Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Państwo sprzedaje i kupuje

Redakcja
Z Adamem Protasiukiem, prezesem Regionalnej Izby Gospodarczej Pomorza, rozmawia Jacek Klein

Lokalny biznes z pewnością śledzi poczynania rządu w kwestii prywatyzacji Energi SA. Czy jest nimi zaniepokojony?
Wszyscy chyba interesujemy się przyszłością tej firmy, wszyscy przecież płacimy rachunki. Mówiąc o Enerdze, musimy chyba zacząć od początku, mianowicie od wyjaśnienia, co to jest prywatyzacja. Do tej pory przynajmniej było to przekazanie majątku Skarbu Państwa prywatnemu właścicielowi. Obserwując proces prywatyzacji Energi, zauważam, że nastąpiło lekkie pomieszanie pojęć. Jeżeli do rozmów Skarb Państwa zaprasza poważnych inwestorów, a następnie stwierdza, że też chce wystąpić w tym przetargu, to jest to dziwny sygnał, który każdy będzie interpretował po swojemu i zadawał pytanie, o co w tym wszystkim chodzi. To że pasjonujemy się tematem prywatyzacji koncernu, wynika właśnie z tej dziwnej sytuacji. Z jednej strony, rząd ogłosił całą listę firm przeznaczonych do prywatyzacji, z drugiej - minister skarbu, pełniący nadzór właścicielski i ogłaszający chęć sprzedaży, realizuje trochę inny scenariusz, wystawiając w szranki inny państwowy koncern - Polską Grupę Energetyczną. Szczerze mówiąc, nie wiemy, o co chodzi.

Kwestie własnościowe są jedynym powodem do niepokoju?
Z raportu przygotowanego przez kancelarię Baker & McKenzie wynika, że pierwsze blackouty grożą nam w 2013-2014 roku, a cztery lata później nastąpi permanentny brak energii w systemie. To nie jest różowa perspektywa. Można powiedzieć, że grozi nam wielki kataklizm, zatem decyzje dotyczące spółek energetycznych powinny być przemyślane. Urząd marszałkowski w strategii bezpieczeństwa energetycznego województwa pomorskiego dostrzega, że pomorskie przegrywa w wyścigu o inwestorów, między innymi z powodu braku sztywnych źródeł zasilania w energię. Ten problem jest namacalny. Co trzeba zrobić, aby go rozwiązać? Przede wszystkim konieczne są inwestycje, nie tylko w moce wytwórcze, ale w sieci przesyłowe. Bez nich cały system nie będzie funkcjonował. Nakłady inwestycyjne, które się z tym wiążą, są niebagatelne, liczone w miliardach.

Tymczasem PGE ma swoje potrzeby inwestycyjne, których nie jest w stanie zaspokoić.
Pokazywanie, że dzisiaj ma takie znakomite wyniki finansowe, że stać ją na zakup konkurenta, nic nie daje. Nabycie pakietu kontrolnego przez PGE spowoduje, że Energa nie uzyska odpowiednio wysokiego dokapitalizowania, aby zaspokoić potrzeby inwestycyjne. Nie ma się co oszukiwać, że będzie inaczej.

W mechanizmie przejęcia Energi przez PGE nie przybywa nam pieniędzy. Nie ma zasilania kapitału zewnętrznego. To jest wątpliwość, która nas nurtuje i budzi niepokój. Nieco mniej istotną kwestią, której jednak nie można bagatelizować, jest możliwość przeniesienia siedziby Energi. Na Pomorzu brakuje firm sztandarowych. Transferowanie takiego dużego podmiotu w jakieś inne miejsce kraju byłoby osłabieniem regionu. To są podatki, miejsca pracy, prestiż. Nie czarujmy się. W przypadku kiedy PGE dokona fuzji, na pewno siedziba wcześniej czy później zostanie przeniesiona, w Gdańsku pozostanie jakiś oddział.
Z połączenia obu koncernów powstałby podmiot w którego rękach byłaby większość rynku energetycznego. Zagroziłoby to konkurencji?
Mechanizm taki nie byłby prywatyzacją, ale konsolidacją rynku. Wiemy, jak działają i jaką siłę mają monopole. Dzisiaj sytuacja, jeśli chodzi o ceny energii elektrycznej, ma istotne znaczenie dla rozwoju gospodarczego. Przy polityce prowadzącej do utrzymania wzrostu cen energii dojdzie do osłabienia naszej atrakcyjności inwestycyjnej. Już tracimy swoją przewagę wynikającą z tańszej siły roboczej. Niedługo możemy mieć najdroższą energię w Unii Europejskiej. W budżetach firm wydatki na energię są już istotnymi pozycjami. Jako odbiorcy jesteśmy zaniepokojeni, ponieważ połączenie PGE i Energi spowoduje, że nie będzie parcia na wyhamowanie wzrostu cen, a wręcz przeciwnie. Prawidłowo rozumiany proces prywatyzacji wiąże się z restrukturyzacją podmiotów, ograniczaniem i racjonalizacją kosztów. Dzięki temu pojawia się kwota zaoszczędzonych pieniędzy, którą można się podzielić z rynkiem. W momencie kiedy państwowa firma kupuje drugą państwową, nie otrzymamy z tego żadnej wartości dodanej, w postaci ograniczenia kosztów, a wręcz przeciwnie - można się spodziewać, że one wzrosną. Aby je pokryć, konieczne będzie podwyższanie cen energii w jeszcze szybszym tempie. Zaznaczam, że prywatyzację Energi oceniam jako dobry kierunek.

Jeśli nie PGE, to kto? Na liście są jeszcze dwa czeskie koncerny oraz jeden francuski. Wszystkie państwowe.
Nie jest to zdrowa sytuacja, ale wynika z tego, że czasy mamy dziwne. Firmy prywatne są obecnie w defensywie, odczuwając kryzys. Z drugiej strony, firmy państwowe w pewnym stopniu się umacniają i zabezpieczają przyczółki. Nie wiadomo jednak, jak długo te dziwne czasy potrwają, dlatego czekanie i przekładanie sprzedaży Energi nie jest wskazane. Każda firma spoza naszego kraju będzie na naszym rynku konkurencją. Czy to będzie inwestor państwowy, czy prywatny, taką możliwość otwiera i nie widzę tutaj zagrożenia. Natomiast - co po raz kolejny podkreślam - kuriozalne jest to, że Skarb Państwa z jednej strony ogłosił, że kryterium rozstrzygnięcia sprzedaży Energi będzie cena za pakiet akcji, z drugiej strony - poprzez PGE przystępuje do niej. Rozumiem, że to nie jest ruch pozorowany i rzeczywiście zamierza wygrać z konkurentami i zaoferować najwyższą cenę. To tak jakby sam siebie sprawdzał, sprawdzał siłę swojego pieniądza na rynku. To jest przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej.

Na liście jest jeszcze jedna firma, jedyna prywatna - Kulczyk Holding.
Ten inwestor daje największe gwarancje, jeśli chodzi o zachowanie siedziby koncernu w Gdańsku. Z zapowiedzi inwestycyjnych wynika, że Wybrzeże byłoby dla niego naturalnym obszarem działalności. Wniósłby także pozytywny element w zakresie konkurencji na rynku energetycznym.

Pozostaje jeszcze kwestia kapitału, jaki może przeznaczyć na inwestycje w infrastrukturę. Samo przejęcie Energi to wydatek ponad 4 miliardów złotych.
Skarb Państwa przyjął metodę zaproszenia do rokowań, a różni się to od licytacji tym, że się negocjuje nie tylko cenę, ale i strategię. Jeżeli przyjął taką ścieżkę, to musi z oferentami o czymś rozmawiać, coś negocjować, nie tylko cenę. Należy sądzić, że pakiet inwestycyjny będzie istotnym elementem przy wyborze inwestora, ponieważ jest on elementem realizacji strategii bezpieczeństwa energetycznego kraju. Pakiet inwestycyjny powinien zostać zabezpieczony w umowie sprzedaży. Na to wskazywałaby logika. Dobrą cenę za akcję można uzyskać tylko raz, a wpływy przeznaczyć na doraźne cele budżetowe. Miliardowe inwestycje w Energę będą nam procentowały przez lata i w dłuższym horyzoncie czasowym korzyści znacznie przekroczą zysk z jednorazowej sprzedaży. Trzeba w tych działaniach być konsekwentnym, a tego w resorcie skarbu nie widzę. Sygnały, jakie wypuszcza na zewnątrz, pozwalają domniemywać, że decydowała będzie cena. Nie rozumiem, z czego to wynika. Trzeba patrzeć przez pryzmat strategii energetycznej, a ona mówi wprost: inwestycje, inwestycje i jeszcze raz inwestycje. A są one do zrealizowania tylko pod warunkiem pojawienia się kapitału zewnętrznego. Ani PGE, ani Energa nie są w stanie wystarczającego kapitału wygenerować.
Jeszcze dwa lata temu górę brała koncepcja wprowadzenia Energi na giełdę, tak jak dzisiaj prywatyzowany jest Tauron.
Od razu nasuwa się pytanie, jak duży pakiet miałby na nią trafić. Jeżeli mówimy o prywatyzacji, to należy oczekiwać efektów w postaci zmiany modelu zarządzania, ale do tego trzeba zyskać możliwości decyzyjne. Nie może być to zatem 20-30 procent akcji w ofercie, ale pakiet większościowy. Atrakcyjna wydaje się także koncepcja przedstawiona przez pomorskiego marszałka stworzenia czegoś w rodzaju holdingu Grupy Lotos i Grupy Energa. Realia, w jakich się obracamy, są jednak takie, że proces prywatyzacji jest mocno zaawansowany i przerwanie go byłoby niekorzystnym sygnałem dla rynku, że rząd polski nie panuje nad sytuacją, zmienia zasady w trakcie gry i lekce sobie traktuje własne decyzje.

Gdzie Pan widzi atrakcyjność stworzenia holdingu Lotos-Energa?
Zyskiem byłoby powstanie dużego podmiotu, z siedzibą na Pomorzu, ale to za mało. Może zamiast atrakcyjności powiem o problemie, jaki dostrzegam. Lotos się w pewien sposób obronił w ostatnich latach. Nie jest to jednak firma, która może wypłynąć na szerokie wody. Obciążenie finansowe wynikające z realizacji programu 10+ jest znaczne i przez wiele lat będzie firmę trzymało. Wykonała jednak na tyle duży skok i rozwinęła się technologicznie, że pod tym względem jest atrakcyjnym podmiotem. Energa także ma problem w postaci zbyt małych dochodów, aby samodzielnie realizować zadania inwestycyjne, jakie są przed nią stawiane. Mamy zatem dwa podmioty, które potrzebują kapitału. Jeżeli byłaby możliwość poukładania procesu łączenia w taki sposób, że dodatkowo wszedłby inwestor zewnętrzny, który pozytywnie zweryfikowałby to przedsięwzięcie, to można by się nad tym zastanawiać. Pytanie - czy taki inwestor w ogóle na świecie by się znalazł?

Bez inwestora zewnętrznego fuzja tych dwóch spółek niewiele zmieni w ich sytuacji. Nie wiem, czy kapitał dałoby się pozyskać z giełdy, ponieważ byłby to swego rodzaju eksperyment, który mógłby być różnie oceniony.
Dzisiaj nie jest już za późno, żeby dywagować i się zastanawiać, jakie rozwiązanie jest najlepsze?
Choć proces prywatyzacji jest zaawansowany, żadne decyzje jeszcze nie zapadły, rozstrzygnięcia przecież nie ma. Jest jeszcze czas i miejsce na taką dyskusję. Na walnym zgromadzeniu izby zapadła decyzja, aby aktywnie obserwować proces zmian, nie tylko w tym koncernie, ale w sektorze energetycznym. Chcemy zaistnieć ze swoim głosem i dotrzeć z nim do Warszawy. Chcemy do tej debaty zaangażować ekspertów. Chcemy, aby swoją wiedzą i doświadczeniem z poziomu Krajowej Izby Gospodarczej wspomógł nas Janusz Steinhoff. Pochodzi ze Śląska i od wielu lat mocno związany jest z energetyką, jego głos ma znaczenie. Dopóki nie zapadły jeszcze żadne ostateczne decyzje, jest czas na działanie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki