Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszczepem za Wielki Chiński Mur

Jacek Żukowski
Barbara Madejczyk
Barbara Madejczyk
Z Barbarą Madejczyk, oszczepniczką Jantara Ustka, rozmawia Jacek Żukowski.

Start na igrzyskach to główne hasło nie tylko w tegorocznych startach. Gdzie i kiedy rozpoczęła Pani przygotowania do tej imprezy?
Najpierw przebywałam na zgrupowaniu w Szklarskiej Porębie, a potem byłam w Cetniewie. Na przełomie grudnia i stycznia gościłam w Szczyrku. Ja w górach czuję się jak kozica. Klimat górski mi odpowiada. Warunki do treningu miałam znakomite, ale brakowało trochę śniegu. Ćwiczyłam dwa razy dziennie. Siłę robiłam przez podbiegi oraz wieloskoki. Przebiegłam prawie 80 kilometrów. System przygotowań miałam trochę zmodyfikowany w porównaniu z poprzednimi latami. Trochę luźniejsze i swobodniejsze były dwa treningi w Nowy Rok. Efekty mojej pracy muszą przyjść w Pekinie. W strategii olimpijskiej mój trener Henryk Michalski zaplanował obozy sportowe na przemian w górach i nad morzem. Duża różnica wysokości nad poziomem morza korzystnie wpływa na podwyższenie dyspozycji organizmu. W takim systemie poprawia się jego wydolność. Bardzo znaczny jest przyrost siły i wytrzymałości. Ponadto zmiana klimatu wpływa na odporność na choroby. Po powrocie z gór ćwiczyłam w Ustce. Często robiłam marszobiegi nad Bałtykiem. Pracowałam nad wzmocnieniem obręczy barkowej i tułowia. Przerzucałam tony żelastwa w siłowni. Często też korzystałam z atlasu.
Na początku tego sezonu miała Pani nieudane występy. Był moment, że wyjazd na igrzyska stał pod znakiem zapytania.
Niepomyślnie rozpoczęłam międzynarodowy sezon. Byłam ósma w Halle. Końcowy wynik był poniżej oczekiwań - 55,81 m. Rywalizacja odbywała się w zmiennych warunkach i często wiał wiatr, ale nie chcę się usprawiedliwiać, bo byłam wtedy w kiepskiej dyspozycji. Byłam trochę załamana. Już w pierwszym rzucie boczny wiatr wywiał mój oszczep poza promień. Później już nie mogłam wejść w odpowiedni rytm i w moje poczynania wkradła się nerwowość. Rzucałam zbyt asekuracyjnie. Brakowało mi jeszcze świeżości.


Jednak później oszczep lądował w granicach 60 metra.

Bardzo dobrze mi zrobił okres przygotowań w hiszpańskich górach. Ośrodek położony jest 2320 metrów nad poziomem morza. Ma bardzo dobre wyposażenie i pełnowymiarowy stadion tartanowy oraz halę lekkoatletyczną. Jest pływalnia i korzystałam z siłowni i hal do gier zespołowych oraz gabinetów odnowy biologicznej. Dobrze zniosłam aklimatyzację. Wysokość nad poziomem morza i słońce pozwalały mi na pracę na najwyższych obrotach. Co drugi dzień rzucałam oszczepem i doskonaliłam technikę rzutu. Potem byłam na zgrupowaniu w RPA. Trenowałam z Janem Żeleznym, najlepszym oszczepnikiem na świecie. W Potchefstroom pracowałam nad siłą i techniką. Mój trener wprowadził trochę nowych ćwiczeń. Rzucałam nie tylko oszczepem, ale także innym sprzętem, między innymi maczugami, kamieniami i piłkami lekarskimi.

Jaki jest plan na najbliższe tygodnie. Będzie Pani jeszcze startować?

Już 4 lipca jadę na mistrzostwa Polski do Szczecina. To chyba będzie mój ostatni start. 2 sierpnia mam już zaplanowany wyjazd do Japonii, gdzie będę się aklimatyzowała do azjatyckich warunków. Do Pekinu wyjeżdżam 15 sierpnia, a eliminacje rozpoczynam cztery dni później. Mam sporo rywalek, o których wszystko wiem. W tym roku też miały nieudane starty, ale tak jak każda z nas całą parę kierujemy na Pekin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki