- Połowa z tego to podpisy pacjentów leżących na oddziałach, drugie tyle zebrałyśmy wśród pacjentów, którzy w ciągu tych zaledwie kilku dni zgłosili się do poradni, które straciły kontrakty i usłyszeli, że muszą sobie specjalisty szukać gdzie indziej - tłumaczy Danuta Budźko, inicjatorka tej akcji.
Pani Danuta sama jest pacjentką jednej z przyszpitalnych poradni na Zaspie. Lekarz uznał, że musi mieć zrobione badanie TK. Czekała trzy tygodnie, by się na nie zapisać, w czerwcu dowiedziała się, że nic z tego nie będzie, bo NFZ pozbawił szpital kontraktu również na te badania.
- Tak się zdenerwowałam, że siadłam, napisałam protest, moja pani doktor pomogła mi go skserować w powiększeniu. Szybko przyłączyli się do mnie inni pacjenci. Jeśli nie będzie na niego reakcji NFZ, nasz protest się rozszerzy na mieszkańców Zaspy i okolicznych dzielnic. Dla nich ten szpital jest ogromnie ważny - tu znajdują pomoc w każdej chorobie, on daje im poczucie bezpieczeństwa. Tymczasem od poniedziałku drzwi do wielu poradni znajdują zamknięte.
- Mimo braku kontraktu od 1 lipca poradnia kardiologiczna nadal działa, choć tylko częściowo - przyznaje Krystyna Grzenia, dyrektor Szpitala Specjalistycznego na gdańskiej Zaspie. - Przyjmuje pacjentów zapisanych na kontrolę stymulatorów, bo lekarze nie mają sumienia ich odesłać. W poniedziałek w poradni skontrolowano 17 takich pacjentów, wczoraj - 18, na dziś zapisanych jest znów kilkanaście osób. I tak na kilka miesięcy w przód. Zgłaszają się też pacjenci "pierwszorazowi", którzy na wizytę u kardiologa czekali trzy miesiące. Starsi, schorowani ludzie. Przerażeni bezradnie pytają "to gdzie ja teraz mam pójść?". Na dłuższą metę szpital nie może jednak "sponsorować" poradni, bo jemu z powodu utraty kilkunastu kontraktów też grozi finansowa zapaść.
Dr Alina Bielawska-Sowa, wicedyrektor szpitala ds. medycznych dodaje, że pacjenci , których poradnia kardiologiczna musi teraz odesłać, mają też problem z medyczną dokumentacją. Szpital nie może jej wydać w oryginale, a tylko w postaci kserokopii. Strona ksero kosztuje 70 gr. Pacjent, który leczony był na oddziale i w poradni od... 15 lat, musi za nią zapłacić nawet 100 zł. - Nic dziwnego, że ludzie się burzą - dodaje wicedyrektor.
Zdaniem dyrektor Grzeni specjalistyczne poradnie przyszpitalne są integralną częścią oddziału i powinny być traktowana przez NFZ priorytetowo: - Ze względu na to, że gwarantują one chorym wypisywanym z oddziału ciągłość leczenia, NFZ powinien ją kontraktować w pierwszej kolejności, a dopiero potem dzielić pieniądze, które mu zostaną między pozostałych oferentów.
Dyrektor Krystyna Grzenia tak łatwo się funduszowi nie podda. W ostateczności pójdzie przeciw NFZ do sądu.
Czy protesty pacjentów są uzasadnione? Co o tym sądzisz? Weź udział w dyskusji
"Domagamy się odwołania szefowej pomorskiego NFZ" - przyłącz się do akcji na Facebooku!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?