Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Tetelewski o czwartym miejscu Polek: Jeszcze zdobędziemy medal [ROZMOWA]

Patryk Kurkowski
Tomasz Bolt/Polska Press
Paweł Tetelewski, szkoleniowiec Vistalu Gdynia, ocenił postawę Polek na mistrzostwach świata i szanse na udział w igrzyskach olimpijskich.

Jak Pan oceni czwarte miejsce naszych szczypiornistek na mistrzostwach świata. To sukces czy jednak spory niedosyt?

Myślę, że czwarte miejsce to naprawdę wielki sukces. Zresztą nasza drużyna jako jedyna ponownie znalazła się w gronie najlepszych. Pierwsza trójka jest zupełnie inna niż dwa lata temu w Serbii. Dziewczyny na pewno mocno przeżywają i czują smutek czy wielki zawód. W końcu po raz drugi były blisko zdobycia medalu i znowu się nie udało. Niemniej z czasem na pewno docenią to, co zrobiły. Może uda się następnym razem stanąć na podium. Kto wie, może na igrzyskach olimpijskich. Wszyscy bowiem liczymy na to, że po dobrym występie na mistrzostwach świata uda nam się przejść przez turniej kwalifikacyjny i pojechać po raz pierwszy na igrzyska olimpijskie.

Jak Pan wspomniał, nasze szczypiornistki ponownie doskoczyły do ścisłej światowej czołówki. To potwierdzenie siły reprezentacji?

Najważniejsze, żeby utrzymać się w czołówce i brać regularnie udział w imprezach mistrzowskich. Jeśli tak będzie, to myślę, że z czasem przyniesie to efekty i będziemy zdobywać medale. Niemniej już sam udział w takim turnieju to ogromna promocja piłki ręcznej, a dla dziewczyn ogromny rozwój.

Co zadecydowało o tym, że nie udało się naszej drużynie zdobyć medalu. Kluczowe było zmęczenie czy po prostu klasa rywalek?

Prawdę mówiąc, jedno i drugie. Rywalki też na pewno były już zmęczone, bo to końcówka turnieju. Niemniej Holenderki i Rumunki obiektywnie były wyraźnie lepsze od naszej drużyny. Nie wychodził nam początek meczu. Szybko przegrywaliśmy kilkoma trafieniami. Tymczasem w meczach o taką stawkę jest ogromna presja i trudno się podnieść po złym starcie.

Po turnieju sporo dobrego można powiedzieć o naszej grze obronnej, ale gorzej było z atakiem. Zgodzi się Pan z takim podsumowaniem?

Tak jak właśnie w meczach grupowych nasza gra w obronie się nie układała, tak o dziwo w fazie pucharowej zagraliśmy w tym elemencie zdecydowanie lepiej. Niewątpliwie potrafimy grać dobrze w defensywie, bo mamy dobre dziewczyny na środku obrony. Przede wszystkim są już doświadczone. Zresztą w spotkaniach z Węgierkami i Rosjankami nasze dziewczyny potwierdziły, że potrafią grać w defensywie. Obrona była bardzo szczelna, dzięki czemu dziewczynom w bramce lepiej się grało i pojawiały się kontry.

A co z atakiem?

W ataku stwarzaliśmy mało zagrożenia z drugiej linii. Od czasu do czasu próbowały Monika Kobylińska czy Karolina Kudłacz-Gloc, ale nie byliśmy tak mocni w tym elemencie jak Holenderki czy właśnie Rumunki. Ale taki jest stan kadry na dziś. Myślę, że jak wróci do reprezentacji Alina Wojtas [kilka miesięcy temu doznała poważnej kontuzji, po której wciąż nie doszła jeszcze do pełni sił - przyp. aut.] to ten problem zostanie rozwiązany.

Jak Pan oceni postawę swoich podopiecznych w Danii - Moniki Kobylińskiej, Patrycji Kulwińskiej, Anety Łabudy i Aleksandry Zych, która z tej czwórki grała najkrócej?

Uważam, że w wykonaniu Moniki Kobylińskiej i Patrycji Kulwińskiej turniej był udany. Zwłaszcza w wykonaniu Moniki, gdyż był to pierwszy jej tak wielki turniej. Niemniej pokazała, że nie boi się brać na siebie odpowiedzialności. Jest młodą zawodniczką, a przecież zdobyła dwa ważne gole w meczu z Rosjankami. Najpierw doprowadziła do remisu, a potem do zwycięstwa. Natomiast Patrycja wykorzystywała większość swoich sytuacji i grała dobrze. Ola musi jeszcze zapracować na kredyt zaufania od trenera. Aneta z kolei miała problemy ze skutecznością, w jej rzutach było widać nerwowość. Plusem jest jednak to, że udało jej się zebrać doświadczenie.

Wspomniał Pan wcześniej o możliwości gry na igrzyskach olimpijskich. Wiadomo, że w turnieju kwalifikacyjnym, który odbędzie się w Polsce, zagramy z Rosjankami, Szwedkami oraz Meksykankami. Awansują dwie najlepsze ekipy. Mamy na to spore szanse?

Mam nadzieję, że po powrotach Aliny Wojtas i Joanny Drabik drużyna będzie jeszcze silniejsza. Drugiej takiej szansy na pewno już długo nie będziemy mieli. Gramy przecież w turnieju kwalifikacyjnym i to jeszcze przed własną publicznością. Do tego turnieju ciężko w ogóle się dostać, a co dopiero otrzymać organizację. To dla nas ogromna szansa. Wiadomo, że wszystko rozstrzygnie się między trzema europejskimi zespołami. Meksykanki raczej nie będą miały wiele do powiedzenia. Nie wiadomo, w jakiej będziemy formie, ale myślę, że awans na igrzyska jest w naszym zasięgu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki