Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Otwarte sołeckie drzwi do pijaństwa i dyktatury?

Mateusz Węsierski
Mateusz Węsierski
Dwa w jednym - chciałoby się powiedzieć, ale akurat połączenie w Świerzenku pod Miastkiem do najszczęśliwszych nie należy. Tam po sąsiedzku są świetlica wiejska i... bar piwny.

Dzieci, które przychodzą na zajęcia, od miejsca, w którym dorośli spożywają alkohol, dzielą tylko drzwi. Sołtys je zresztą otworzył na stałe, bo uważa, że musi być przejście do lokalu, który prowadzi jego żona.

Sprawie przyjrzy się niedługo Miejsko-Gminna Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Był tam również strażnik miejski, który zapisał w protokole, że sołtys był wobec niego agresywny i nie pozwolił na zabezpieczenie drzwi. Z kolei animatorka kultury ze świetlicy narzeka, że pijany sołtys i klienci baru wchodzą, kiedy chcą, i zakłócają spokój.

- Sołtys to dyktator. Robi tu, co mu się żywnie podoba. Od kiedy jego żona przejęła w dzierżawę pomieszczenia za ścianą i zrobiła bar, to on w soboty organizuje dyskoteki. Mówi jednak, że robi je Rada Sołecka, choć my o tym nic nie wiemy. Otwiera drzwi, uzyskując w świetlicy miejsce na tańce, i napędza klientelę żonie - twierdzi Donata Wolska, świetlicowa, która jest oceniana jako jedna z lepszych w gminie Miastko (na zdjęciu z dziećmi ze świetlicy).

Świetlica to jedyne miejsce dla dzieci w Świerzenku. Nie ma tam szkoły. Zatargi z sołtysem tylko pogarszają sytuację.

- Jest problem, i to spory - przyznaje Mirosław Kwaśniewski, radny z sąsiedniego Świerzna. - Sołtys traktuje świetlicę jak prywatną własność.

Radny i świetlicowa podejrzewają, że ma on swoje plany co do przyszłości baru i świetlicy.
- Przykładem może tu być sprawa ławek. Przywiózł jakieś używane, postawił w świetlicy i teraz żąda umorzenia czynszu dla żony. My tych ławek nie chcemy. Wolelibyśmy pieniądze, a on na siłę próbuje załatwić umorzenie, i to na kilkanaście miesięcy - dodaje Wolska.
Czynsz wynosi 100 zł miesięcznie. To dużo jak na wiejską świetlicę. Sołtys Piotr Siarnecki nie ukrywa, że ławki przywiózł po to, by załatwić żonie umorzenie. Pozostałe zarzuty przekreśla na wstępie.

- Przecież ławki w świetlicy są potrzebne. Również okna, które chcę zamontować, a oni uparli się i wolą toalety. Reszta ich wymysłów to zwykłe bzdury - odpiera sołtys, który jest też muzykiem w lokalnym zespole Romans.

Świetlicowej nerwy nie wytrzymują. - Toalety są bardziej potrzebne, bo dzieci chodzą załatwiać się do baru. Wchodzą tam ze strachem, bo się go boją [sołtysa - dop. red.]. Nieraz wchodził pijany na zajęcia i mnie wyzywał, a dzieci tego słuchały - opowiada Wolska.

Oskarżenie o to, że sołtys zarabia kosztem świetlicy i że próbował pobić strażnika miejskiego, trafiło nawet pod obrady Rady Miejskiej. Teraz ludzie we wsi żądają rozpisania nowych wyborów.
- Chętnie poddam się procedurze weryfikacji, a jak będzie trzeba, to odejdę. Skoro mnie nie chcą, a ja tyle dla nich robię - odpowiada spokojnie Piotr Siarnecki.

Sołtys Świerzenka ma za sobą grupę poparcia, ale przeciwników jest chyba więcej.
- To tyran i dyktator, który uprawia prywatę na publicznym mieniu - ocenia bardzo ostro Franciszek Liszewski, członek Rady Sołeckiej.

Siarnecki nie czuje się w żaden sposób dyktatorem. Uważa, że robi wszystko dla dobra wsi. Drzwi łączących świetlicę z barem nie zamierza zamykać, bo klienci muszą mieć miejsce do tańczenia...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki