Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Kikowski, koszykarz Trefla Sopot: Dodatkowe treningi przyniosły skutek

Paweł Durkiewicz
Rozmowa z koszykarzem Trefla Sopot, Pawłem Kikowskim.

- W meczu z Polpharmą wreszcie przypomniałeś o swoich talentach rzutowych. Przełomowy występ?

- Mam nadzieję. Limit niecelnych rzutów dawno już chyba wyczerpałem. Nie będę już wspominał, jakie były moje skuteczności w tych poprzednich meczach, bo to po prostu wstyd. W spotkaniu ze Starogardem było już dużo lepiej. Myślę, że dodatkowe ćwiczenia po treningach przyniosły pożądany skutek.

- Znalazłeś się na oficjalnym plakacie zapraszającym na ten mecz. Może to Ci pomogło?

- Bardzo możliwe. Fakt, że poczułem dużą odpowiedzialność (śmiech).

- Wielu kibiców koszykówki zastanawia się często, dlaczego boiskowi snajperzy czasem potrafią trafiać "trójki" z zamkniętymi oczami, ale też często popadają w dziwną niemoc.

- Trudno na to pytanie odpowiedzieć. O tym na ogół decydują szczegóły. Często piłka jest już praktycznie w koszu, ale ją "wylewa", przez co człowiek się denerwuje i po kilku razach traci pewność siebie. W tych pierwszych meczach skuteczność naszej drużyny była fatalna. Adam Waczyński rzucał jeszcze przyzwoicie, ale ze mną był już dramat i ciężko to jakoś usprawiedliwiać. Teraz trzeba jednak zapomnieć o tamtych niepowodzeniach i patrzeć w przyszłość. Nie zamierzam poprzestać na jednym dobrym występie, cały czas trenuję i... musi wpadać. Przed sezonem wpadało, na początku rozgrywek przestało, ale teraz mam nadzieję, że kryzys został zażegnany.

- W starciu z Polpharmą wszyscy oczekiwali emocji, ale wygraliście dość gładko, nawet bez Filipa Dylewicza. Przebieg meczu was zaskoczył?

- Nie było nam wcale łatwo. Przez pierwsze 20 minut gra była wyrównana, potem aż do czwartej kwarty nie mogliśmy im "odjechać" i dopiero w ostatniej partii wyszliśmy na pewne prowadzenie. Polpharma nie jest złą drużyną. Myślę, że skrzydła podcięła im porażka z Siarką Tarnobrzeg w pierwszej kolejce, kiedy w końcówce roztrwonili dużą przewagę. Przed przyjazdem do nas mieli bilans 0-2, więc nie mogli czuć się zbyt pewnie. W pewnym momencie pękli, a my to wykorzystaliśmy.

- W sobotę czeka was mecz z Zastalem Zielona Góra. Beniaminek wygrał dotąd wszystkie swoje mecze. Jak oceniasz tego rywala?

- Dla mnie ich wyniki nie są żadnym zaskoczeniem. Przed sezonem graliśmy z nimi na turnieju sparingowym w Poznaniu i dostaliśmy wtedy srogie baty [porażka 73:90 - przyp. red.]. Drużyna Zastalu wyglądała już wtedy bardzo dobrze - widać było, że są dobrze poukładani i świetnie funkcjonują. Czasem nie trzeba dużo czasu, by drużyna "zaiskrzyła". Ludzie po prostu pasują do siebie, wychodzą na parkiet, wygrywają kolejne mecze i atmosfera staje się coraz lepsza. Wiem, że mają ładną nową halę i żywiołowych kibiców, przez co trudno tam wyrwać punkty. Tak czy owak - nie będziemy tam jechać tyle godzin po to, by przegrać. Interesuje nas tylko zwycięstwo.

- W Treflu jesteś już prawie trzy miesiące. Jak odnajdujesz się w tym zespole i jak oceniasz współpracę ze sztabem szkoleniowym?

- Czuję się bardzo dobrze. Mamy bardzo fajne warunki do pracy, w zespole panuje dobra atmosfera, a trener Karlis Muiznieks jest sympatycznym człowiekiem. Wiadomo, że jak każdy trener czasem się zdenerwuje, ale generalnie to miły gość, z którym zawsze można porozmawiać. Nasz system zakłada zbilansowanie drużyny i myślę, że to dobrze, bo ekipy z wyrównanymi składami najczęściej odnoszą sukcesy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki