Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Parcie na Mikołejkę

Dariusz Szreter, szef magazynu Rejsy
Dariusz Szreter
Dariusz Szreter
Było słoneczne, lipcowe popołudnie 2009 roku. Jechałem samochodem do dzieci wypoczywających z babcią w zaborskiej głuszy. Za oknem przesuwał się malowniczy krajobraz Kaszub. Włączyłem radio, a tam profesor filozofii opowiadał o swojej najnowszej książce, której duża część poświęcona była samobójstwu gdańskiej gimnazjalistki, Ani.

To był "nasz" temat - trzy lata wcześniej Dorota Abramowicz na łamach "Dziennika Bałtyckiego" jako pierwsza ujawniła prawdę o tym wydarzeniu, wywołując medialne trzęsienie ziemi. Sprawę komentowali pedagodzy, psycholodzy, socjolodzy, prawnicy, no i oczywiście politycy, z ówczesnym ministrem szkolnictwa Romanem Giertychem na czele. Ale, jak to z medialnymi burzami bywa, po krótkim czasie kończą się, ustępując świeższym aferom. Filozofowi najwyraźniej ta śmierć nie dawała jednak spać spokojnie, skoro powrócił do niej po trzech latach. Postanowiłem więc go o to zapytać, odszukałem Profesora Mikołejkę, bo o nim tu mowa, i zaproponowałem wywiad.

Potem rozmawialiśmy jeszcze kilkakrotnie. Tak jakoś wyszło, bez świadomej intencji z mojej strony, że i te kolejne rozmowy krążyły wokół tematu śmierci. O katastrofie smoleńskiej czy samobójstwie Andrzeja Leppera. Szczególnie ten drugi wywiad ściągnął na Profesora gromy w internecie. Może nie aż takie jak jego późniejsza wypowiedź o roszczeniowej postawie "wózkowych", czyli młodych matek, ale już wtedy widać było, że słowa filozofa mogą wzbudzić zainteresowanie tak zwanego przeciętnego czytelnika. Nawet jeśli ten nie zadaje sobie trudu ich zrozumienia i w efekcie skupia się na krytykowaniu jego zarostu.

Owszem, spotkać można opinie, że Profesor ma "parcie na szkło", moim zdaniem jednak, to raczej dziennikarze mają parcie na Mikołejkę. Wprawdzie nie zawsze mogą liczyć na to, że powie on coś kontrowersyjnego, ale coś głębokiego - jak najbardziej. Poza tym rozmowa z profesorem to czysta przyjemność. Nie dość że jego erudycja jest oszałamiająca, to jak zauważyła moja przyjaciółka ze studiów (filozoficznych zresztą): "podszywa opowieść spod płaszcza i szpady subtelnością szkatułkowej refleksji i humorem z kręgu Monty Pythonów". Poza tym ma Profesor "ucho" na polszczyznę i nie waha się robić z tego użytek. A przy tym jest człowiekiem niezwykle ujmującym. Można więc zazdrościć Dorocie Kowalskiej, której się udało namówić go na wywiad rzekę. Choć na ponad 450 stronach książki Mikołejko odsłania sporo faktów ze swojego życia, niekiedy intymnych, doprawdy trudno o mniej narcystyczną spowiedź. Profesor wspomina, że w dzieciństwie przezywał siebie "Jego": "Bo na ogół mówiono o mnie, a nie do mnie. A jeśli już, to rzadko używając imienia" - tłumaczy. Ten sposób patrzenia na siebie najwyraźniej mu pozostał. Podmiot w opowieści Mikołejki nie jest obserwacyjnym centrum świata, lecz tego świata integralną częścią i podlega tym samym prawidłowościom, które - jako filozof - opisuje. Nie jest ani lepszy, ani gorszy. Nieco paradoksalny tytuł książki, "Jak błądzić skutecznie", przywołuje echo Sokratejskiego "wiem, że nic nie wiem".
Centralne miejsce w tej rozmowie zajmuje - a jakże - śmierć i nasz do niej stosunek.

Jest w tym powrót do pierwotnego greckiego rozumienia filozofii jako sztuki przygotowania się do śmierci, które to zadanie, w czasach chrześcijańskich, przejęła religia. Pewnie z tego powodu mój redakcyjny kolega pytał z przekąsem: jak osoba niewierząca może być filozofem religii? Dorota Kowalska miała ten sam problem: "Czemu pan odszedł od Boga, a tak intensywnie studiuje jego księgi?" - pyta. "Bo Bóg jest wynalazcą śmierci. (…) Studiuję zatem słowa księgi, bo to są listy od przeciwnika" - pada odpowiedź.

Może też i na tym polega fenomen "parcia na Mikołejkę". Ci, którzy teoretycznie powinni być powołani do studiowania księgi, zamiast subtelnego namysłu, często wolą narzucanie swoich pomysłów ex cathedra. A do tego, że zdarza im się błądzić (niekoniecznie z dobrym skutkiem), przyznają się dopiero przyciśnięci do muru przez media. I jeszcze jeden punkt dla Mikołejki: jak każdy dobry kaznodzieja, wychodzi od konkretu. Pochyla się nad prasową informacją czy dyskusją na internetowym forum i pokazuje, że to w istocie - może strywializowana - ale jednak część tego samego dyskursu, który podejmowali filozofowie i który pojawiał się na płótnach wielkich mistrzów malarstwa. Pozwala wierzyć, że ten nasz rozpędzony, chaotyczny świat wciąż jeszcze możliwy jest do pojęcia.

"Jak błądzić skutecznie" - prof. Zbigniew Mikołejko w rozmowie z Dorotą Kowalską, Agora/Iskry, 2013; cena 44,99.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki