Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Państwo młodzi bawili się na swoim weselu. W tym czasie w ich domu doszło do wybuchu

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Niekiedy najpiękniejszy dzień w życiu, czyli dzień ślubu, staje się tym najgorszym. Wielu niedoszłych nowożeńców i młodych par o tym się przekonało
Niekiedy najpiękniejszy dzień w życiu, czyli dzień ślubu, staje się tym najgorszym. Wielu niedoszłych nowożeńców i młodych par o tym się przekonało Pixabay.com
Najpierw para młoda usłyszała marsz Mendelsona. Parę godzin później, już na weselu, usłyszała melodyjkę z komórki. To znajoma nowożeńców dzwoniła. Powiedziała, że dom w wybuchu stracili.

Zobacz wideo: Polacy podzieleni ws. szczepień nastolatków.

Był 25 czerwca 2021, czyli tydzień temu. To miał być wyjątko­wy dzień dla Elżbie­ty i Adama z powiatu gryfińskiego (województwo zachodniopomorskie). Ślub i wesele przecież. Był, ale nie o taką wyjątkowość tutaj chodziło.

Jeszcze parę godzin wcześ­niej Ela i Adam słyszeli marsz Mendelsona. Teraz, podczas zabawy na własnym weselu, usłyszeli komórkę. Telefon odebrała żona. Usłyszała od znajomej po drugiej stronie: - Musicie wrócić. Nie macie drzwi do domu. Zawaliła się ściana wejściowa.

Spór o miedzę

Państwo młodzi zostali bez dachu nad głowami, za to z kredytem, zaciągniętym na budowę. Początkowo mówiono o wybuchu gazu. Wyszło na jaw, że to je­dnak nie gaz pozbawił młodych małżonków marzeń. Za eksplozją stali inni ludzie. Ci, którzy z kobietą i mężczyzną toczyli wojnę o kawałek pola i staw.

Dwóm mężczyznom przedstawiono zarzuty. Jeden podejrzany miał przez okno domu mło­dej pary wrzucić łatwopalną substancję w słoiku i ją podpalić. Tym samym doprowadził do wybuchu. Za wykonanie zadania dostał pieniądze. Drugiego mężczyznę podejrzewa się o zlecenie tego przestępstwa.
Ruszyła zbiórka na pokrycie kosztów remontu.

- To, co zosta­ło w domu, tam jest. My na wesele wzięliśmy tylko siebie i o­brą­czki - przyznają nowożeńcy.

Jakimś cudem panna młoda zna­lazła w zgliszczach swój zaręczynowy pierścionek.

Śmiertelny wypadek

Czasem kryminalna przeszłość powoduje, że jeden z najpiękniejszych i najważniejszych dni w życiu zamienia się w koszmar. Początek bieżącego roku w Lublinie. Policja dostała zgłoszenie, że przed lokalem, w którym trwa­ło wesele, wywiązała się bójka. Sześć osób w niej brało u­dział. Jeden z uczestników, 50-la­tek, w trakcie szarpaniny przewrócił się i głową uderzył o schody. Pokazał się strumień krwi. Jeszcze na miejscu gość weselny został reanimowany. Potem trafił do szpitala. Dwie godziny lekarze walczyli o jego życie. Pacjent przegrał.

W sprawę zamieszany był 25-letni pan młody. Miał zadać cios, w wyniku którego 50-latek stracił równowagę. Gdy przybyli funkcjonariusze, nowożeniec zachowywał się agresywnie. Czuć było od niego alkohol. Nie zgodził się na badanie alkomatem, więc pobrano mu krew. Ta została potem zbadana pod kątem zawartości alkoholu i narkotyków.
25-latka od razu podejrzewa­no o spowodowanie ciężkiego u­szczerbku na zdrowiu. Podczas przesłuchania nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Us­łyszał jednak zarzuty. Nie tylko policja oraz prokuratura ustala­ją okoliczności. Sanepid także przy­­gląda się sprawie, gdyż impreza została zorganizowana nielegalnie, bez zachowania koronawirusowych obostrzeń. Na weselu bawiło się około 40 osób, chociaż parę tygodni wcześniej rząd, właśnie ze względu na pa­ndemię, zakazał urządzania te­go rodzaju imprez.

Nietypowe obrączki

Teraz Urząd Stanu Cywilnego w Bydgoszczy. Podniosła atmosfera, bo przecież ślub. Po wypowiedzeniu słów przysięgi małżeńskiej i założeniu obrączek, państwo młodzi zaprosili zgromadzonych na toast kieliszkami szampana. A policjanci zaprosili 41-letniego pana młodego do radiowozu.

- Doszło do zatrzymania mę­żczyzny poszukiwanego listem gończym - wspomina kom. Prze­mysław Słomski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Mundurowi założyli mu własne „o­brączki”, czyli kajdanki.
41-latek był od dłuższego cza­­su poszukiwany na terenie kraju. Policjanci ustalili, że bydgoszczanin wkrótce weźmie ślub. Zna­li datę, godzinę, no i miejsce. Kryminalnym w cywilu towarzyszył oznakowany radiowóz. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś z weselników uznał całe to zatrzymanie za żart.
Faktycznie, tak się stało. Pan­na młoda i goście myśleli, że są w ukrytej kamerze. To nie była je­­­dnak komedia. Zaczął się horror. Tradycyjne wesele się nie o­dbyło, za to impreza w opłaconym przecież lokalu - jak najbardziej. Tego dnia przypadały urodziny panny młodej. Jubilatka w białej sukni stwierdziła więc, że właśnie z tej okazji będą świętować.

Noc poślubna w areszcie

Podobne sceny wydarzyły się w Grudziądzu. Tyle że tutaj spokojnie nie było. Policjanci wkroczyli do akcji, gdy świeżo poślubieni opuszczali salę USC. Wybuchła panika. Wszyscy widzie­li, jak policja powala na ziemię głównego bohatera dnia i zaku­wa go w kajdanki. Trafił do więzienia. Czy do sądu trafiły dokume­nty od panny młodej, żądającej unieważnienia małżeństwa, do dziś nie wiadomo.

Kolejny ślubny kryminał, zno­wu Kujawsko-Pomorskie. Dwa wesela odbywały się jednocześnie w lokalu w Nakle. Na sali były akurat oczepiny. Włamywacz wszedł po drabinie do obu pokoi znajdujących się na 1. piętrze. Okna były zamknięte, ale sprawca prawdopodobnie za po­mocą wiertarki sobie poradził. Jednej parze ukradł 25 tysięcy złotych w kopertach od gości. Drugiej - zawartość portfela, czyli 600 zł. Kamery są zainstalowane w środku i na zewnątrz hotelu. Akcja trwała 12 minut. Obsłu­ga ma podgląd na monitorach. Nikt z personelu nie zauważył, jak nieznajomy facet z drabiną wtargnął na teren posesji.

Przerwana nowa droga życia

Los bywa śmiertelnie okrutny. Kasia i Marcin z Małopolski za ki­lka godzin mieli zostać żoną i mężem. Samochód, który miał wieźć ich do ślubu, zderzył się czołowo z innym autem. Marcin zginął na miejscu. Jego wybra­nka została ciężko ranna, ale wyszła z tego. Winowajca, czyli spra­wca zderzenia, nie wykazał skruchy. Po miesiącu nastąpił kolejny dramat. Niedoszła pan­na młoda dowiedziała się o swojej chorobie nowotworowej.

Niekiedy fatum daje o sobie znać podczas wieczoru panieńskiego bądź kawalerskiego. 26-latek z kolegami spędzał swój ostatni wieczór singla w Krakowie. Męska ekipa wyruszyła w miasto. Po zmierzchu kumple postanowili popływać w Wi­śle. Przyszły pan młody nie wypłynął. Po ponad godzinie wyłowiono jego zwłoki.

Nie zawsze dramat na weselu ma w tle kryminał. Bydgoszczanie mieli za chwilę się pobrać. W Pałacu Ślubów stawiła się narzeczona. Pan młody, Anglik z krwi i kości, nie dotarł. Nie odbierał też telefonu. Pół godziny później wiadomo było, że zrezygnował. Niedoszła żona zachowała zdrowy rozsądek. Stwierdziła, że niby-wesele się odbędzie, wszak sala opłacona. I się odbyło. Po latach kobieta wyszła za mąż. Tym razem za Polaka. Ma wstręt do Anglików.

Ślub w szpitalu

O niektórych ceremoniach mówiło się na całym świecie. Bo były podwójnie pięk­ne. Akurat przykład z Ameryki. 27-latka by­ła w 30. tygodniu ciąży i właśnie miała stanąć na ślubnym kobie­rcu. Narzeczeni wymarzyli sobie zaślubiny na plaży. Dziecku jednak spieszyło się na świat i jego rodzice musieli przerwać ceremonię. Kobieta w sukni ślu­bnej dotarła na porodówkę. Synek urodził się 2,5 miesiąca przed terminem. Mama i ta­ta przyrzekli sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską w szpitalu.

Przypadek z kwietnia bieżącego roku z Chin. Matka pana młodego tuż przed uroczystością zorientowała się, kim jest synowa. To jej córka, zaginiona przed laty. Matka rozpoznała córkę, gdyż ta miała charakterystyczne znamię na ręce. Ślub i wesele i tak urządzono. To dlatego, że panna młoda i pan mło­dy nie byli spokrewnieni. Młodzieniec nie był biologicznym dzieckiem swoich rodziców. Adoptowali go dawno te­mu po tym, jak długoletnie poszukiwania zaginionej córki nie przyniosły rezultatu.

Zmuszona do zamążpójścia

Niekiedy to, jakie decyzje podejmują inni, przechodzi ludzkie pojęcie. Historia z czerwca br. stanowi przykład. Panna młoda miała zawał serca w tra­kcie ślubu. Zmarła. Rodziny jej i pana młodego postanowiły, że ceremonia się odbędzie. Młodsza siostra zmarłej została zmuszona do zamążpójścia. Kandydatem w ciągu paru minut został jej niedoszły szwagier.

- Jedna córka leżała martwa w jednym pokoju. W drugim o­dbywał się ślub drugiej córki. Smutek z powodu śmierci i szczę­ście weselne mieszały się ze sobą - opowiadał kre­wny.

Pogrzeb zaczęto organizować zaraz po ślubie. Fakt, to było nie u nas, lecz w Indiach, ale nas też szokuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Państwo młodzi bawili się na swoim weselu. W tym czasie w ich domu doszło do wybuchu - Gazeta Pomorska

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki