Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Parlamentarzyści mają milionowe majątki i... milionowe długi [ZDJĘCIA]

Redakcja
Którzy posłowie mają największe majątki, a którzy mają najmniej?  Sprawdźcie!
Którzy posłowie mają największe majątki, a którzy mają najmniej? Sprawdźcie!
Statystycznie każdy poseł ma milion z okładem. To tylko statystyka, bo wśród wybrańców narodu są krezusi, nieraz świetnie prosperujący przedsiębiorcy, ale są też i tacy, co żyją z dnia na dzień i nie mają nic, albo prawie nic. Co ciekawe, w obu tych kategoriach przodują parlamentarzyści z Pomorza.

Posłanka Dorota Arciszewska-Mielewczyk regularnie wymieniana jest w TOP 10 najbogatszych parlamentarzystów. Jednocześnie też jej zobowiązania - a w zasadzie długi przejęte po zmarłym tragicznie mężu - sytuują ją na pierwszym miejscu najbardziej zadłużonych. Mimo to posłanki do ubogich zaliczyć nie sposób w przeciwieństwie do Moniki Błeńskiej z Kukiz’15 i Magdaleny Zwiercan z WiS. Pierwsza przekonuje, że jej sytuacja nie jest różna od sytuacji przeciętnego Polaka z jej pokolenia. Druga zapewnia, że jej celem nie jest gromadzenie majątku. Co ciekawe, jako jedyne z sejmowej „gołoty” nie poprawiły wyraźnie stanu swego posiadania. Posłowie Elżbieta Borowska i Łukasz Schreiber, mimo „zerowego” stanu konta na początku kadencji, zdążyli już co nieco odłożyć. Pierwsza zaoszczędziła już 30 tys. złotych i 250 euro (więcej niż wyniosło całe ubiegłoroczne uposażenie poselskie). Schreiber już znacznie mniej - 3 tys. złotych.

Według obliczeń portalu money.pl, łączny majątek wszystkich posłów obecnej kadencji wynosi 522 mln złotych. To prawie o jedną piątą mniej niż w ubiegłej kadencji, gdy jego wartość wynosiła 639 mln zł. Za to niemal dwukrotnie większy jest majątek najbogatszego posła, którym obecnie jest Marek Jakubiak z Kukiz’15, właściciel browarów Ciechan.

Pensja polskiego posła i senatora obecnie wynosi 9892,30 zł brutto, czyli ok. 7 tys. zł na rękę. Wynagrodzenie wzrasta, jeśli parlamentarzysta zasiada w prezydiach komisji. Przewodniczący otrzymuje dodatkowe 20 proc. podstawowego uposażenia, a jego zastępca 15 proc. Natomiast przewodniczący podkomisji otrzymuje 10 proc. dodatku. Od uposażenia poselskiego płacony jest 19-procentowy podatek dochodowy (tzw. PIT). Za to zwolniony z niego jest ryczałt w wysokości 12 150 zł miesięcznie, który posłowie i senatorowie otrzymują na pokrycie kosztów funkcjonowania biura poselskiego. To pieniądze, które mają wystarczyć na pensje pracowników biura, czynsz, media, rachunki telefoniczne, a także tłumaczenia, ekspertyzy i opinie sporządzane bezpośrednio u wybranych ekspertów. Te ostatnie jednak niezwykle rzadko są zamawiane przez parlamentarzystów. Za to chętnie w ramach ryczałtu rozliczają oni tzw. kilometrówki.

Wszystkim posłom i senatorom przysługują diety, które traktowane są jako wyrównanie kosztów ponoszonych w związku z wykonywaniem mandatu. Dieta wynosi jedną czwartą uposażenia, czyli około 2,5 tys. złotych brutto i jest opodatkowana, ale tylko w części powyżej ustawowego progu. W praktyce limit zwolnienia jest tak ustawiony, że przy przychodzie ok. 30 tys. zł rocznie podatek płacony jest od sumy powyżej… 27 tys. złotych. Tymczasem kwota wolna od podatku dla zwykłego podatnika wynosi dziewięć razy mniej! Co znamienne, parlamentarzyści korzystają i z tej - „powszechnej” - kwoty wolnej od podatku, mogąc odliczyć ją sobie od podstawowego uposażenia. W efekcie każdy poseł i senator nie musi płacić podatku od ponad 30 tys. złotych własnego przychodu rocznie.

Jeszcze niespełna rok temu pojawił się poważny projekt zmian w uposażeniach parlamentarzystów. Ministerstwo Finansów przystało, a ówczesna marszałek Sejmu nadała bieg projektowi… podwyżek uposażeń. Każdy poseł i senator miał otrzymać 500 złotych brutto więcej. Projekt utrąciło jednak PiS po jesiennych wyborach parlamentarnych.

Kilka dni temu - przy okazji debaty o trudnej sytuacji finansowej Centrum Zdrowia Dziecka - Paweł Kukiz przypomniał, że w kwietniu jego klub złożył dwa projekty. Jeden przewidywał likwidację zwolnienia podatkowego dla parlamentarnych diet. Drugi, prowokacyjnie, zakładał podniesienie kwoty wolnej od podatku  dla wszystkich obywateli do „parlamentarnego” progu 30 tys. zł. Oba pomysły zostały zakrzyczane jako populistyczna próba zbicia kapitału politycznego.

Tymczasem ideę zrównania obciążeń podatkowych dla parlamentarzystów i „zwykłych” obywateli od lat popiera wielu ekonomistów. Marek Zuber, szef doradców ekonomicznych byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, wskazuje, że byłby to pozytywny gest solidarności polityków ze społeczeństwem. Zapewniliby sobie też silniejszy mandat moralny w walce z unikaniem opodatkowania przez przedsiębiorców i korporacje. Idealnym terminem do uchwalenia likwidacji zwolnienia podatkowego dla diet - według Zubera - była połowa maja, kiedy to Sejm przegłosowywał nowelizację ordynacji podatkowej, która wprowadzała tak zwaną klauzulę przeciw unikaniu opodatkowania.

 

Łukasz Kłos

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki