Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paryski romans i nieślubne dziecko Jana III Sobieskiego

Grażyna Antoniewicz
Przemek Świderski
Mówi się, że władza jest potężnym afrodyzjakiem. A któż miał jej więcej niż królowie? Dlatego nie dziwi, że polscy monarchowie nie mogli narzekać na brak kochanek. Rekordy bił August II Mocny, ale i Jan III Sobieski i Stanisław Leszczyński mieli się czym pochwalić. Z Iwoną Kienzler, autorką książki "Poczet kochanek i metres władców Polski", rozmawia Grażyna Antoniewicz

O metresach królów Anglii czy Francji napisano tomy, nakręcono wiele filmów, w rolę królewskich faworyt wcielały się najpiękniejsze aktorki Hollywoodu, ale o kochanicach polskich władców wiadomo niewiele...
Kobiety w życiu polskich monarchów ciągle są w cieniu wielkich wydarzeń historycznych, a przecież zdarzały się wśród nich postacie obdarzone nie tylko wyjątkową urodą, ale także nieprzeciętną osobowością.

Zaczyna Pani od tonących w mrokach historii nałożnic władców z dynastii Piastów.
O faworytach Jagiellonów i królów elekcyjnych, wiemy już więcej. Tak jak i o towarzyszkach życia Stanisława Augusta, który z równie wielką pasją kolekcjonował dzieła sztuki, jak i piękne damy.

Pierwszą królewską kochanką znaną nam z imienia jest Przecława...
Była to córka kijowskiego księcia Włodzimierza Wielkiego i siostra Jarosława Mądrego. Swego czasu Bolesław Chrobry starał się o jej rękę, ale spotkał się z odmową. Musiało to bardzo zaboleć króla, bowiem podczas zwycięskiej wyprawy kijowskiej, postanowił posiąść pannę, której ręki mu niegdyś odmówiono. Wracając Bolesław zabrał nieszczęsną Przecławę wraz z siostrami do Polski, co wypomniał mu niemiecki kronikarz, pisząc: "Ten stary wszetecznik uprowadził ją bezwstydnie zapominając o swej ślubnej małżonce." W kraju, Bolesław osadził Przecławę na Ostrowie Lednickim, gdzie zbudował nawet dla niej cerkiew. Miał z nią najprawdopodobniej dwie córki. Według niektórych przekazów, Chrobry przywiózł ze sobą nie tylko Przecławę, ale także jej młodsze siostry, które także zostały jego nałożnicami. Nasz pierwszy król miał więc do dyspozycji prawdziwy, aczkolwiek dość skromny, harem.

Na kartach Pani książki pojawia się tajemnicza kochanka Jana Sobieskiego, z którą miał syna.
Ów bastard był owocem jego podróży odbytej wraz ze starszym bratem po krajach Europy Zachodniej. W Paryżu Sobieski zamieszkał w hotelu de Brisach. Najprawdopodobniej tam właśnie miał miejsce jego przelotny romans z uroczą zapewne paryżanką. Jego owocem był syn, który, gdy dorósł, używał dziwnie brzmiącego nazwiska Brizardier, utworzonego zapewne od nazwy hotelu, gniazdka miłości rodziców… Czy rzeczywiście był to nieślubny syn Sobieskiego? Historycy uważają, że Brizardier był zwyczajnym oszustem, czego rzeczywiście nie można wykluczyć, biorąc pod uwagę jego skłonność do konfabulacji. Kiedy młody człowiek liczył sobie niewiele ponad dwadzieścia lat i był sierżantem francuskiej armii w Nantes, jakimś cudem udało mu się rozgłosić, że ma niezawodny sposób na spełnianie wszelkich kobiecych pragnień. Jedynym warunkiem było poddanie się… chłoście, wymierzanej osobiście przez Brizardiera jako pokuty za popełnione przez kobietę grzechy. O dziwo, niemal cała śmietanka towarzyska Francji uwierzyła w te bzdury.

Być może panie korzystające z usług Brizardiera były masochistkami?
Niewykluczone, bowiem ich guru kazał petentkom rozbierać się do naga i smagał je rózgami aż do krwi. Ponoć pewna panna, marząca o bogatym mężu, kiedy nie mogła wytrzymać chłosty, wołała do niego, by nie bił aż tak mocno, gdyż jej przyszły małżonek nie musi być aż tak bogaty. Wkrótce libertyńskie praktyki doprowadziły Brizardiera przed sąd.

Kiedy Sobieski przypomniał sobie, że ma syna?
W 1676 roku, gdy został koronowany na króla Rzeczypospolitej, postanowił zadbać o los nigdy niewidzianego pierworodnego. Chciał mu kupić dobra we Francji i tytuł szlachecki. Jednak, jak mówią, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane i monarcha wprowadził swe zamiary w życie w sposób tak nieudolny, że nieomal nie wywołał międzynarodowego skandalu, ale to długa opowieść.

Także Stanisław Leszczyński miał kłopoty z dochowaniem małżeńskiej wierności?

Zawsze podobał się kobietom. W młodości był bardzo przystojny, a kiedy nieustępliwy czas zacierał powoli ślady dawnej męskiej urody, pozostał nadal miłym mężczyzną, intelektualistą o dworskich manierach. Poza tym doskonale umiał postępować z kobietami. To właśnie Leszczyńskiemu przypisuje się trafne powiedzenie: "Można zręcznie i delikatnie pochwalić kobietę, mówiąc źle o jej rywalkach".

Jest i gdański epizod...
W 1708 roku Stanisław Leszczyński został ugodzony strzałą Amora i zakochał się w kobiecie, która później zagości w sypialni Augusta II. Ową damą była Marianna z Bielińskich Denhoffowa, żona podkomorzego wielkiego litewskiego. Para poznała się w Gdańsku, dokąd zawitał Leszczyński. Marianna przebywała tam z rodzicami, uciekając przed nękającą Rzeczpospolitą wojenną zawieruchą. Stanisław uległ urokowi pięknej podkomorzyny i dosłownie stracił dla niej głowę.

Burzliwe były romanse Augusta II, który swój przydomek Mocny zawdzięcza…
…nie tyle niezwykłej sile, pozwalającej mu łamać podkowy i giąć blaszane talerze, ile właśnie niespożytemu temperamentowi erotycznemu oraz nieskończonej ilości metres i kochanek. Imiona większości pozostaną na zawsze okryte tajemnicą, zwłaszcza, że władca przebywając w Warszawie, lubił wymykać się z królewskiego zamku, by incognito, w przebraniu, uwodzić nadobne mieszczki, a w czasach karnawału, na balach maskowych - polskie szlachcianki i żony dyplomatów.

Wśród metres jest też mężatka Urszula Lubomirska.

Para miała pewien kłopot związany z porozumiewaniem się, gdyż księżna nie znała francuskiego, a monarcha nie opanował jeszcze polskiego. Korzystano więc z pomocy tłumacza, który miał obowiązek warować pod drzwiami królewskiej sypialni. Jeżeli podczas miłosnych igraszek jego królewska mość zapragnął spróbować ze swą kochanką jakąś wymyślną pozycję, której nie dało się wytłumaczyć na migi, wołano czekającego za drzwiami tłumacza, który musiał przełożyć królewskie pomysły jego polskiej kochance.

Słynną metresą Augusta była hrabina Cosel...
Znacznie różniła się od postaci z kart powieści Józefa Kraszewskiego. Wbrew temu, jak przedstawił ją autor, to nie Anna Konstancja von Hoym, bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko bohaterki powieści, była ofiarą niemoralnego króla, ale to August stał się marionetką w rękach przebiegłej, ale jednocześnie prymitywnej intrygantki, jaką w istocie była piękna hrabina.

Kraszewski przedstawia małżonka hrabiny jako człowieka po uszy zakochanego w żonie...
...i uważającego ją za niewiastę tak cudnej urody, "że i Wenus przy niej wydałaby się praczką z przedmieścia". W rzeczywistości Hoym zdradzał Annę Konstancję właśnie z kobietami pokroju praczek. Gdy pewnego razu romans ze służką wyszedł na jaw, Anna Konstancja starała się oddalić dziewczynę, ale ta nie dała się usunąć z domu swego chlebodawcy i kochanka. Pewnego dnia, pani Hoym zastała dziewczynę rozsypującą na jej łóżku truciznę i szepczącą zaklęcia. Zabiegi wierzącej w zabobony kochanki męża nie zrobiły wrażenia na Annie Konstancji, która jednak całą sprawę postanowiła wykorzystać, aby raz na zawsze uwolnić się od niechcianego małżonka. Nazajutrz poinformowała Hoyma, że jego kochanka jest czarownicą, która rzuciła na nią zaklęcie, w wyniku którego nie może już więcej z nim sypiać. W ten sposób pozbyła się go z sypialni, do której chciała zaprosić kogoś innego.

Warto wspomnieć, że podobno Anna była sadomasochistką. Niestety, o szczegółach nocnych igraszek jej i króla Augusta II Mocnego historia milczy, aczkolwiek biografowie zgadzają się, że była to jedyna kobieta, która potrafiła "zamęczyć" owego słynnego mocarza alkowy.

Nie wszyscy królowie byli jednak tak romansowi jak August II Mocny.
Na przykład Stefan Batory nad towarzystwo niewiast przedkładał polowania oraz wyprawy wojenne. Jednak i on zakochał się, gdy oddawał się jednej ze swych ulubionych męskich rozrywek - polowaniu w lasach okalających jego ukochane Grodno. Serce monarchy skradła piękna, nieznana z imienia córka gajowego, z którą Batory wdał się w romans. Jego owocem miał być syn, który miał przyjść na świat w 1584 roku.

Stefan Batory nie zdążył niestety zatroszczyć się o jego los. Być może jednak królewski bastard zaznaczył swą obecność na kartach historii, bowiem według jednej z teorii był nim Dymitr Samozwaniec, który odważył się sięgnąć potem po moskiewski tron.

Rozmawiała: Grażyna Antoniewicz

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki