Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pani Joanna od krzyża

Barbara Szczepuła
fot. Grzegorz Mehring
Mówienie o jakimś kompromisie to naiwność. Pani Joanna i jej towarzysze na to nie pozwolą.

Kilkanaście osób terroryzuje Polskę, a my przyglądamy się temu bezradnie, bo mamy demokrację i każdy może robić, co mu się podoba.

Można postawić krzyż w środku miasta i siedzieć pod nim dzień i noc, można bezkarnie lżyć tych, którzy przechodzą, a nawet na nich pluć.

Kto czuwa pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim? Na przykład Leszek Bubel, wydawca antysemickich broszurek, kiedyś kandydat w wyborach prezydenckich, a także pani Joanna, lat 52, neofitka.

Pani Joanna stała się już gwiazdą mediów i, jak mówi dziennikarce "Polityki", potrzebuje asystenta, który robiłby jej wycinki prasowe i wysyłał internetowe apele.

Dziś wysłałaby taki: "O, szlachetne serca polskie, nie dajmy się wciągnąć w to, co narzucają nam prowokatorzy: PO, sataniści, sekty, masoni, homoseksualiści". Pani Joanna jest osobą samotną i nie pracuje. Większość czasu spędza pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Przedtem brała udział w kampanii Jarosława Kaczyńskiego.

A oto próbka jej przemyśleń: - Dzieje się to samo co 2 tysiące lat temu: Ukrzyżowany Jezus, a pod jego stopami garstka najwierniejszych niewiast, z Maryją na czele. One milczały, a wokół stała cała zgraja, patrzyła i naśmiewała się. Musimy pocierpieć, to jest otwarta walka z szatanem. Nie dopuszczam ani ćwierć myśli, żeby zabrali krzyż. Ani ja, ani pan Jarosław, ani PiS, ani rodziny ofiar katastrofy... Ja zawsze jestem przy trumnach - donosi triumfalnie.

Przy trumnie kardynała Wyszyńskiego miała aż trzy warty, czuwała - podkreśla - w odległości 30 centymetrów od trumny. W 1983 roku całą noc czuwała w odległości trzech metrów od trumny księdza Popiełuszki. A teraz jeździ na Wawel, by pobyć w pobliżu trumny prezydenta "choć przez 5 czy 6 godzin".

Słyszę, że urzędnicy Kancelarii Prezydenta mówią o jakimś kompromisie, o tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy. To naiwność.

Żadnego kompromisu nie będzie, bo pani Joanna i jej towarzysze na to nie pozwolą. Tablica im się nie podoba, woleliby obelisk, gdyby władze zgodziły się na obelisk, zażądają czegoś bardziej okazałego. Chodzi o to, żeby być obecnym na ekranach telewizorów, czuć się kimś ważnym. Co zrobi pani Joanna, gdy tablica zawiśnie na murze? Wróci do swojego kota Serafina i będzie siedziała samotnie w domu, czekając, aż ktoś znaczny umrze, by znowu czuwać przy trumnie. Blisko, jak najbliżej. Długo, jak najdłużej. Żal mi pani Joanny, ale przede wszystkim współczuję rodzinom ofiar katastrofy, których żałobę ta kobieta profanuje i ośmiesza. I nie tylko ona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki