Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panna leży w łóżku cała rozpromieniona - wystawa w Muzeum Sopotu pt. „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz" [rozmowa]

Gabriela Pewińska
To z miłości do Ruth Harald podjął decyzję, by rozwieść się z żoną i porzucić rodzinę
To z miłości do Ruth Harald podjął decyzję, by rozwieść się z żoną i porzucić rodzinę Muzeum Sopotu
W każdej sypialni były karafki. Na wodę, ale nie tylko. Przed snem szklaneczka czegoś mocniejszego, ale i na dzień dobry, by raźniej się wstawało. Paniom dobrze robił głównie likier - mówi Karolina Babicz-Kaczmarek, kuratorka wystawy „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Rekonstrukcja sypialni z początku XX wieku” w Muzeum Sopotu. Wystawa ma być czynna do 15 kwietnia 2018

Zaprosi Pani gości wernisażu do... sypialni?

Jeszcze gorzej: Na pięterko… (śmiech) Wciąż zastanawiam się, jak to zgrabnie ująć.

Sypialnia Claaszenów, dawnych właścicieli willi, gdzie dziś mieści się Muzeum Sopotu. Jakieś pikantne szczegóły?

Właśnie w sypialni Ernst August Claaszen popełnił samobójstwo… Ale, zastrzegam, na muzealnej podłodze nie zaaranżujemy plamy krwi. Zresztą nie do końca wiadomo, jak się zabił. Biorąc pod uwagę, że powieszenie się było uznawane za śmierć niehonorową, przypuszcza się, że jednak strzelił sobie w głowę.

Rewolwer był na wyposażeniu typowej sopockiej sypialni początku wieku?

(śmiech) Wiele osób odwiedzających nasze muzeum, gdy słyszy tę historię, spodziewa się - jeśli nie zachowanych śladów krwi - to przynajmniej obrysu ciała na podłodze, do tego stopnia fakt samobójstwa w tym domu pobudza ich wyobraźnię. Stąd też opowieści o tym, że nasza willa jest nawiedzona. Coś w tym jest... Przed laty, gdy muzeum było w remoncie, zatrudniono młodych ochroniarzy. Po nocy tu spędzonej, nieźle wystraszeni, czekali na pracowników muzeum nie w budynku, a... na ulicy. A trzeba dodać, że nie byli to starsi panowie, których byle szmer przyprawiał o zawał serca…

CZYTAJ TEŻ: Nowa szefowa Muzeum Sopotu: Zastawimy muzealne stoły. Otworzymy nasze szafy

Naprawdę straszy?

To stary dom, drewniany, usytuowany nad morzem, z roletami w oknie. Wszystko tu wyje, stuka, puka… A do tego mamy w muzeum hydrauliczną windę, która jeździ jak chce... Także w nocy.

Nigdy nie wiadomo, kto z niej wysiądzie... Na rok przed śmiercią, wyszła z niej stuletnia Nina Andrycz. Z kieliszkiem wina w ręce... W latach 60. spędzała tu wakacje z mężem, premierem Józefem Cyrankiewiczem.

Jedna z naszych koleżanek, osoba skądinąd bardzo racjonalna, pracowała tu kiedyś, sama, do późnego wieczora. Następnego dnia opowiadała, że korytarzami przemykała jakaś postać… Ja, przyznam, zmarłych się nie boję, bardziej już żywych. Jeżeli faktycznie Ernst Claaszen ciągle tu z nami jest, to raczej jako duch opiekuńczy tego miejsca.

Dlaczego się zabił?

Przypuszczalnie z powodu długów, w jakie popadł. Pierwsza wojna światowa i powojenny kryzys gospodarczy doprowadziły do ruiny jego liczne przedsiębiorstwa. Z rozległych interesów pozostał jedynie handel cukrem, który również nie przynosił dochodu pozwalającego rodzinie prowadzić życie na dotychczasowym poziomie. Miał opinię człowieka honorowego, dlatego sytuacja, w której zawiódł tak wiele osób, była dlań nie do zniesienia. Do desperackiego kroku przyczyniły się też pewnie rodzinne tragedie. Jedyny syn Ernsta, dr prawa Arthur Claaszen, powołany został do wojska i w kwietniu 1915 r. zginął na froncie rosyjskim. Wojna zabrała też świeżo poślubionego męża starszej córki Claaszena, huzara cesarskiej gwardii przybocznej Günthera Pfeffera. Po śmierci Ernsta, jego młodsza córka, Ruth, wraz z matką starały się jak mogły, by utrzymać dom, wynajmowały nawet pokoje letnikom. Nie udało się. W 1928 roku sprzedały willę i przeprowadziły się - zabierając ze sobą cały dobytek - do jednej z kamienic przy dzisiejszej ulicy Kościuszki. Część mebli, które mamy w swoich zbiorach, to oryginały z tamtych lat.

Zobaczymy je na wystawie „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”.

Sopoccy muzealnicy dość szybko, bo pod koniec 2001 r. nawiązali kontakt z Ruth Claaszen. Przekazała nam albumy ze zdjęciami z początku wieku. Na nich, między innymi, portrety rodzinne i wnętrza. Jest też - co ciekawe - fotografia, zrobiona już po śmierci Ernsta Claaszena, która ukazuje sypialnię, wtedy już ponaddwudziestoletniej Ruth. Panna Claaszen leży w łóżku, twarz ma owiniętą chustką, zapewne bolały ją zęby. Ale cała jest rozpromieniona, być może dlatego, że na tych zdjęciach jest - co niezwykłe - jej przyszły mąż Harald Koch.

Co w tym dziwnego?

A to, że fotografię zrobiono w 1929 roku… A w 1929 Harald był jeszcze w związku z pierwszą żoną, z którą rozwiódł się dopiero trzy lata później. Żona w Kopenhadze, a on odwiedza Ruth w jej sypialni… Musieli być w dość zażyłych kontaktach. Taka poufałość nie zdarzała się nawet narzeczonym… Raczej nie przyjmowano gości w sypialniach. Mogła tu wejść co najwyżej pokojowa ze śniadaniem. To była przestrzeń zarezerwowana dla bliskich.

Znane są listy, które pisał do Ruth, jeszcze zanim się pobrali…

„Ruth, Ty jesteś życiem i przyszłością, Ruth Ty jesteś moim wszystkim. Nie opuszczaj mnie, bądź moją, Ruth, a wszystko stanie się piękne. Ty, mądra, oddana, mała Ruth, kocham Ciebie”… Był bardzo zakochany. Harald Koch od roku 1922 pełnił funkcję konsula generalnego Królestwa Danii, później także dziekana korpusu dyplomatycznego w Wolnym Mieście Gdańsku. Ruth poznał w konsulacie, gdzie była sekretarką. Dzieliła ich spora różnica wieku - 30 lat! Ten związek, w pewnym sensie, był skandalem dla lokalnej społeczności. To z miłości do Ruth Harald podjął decyzję, by rozwieść się z żoną i porzucić rodzinę. Pobrali się w 1934 roku. Zamieszkali w willi przy ul. Goyki 3 w Sopocie. Ale dwa lata później konsul zmarł. Ruth Koch przeżyła męża blisko 70 lat!

Zachowało się też zdjęcie panieńskiej sypialni Ruth.

Ojciec polecił wyposażyć pokój córki w białe meble, odpowiednie dla panny w jej wieku. Jedyne zdjęcia sypialni Ruth, jakie zachowały się z czasów, gdy była dziewczynką, to te, na których pozuje na tle białych mebli. Reszty - przygotowując tę wystawę musiałyśmy się domyślić, studiując oczywiście publikacje dotyczące wnętrz z początku XX w. w regionie. Ponieważ nasze zbiory nie są kompletne, wypożyczyliśmy eksponaty z Muzeum Miasta Gdyni, z Muzeum Ziemi Puckiej i od kolekcjonerów prywatnych. Bohaterem tej wystawy będą przede wszystkim meble. Te z pokoju Ruth, dwie szafy ubraniowe, podwójne łóżko z sypialni małżeńskiej Claaszenów i pojedyncze z sypialni Arthura. Plus biurka, bajecznie zdobione parawany, fotele, podnóżki, szafki nocne, nastrojowe lampy, wieszak męski tzw. kamerdyner, niciak…

Niciak?

Ozdobny stolik z otwieranym blatem, a w środku przegródki, przegródeczki, szufladki na nici, guziki i wszelkie inne przybory do szycia. Sypialnie tamtych czasów to ogrom gadżetów, pokażemy: ozdobne nożyczki do przycinania brody i wąsów, obcinaczki do cygar i tabakiery, szczoteczki do paznokci, rzeźbione grzebienie, haczyki do gorsetów, sprzączki do zapinania butów, stojaki na biżuterię, i samą biżuterię, od zegarków po naszyjniki z pereł. W zaimprowizowanej sypialni Arthura ustawimy biurko, na którym znajdą się: stojaki na pióra z kilkoma piórami wiecznymi i kilkoma domowymi, przycisk do papieru, teczki na dokumenty. Nie mogło tu zabraknąć szafy, biblioteczki na książki oraz fajki, której Artur był admiratorem. Zresztą papierośnice, czy pudełko na cygara - z pozytywką - były na wyposażeniu typowej sypialni początku wieku.

Papierosy w sypialni?

Wtedy jakoś nikomu nie wpadło do głowy, by wyganiać pana domu z papierosem do ogrodu. Mało tego, w każdej tradycyjnej sypialni tamtych czasów były karafki. Na wodę, ale nie tylko. Przed snem szklaneczka czegoś mocniejszego, ale i na dzień dobry, by raźniej się wstawało. Paniom dobrze robił głównie likier, w każdym razie coś rozgrzewającego musiało być pod ręką, bo w domu usytuowanym nad samym morzem nie było za ciepło. Trudno ogrzać tak wielki budynek, nie jest to łatwe nawet dziś, choć mamy lepszy piec niż ten Claaszenów. Dlatego niezbędnym wyposażeniem sypialni był - prócz likieru - wstawiany do łóżka ogrzewacz. Rodzaj dzisiejszego termoforu, jednak żelazny nie gumowy, z pojemnikiem na gorący węgiel lub rozgrzane kamienie. Pokażemy też niegdysiejsze, pięknie zdobione nocniki, choć akurat u Claaszenów były toalety. W naszych zbiorach zachowała się pościel z dawnych lat. Zaprezentujemy całą wyprawę, jaką dostała Ruth od swojej mamy, prześcieradła, obrusy, worki na bieliznę, wszystko opatrzone monogramem „R.C.”. Cieszę się, że uda nam się wyeksponować rzeczy, które do tej pory zalegały w muzealnych szafach. A nasze szafy, proszę mi wierzyć, mają prawdziwe skarby z tamtych lat, obiekty jeszcze niepokazywane, dawne zestawy kosmetyczne, butelki, buty, szydła do gorsetu, wachlarze, majtki…

CZYTAJ TEŻ: Wystawa "Architektura willi i rezydencji sopockich"

Czyje majtki?

Nie mam pojęcia, to po prostu majtki z początku XX wieku, eksponat muzealny. Tak jak - nie przymierzając - szabla.

Szabla była elementem niezbędnym w sypialni?

Panowie, nie wiedzieć czemu, lubili ją wieszać właśnie tutaj. Może dodawała im pewności siebie? Ponieważ nie dysponujemy wieloma zdjęciami sypialni Claaszenów, będziemy zachęcać zwiedzających do tego, by spojrzeli na te - zaaranżowane na potrzeby wystawy - wnętrza jako charakterystyczne dla mieszkań Sopotu i regionu z początku XX wieku. Można będzie wejść do sypialni, dotknąć eksponatów, poczuć się jak u siebie w domu, można będzie...

Położyć się do łóżka Claaszena?

(śmiech) W dawnych sypialniach robiono na pewno rzeczy, które nie przyszłyby nam do głowy nawet w najśmielszych wyobrażeniach. Ale kiedyś mieszkańcy kurortu byli przecież tacy sami jak my… Jednak sypialnia w tamtych czasach nie służyła li tylko do spania. Spędzało się tam mnóstwo czasu w ciągu dnia. Była pokojem służącym odpoczynkowi. Tu też szykowano się na wielkie wyjścia. Pracowano. Nikt nie żył w takim pośpiechu, w jakim funkcjonujemy dzisiaj, rytuały wieczorne miały swoje uzasadnienie i wymagały czasu. Ale tą ekspozycją chcemy, przede wszystkim, zwrócić uwagę na rolę i znaczenie przedmiotu. Nie tylko musiały być ładne, musiały też pełnić swoją funkcję, nic nie było przypadkowe. Pokazujemy, że gdy coś jest dobrze zrobione, może przetrwać lata. Chcemy podkreślić, że to, co było kiedyś ważne w projektowaniu domów, dziś nie jest przestrzegane, owe dwie strefy: przestrzeń prywatna i przestrzeń dla gości. Sypialnie były przemyślane, funkcjonalne, ale było w nich też miejsce na życie. Ta wystawa to znak czasów, pokaże, jak wszystko się zmienia. Będziegratką zwłaszcza dla młodych ludzi, którym się wydaje, że świat zaczął istnieć w dniu ich narodzin.Wszelkie przenosiny w czasie, które im prezentujemy w muzeum, wprawiają ich czasem w osłupienie.Na toaletce pani domu postawimy puder z tamtych czasów… Na pewno usłyszymy: Jak to?! Puder już wtedy był?

Nocne życie. Sopot z tego słynął... I nie mam tu na myśli sypialni statecznych obywateli.

Sopot w okresie międzywojennym, podobnie zresztą jak przed wybuchem konfliktu, pozbawiony praktycznie przemysłu, dość konsekwentnie stawiał na turystykę, rozrywkę i sport. Stąd - jak twierdzi nasz historyk Jan Daniluk - śmiała i kontrowersyjna decyzja o wydaniu zezwolenia na działalność kasyna gier już w 1919 r. Z roku na rok rosła w Sopocie liczba turystów, a za nimi - hoteli, barów czy restauracji. Sopot szybko stał się modnym kurortem, ściągającym międzynarodową klientelę. To wszystko, oczywiście, wiązało się m.in. z rozwojem prostytucji. Kwitła ona szczególnie w licznych i drogich w kurorcie hotelach. Wiemy także, że istniało kilka domów schadzek. Życie nocne Wolnego Miasta bez dwóch zdań tętniło przede wszystkim właśnie w Sopocie. Ale o tym i nie tylko o tym opowiemy już podczas naszej kolejnej, wiosennej wystawy, dotyczącej historii sopockiego kasyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki