucki
Poszkodowanego kibica opatrzono medycznie w karetce pogotowia przybyłej na stadion, a następnie śmigłowcem przetransportowano do Gdańska
Poszkodowanego kibica opatrzono medycznie w karetce pogotowia przybyłej na stadion, a następnie śmigłowcem przetransportowano do Gdańska Zbigniew Brucki
Szybka reakcja kilku osób i skuteczna reanimacja przeprowadzona przez piłkarza Jarosława Lisewskiego uratowała życie tczewskiemu kibicowi, który w czwartek przyjechał do Pelplina, by obejrzeć mecz piłkarski pomiędzy miejscową Wierzycą a Gryfem 2009 Tczew. Mężczyzna schodząc z trybuny uderzył głową o betonowy chodnik. Mocno krwawił, stracił przytomność i przestał oddychać.

Na pomoc mężczyźnie ruszyła pielęgniarka obsługująca imprezę, kibic z Tczewa i oglądający z trybuny mecz piłkarz miejscowego klubu Centrum, Jarosław Lisewski. To właśnie on przez kilka minut reanimował niedającego oznak życia rannego. Zanim przybyła wezwana do zdarzenia karetka, jego serce znów zaczęło bić, zaczął też oddychać.

Czytaj także: W piątek policjant z Malborka uratował niemowlę przez telefon

- Obsługa karetki stwierdziła u pacjenta uraz śródczaszkowy, dlatego natychmiast wezwała śmigłowiec - informuje Marek Klusek, kierownik tczewskiego pogotowia ratunkowego. Jak udało się nam ustalić nieoficjalnie - pacjent jest w stanie ciężkim i przebywa na oddziale intensywnej terapii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.

- Nie kończyłem żadnego kursu udzielania pierwszej pomocy, ale wiem, jak to robić, a podstaw nauczyłem się podczas kursu na prawo jazdy - powiedział nam wczoraj Jarosław Lisewski, który na co dzień jest kierowcą w jednej z tczewskich piekarni. - Mam nadzieję, że ten pan szybko wyzdrowieje i wybaczy mi, że podczas reanimacji prawdopodobnie połamałem mu żebra. W tym momencie myślałem tylko o tym, by wróciło mu życie.

Czytaj także: Gdańszczanin zadzwonił na policję i uratował życie dziewczynie z Białegostoku
Koleżanki i koledzy z firmy, w której pracuje nasz bohater, są bardzo z niego dumni. - Jarek jest bardzo skromny. Kiedy przyszedł do pracy, nawet się nie pochwalił, że uratował komuś życie - usłyszeliśmy w piekarni.

On sam nie czuje się bohaterem. - Jaki tam ze mnie bohater - macha ręką. - To był po prostu ludzki odruch, by ratować życie człowieka. Cieszę się, że się udało. Ten pan był przecież już na tamtym świecie. Kiedy pielęgniarka Teresa Bonin udrożniła mu drogi oddechowe, a ja go reanimowałem, myślałem tylko o tym, by jak najszybciej się ocknął. Kiedy zaczął oddychać, poczułem ogromną ulgę...

Czytaj także: Policjant ze Sztumu przez telefon uratował dziecko
Wstrząśnięci zdarzeniem są organizatorzy meczu. - Nie pamiętam, by coś takiego miało kiedyś miejsce na naszym stadionie - mówi prezes pelplińskiego klubu Wierzyca, Jacek Imianowski. -Szczęście, że udało się tego mężczyznę przywrócić do życia, bo znalazł się człowiek, który potrafił odnaleźć się w tej sytuacji i - jak wokół mówią - wyrwał go śmierci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki