Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjenci zagubieni w sieci

Dorota Abramowicz
Osoby, które korzystają ze szpitalnego leczenia, muszą udowodnić, że są ubezpieczone
Osoby, które korzystają ze szpitalnego leczenia, muszą udowodnić, że są ubezpieczone Grzegorz Mehring
Zagadkowa sprawa - na Pomorzu znikają ludzie. Na szczęście nie fizycznie, ale jedynie wirtualnie, z ewidencji osób ubezpieczonych i uprawnionych do bezpłatnego leczenia. O własnym "nieistnieniu" dowiadują się przeważnie w niezbyt komfortowej sytuacji - podczas zgłoszenia się do szpitala.

Zagadkowa sprawa - na Pomorzu znikają ludzie. Na szczęście nie fizycznie, ale jedynie wirtualnie, z ewidencji osób ubezpieczonych i uprawnionych do bezpłatnego leczenia. O własnym "nieistnieniu" dowiadują się przeważnie w niezbyt komfortowej sytuacji - podczas zgłoszenia się do szpitala.

Na własnej skórze odczuła to pani Marlena K. z Gdańska, która w minioną środę zjawiła się z dzieckiem na szpitalnym oddziale ratunkowym w gdańskim Szpitalu Wojewódzkim.

- Córka złamała rączkę - opowiada pani Marlena. - Lekarze zajęli się dzieckiem, a pani w rejestracji SOR - książeczką rumowską Julki. Sprawdziła numer PESEL dziecka i oznajmiła, że ja - jej matka - figuruję na liście jako osoba nieubezpieczona. Dowiedziałam się, że dzieckiem lekarze zajmą się za darmo, ale gdybym to ja złamała rękę, musiałabym zapłacić za pomoc medyczną. Byłam w szoku - pracuję w tej samej firmie od wielu lat, od mojej pensji odprowadzane są składki.

Następnego dnia gdańszczanka postanowiła wyjaśnić zagadkę znikającego ubezpieczenia. W zakładzie pracy otrzymała zaświadczenie o regularnym opłacaniu składek na ubezpieczenie zdrowotne. Usłyszała również, że nie jest wyjątkiem - ponoć wiele osób, które "odbiły się" od szpitalnej rejestracji, zgłasza się po poświadczenie ubezpieczenia zdrowotnego.

Tymczasem szpitale coraz bardziej rygorystycznie sprawdzają, czy za leczenie pacjenta aby na pewno zapłaci NFZ. Jeśli nie - droga odzyskiwania pieniędzy może być długa i nie zawsze zakończona powodzeniem.

Coraz częściej pomorskie szpitale żądają, by pacjent udowodnił, że płaci składki na ubezpieczenie zdrowotne. Bez tego darmowe leczenie może być sporym problemem. 

- Myślałam, że dowodem może być książeczka RUM, której nie wydaje się osobom nieubezpieczonym - mówi pani Marlena z Gdańska, która w dniu wypadku dziecka usłyszała, że jej nazwisko zniknęło z listy ubezpieczonych.

To jednak, według NFZ, nie jest takie proste.
- Książeczka RUM nie jest dowodem - odpowiada Mariusz Szymański, rzecznik pomorskiego oddziału NFZ. - Świadczeniodawcy bardzo rygorystycznie sprawdzają, czy otrzymają zapłatę za leczenie z NFZ. Wpisują numer PESEL w naszą wyszukiwarkę, pojawia się wówczas informacja, czy dana osoba znajduje się w Centralnym Wykazie Ubezpieczonych w Pomorskim Oddziale NFZ. Na razie jeszcze mogą pojawiać się problemy przy wyszukiwaniu osób mieszkających na Pomorzu, a zameldowanych w innych regionach kraju. Sytuacja ta poprawi się w najbliższych dniach - dodaje.

Jednak nawet pojawienie się naszego nazwiska w CWU nie potwierdza aktualnego ubezpieczenia zdrowotnego. Szpitale bronią się zaś przed darmowym leczeniem.
- W nagłych wypadkach najpierw udzielamy pomocy, potem jednak dopytujemy się o ubezpieczenie - twierdzi Małgorzata Maj, wicedyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku. - Bywa, że dzięki takim pytaniom pacjent dowiaduje się, że pracodawca nie płaci za niego składek.

Dla szpitali niezwrócone nakłady na pacjenta oznaczają nakręcanie spirali długów.
- Pobyt jednego chorego na oddziale oznacza wydatki od 3 do nawet 10 tys. zł - wylicza Krystyna Grzenia, dyrektor szpitala na Zaspie w Gdańsku. - Straty wynikające z leczenia osób, za które nie płaci NFZ, trudno zliczyć. Przez pierwszą połowę tego roku leczyło się u nas 200 nieubezpieczonych chorych, od których musimy odzyskać pieniądze.
Dyrektorzy szpitali od lat narzekają na kłopoty z weryfikacją danych. Z ich punktu widzenia nie jest problemem, gdy płacący składki pacjent znika z sieci - ostatecznie prędzej lub później przyniesie kwitek z zakładu pracy lub ZUS. Wystarczy nawet stara książeczka ubezpieczeniowa z wstawianą co trzy miesiące pieczątką firmy.

Gorzej jest, gdy taki chory nadal figuruje w wykazie ubezpieczonych w NFZ, choć tak naprawdę od miesięcy nie wpłynęła odniego ani złotówka na ubezpieczenie zdrowotne. Wówczas po wielu miesiącach od opuszczenia przezeń szpitala nagle okazuje się, że za leki, diagnostykę, opiekę i szpitalne jedzenie nie ma kto zapłacić.

Kłopot szpitala

Ustawa o powszechnym ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia obejmuje bezpłatnymi świadczeniami tylko nieubezpieczone kobiety w ciąży i dzieci do 18 roku życia.
Poważnym problemem jest sytuacja osób, które same nie opłacają składki, a w razie zachorowania - nie są w stanie opłacić kosztów leczenia. Teoretycznie o refundację do ośrodka pomocy społecznej powinien wystąpić sam pacjent. Szpital wystawia rachunek, z którym osoba nieubezpieczona udaje się do ośrodka pomocy społecznej na terenie gminy, w której jest zameldowana i występuje o pokrycie kosztów leczenia. Jeśli nie wystąpi, to problem walki o zwrot kosztów leczenia spada na szpital. Podobne kłopoty pojawiają się, jeśli leczenia wymagają cudzoziemcy zza wschodniej granicy.

W sieci nie sprawdzisz, bo są błędy w odczycie

Rozmowa z Ewą Pancer, rzecznikiem ZUS

Jak szybko informacja o tym, że jesteśmy ubezpieczeni trafia do systemu?

Każdy pracodawca ma obowiązek zgłosić pracownika do ubezpieczenia w przeciągu siedmiu dni od podjęcia pracy. Złożone w ZUS dokumenty są rejestrowane w centralnym systemie. Składka wpływa w następnym miesiącu po podjęciu pracy, ale dana osoba jest ubezpieczona już od dnia zgłoszenia.

A ja słyszałam, że czasem trwa to nawet cztery miesiące...

Nieprawda! Zresztą wystarczy przedstawienie w szpitalu lub przychodni kopii dokumentu zgłoszenia (ZUS ZUA) , by jednoznacznie potwierdzić ten fakt.

Gdzieś jednak gubią się ubezpieczeni, o czym świadczy chociażby opisana przez nas historia.

Pełną informację o osobach, którym należą się bezpłatne świadczenia zdrowotne, ma Narodowy Fundusz Zdrowia Oprócz ubezpieczonych przez pracodawcę i tych - którzy sami opłacają składki - są przecież jeszcze członkowie rodzin, studenci, bezrobotni.

Czy można jakoś sprawdzić, czy nasze nazwisko znajduje się w sieci ZUS?

Oczywiście, że można. Trzeba przyjść z dowodem osobistym do oddziału ZUS, podamy wówczas wszystkie informacje, łącznie z wysokością odprowadzanych składek. Można też zadzwonić pod infolinię ZUS - 0 801 400 400 i podać PESEL, by uzyskać potwierdzenie o ubezpieczeniu.

Nie można sprawdzić tego osobiście w sieci?

Mogą być błędy w odczycie. System nie zapewnia dowodów na ubezpieczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki