Andrzej Cichon, technik elektronik z Pruszcza Gdańskiego podobno potrafi naprawić wszystko. Jego bliscy i znajomi wierzą, że poradzi sobie także ze śmiertelną chorobą. Diagnozę, która zabrzmiała jak wyrok: „nieoperacyjny międzybłoniak opłucnej” usłyszał w lipcu 2017 roku. Jak mówi, do tej pory wszystko mu się w życiu układało. Ma kochającą żonę, dwóch dorosłych synów oraz... siedem kotów. Technikiem elektronikiem (prowadzi zakład elektroniczny w Pruszczu Gd.) jest nie tylko z zawodu, ale i z pasji. Rodzina mówi o nim „złota rączka”, dobry człowiek.
Lekarska diagnoza zabrzmiała jak wyrok.
- To rzadki rodzaj nowotworu. Powstał na skutek ponad trzydziestoletniej pracy w toksycznych oparach lutowniczych - wyjaśniał nam ponad rok temu pan Andrzej. - Rokowania są bardzo złe. Średni czas przeżycia to sześć- dwanaście miesięcy, a jedyne refundowane leczenie to paliatywna chemioterapia, która w przypadku tego nowotworu pomaga w mniej niż dwóch procentach przypadków. Moją jedyną szansą jest immunoterapia.
Rozpoczęła się zbiórka środków na leczenie i walka z czasem.
- Podczas tej zbiórki, która miała miejsce jesienią 2017 r. udało się uzbierać 61 tysięcy - mówi Mateusz, syn pana Andrzeja. - Dużo... ale za mało na immunoterapię, na którą potrzeba 200-250 tys. zł. Wtedy podjęliśmy decyzję, by tata rozpoczął chemioterapię, która być może spowolni rozwój choroby, co pozwoli nam na wydłużenie czasu trwania zbiórki. Dodatkowo za zebrane pieniądze wspomogliśmy chemioterapię lekiem, który miał za zadanie odciąć dopływ krwi do nowotworu, co miało spowodować jego maksymalne spowolnienie.
W lutym 2018 r. pan Andrzej zakończył leczenie. Badania kontrolne, które zrobił w maju pokazały, że opłucna już nie jest cała wylepiona guzkami, ale jest w bliznach.
- To nie oznaczało, że tata wyzdrowiał. Tylko to, że choroba jest nieaktywna - mówi Mateusz Cichon. - Przez prawie rok nowotwór nie narastał. Dziesięć miesięcy było dobrze. Aż do grudnia. Wtedy doszło do wznowy. To było tydzień przed urodzinami taty. Kończył 57 lat. Badania pokazały, że nowotwór postępuje. Jedynym refundowanym leczeniem jest standardowa chemia, która prawdopodobnie nie zadziała ponownie. Onkolog powiedział, że jeśli tata nie przyjmie chemii, to w ciągu 3 miesięcy umrze.
Pan Andrzej obecnie jest w trakcie przyjmowania chemii. W styczniu przebywał w szpitalu, najpierw na oddziale kardiochirurgii, na który trafił, ponieważ zrobił mu się zator płucny, później na onkologii, by przyjąć naświetlania, które miały uśmierzyć ból pleców. - Tata dostał pięć dawek radioterapii na kości i kręgosłup i to pomogło, poczuł się lepiej i wyszedł ze szpitala - dodaje syn.
Pan Andrzej i rodzina nie chcą się poddać. Szansą jest immunoterapia. Liczą, że znajdą się osoby, które im pomogą uzbierać potrzebną kwotę.
- Immunoterapia to najnowsze odkrycie w walce z rakiem - dodaje syn pana Andrzeja. - Choroba taty jest bardzo rzadka i śmiertelna. Są jednak na świecie osoby, które poddały się immunoterapii i zostały dzięki niej wyleczone. Mamy nadzieję, że tata też będzie miał taką szansę. Nie chcemy się poddać. Tata przez lata pomagał innym, liczymy, że i tym razem odezwą się ludzie i nam pomogą.
Rodzina ma nadzieję, że chemia, którą teraz pan Andrzej przyjmuje da im czas na zebranie odpowiedniej kwoty.
- Mamy lekarza, który podjąłby się leczenia. Potrzeba tylko i aż pieniędzy. Bardzo prosimy o pomoc w tej walce - dodaje Mateusz.
Darowizny na rzecz leczenia pana Andrzeja można przekazać za pomocą strony internetowej fundacji onkologicznej Alivia.
Kliknij TUTAJ aby pomóc!
Dotychczas uzbierano 32 proc. potrzebnej kwoty i ...wiele ciepłych słów wsparcia.
ZOBACZ TAKŻE: Houston: Polski lekarz Stanisław Burzyński walczy z rakiem, konkurencją i amerykańską biurokracją
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?