Ostra krytyka Oblężenia Malborka. Organizatorzy nie zgadzają się z zarzutami

Jacek Skrobisz
R.Konczyński
Dwunasta edycja Oblężenia Malborka, jak żadna do tej pory, zebrała lawinę krytyki. Na jednym z malborskich portali, poświęconym m.in. historii, pojawił się nawet... nekrolog, a podpisali się pod nim "pogrążeni w smutku i wstydzie mieszkańcy Malborka". Organizator imprezy plenerowej znanej w kraju i za granicą, Muzeum Zamkowe, nie zgadza się z tak ostrymi sądami.

Brak przemarszu wojsk ulicami miasta, nocna bitwa o zamek, ceny biletów na tę bitwę - tego dotyczą uwagi niezadowolonych. Za ceny wejściówek organizatorom dostało się na długo przed Oblężeniem - trzeba było bowiem wyłożyć 45 zł w czwartek i piątek, a 65 zł w sobotę. To dużo, jak na godzinne widowisko, i było to widać po trybunach, z których widzowie oglądali spektakl. Najwięcej wolnych miejsc było w czwartek - część sektorów świeciła pustkami. W piątek i sobotę frekwencja jednak zdecydowanie się poprawiła.

Skrajnie rozbieżne opinie pojawiły się na temat samej inscenizacji nocnej bitwy o zamek. A przypomnijmy, że ten spektakl w tym roku odbył się według scenariusza znanego dziennikarza, Bogusława Wołoszańskiego. On też reżyserował rekonstrukcję zdarzeń z 1410 roku, gdy wojska polsko-litewskie próbowały zdobyć krzyżacką warownię. Zaproponowany sposób przedstawienia wydarzeń sprzed wieków nie wszystkim się spodobał. Wielu porównywało tegoroczną inscenizację do poprzednich edycji, przygotowywanych przez firmę wynajmowaną wówczas przez Muzeum Zamkowe, i uznało najnowszą wersję za nudną i mało dynamiczną. Pojawiły się zarzuty pod adresem muzeum, że w tym roku postawiło na znanego dziennikarza. Jednak to nie malborska instytucja, tylko Narodowe Centrum Kultury w Warszawie wybrało Bogusława Wołoszańskiego, by pod patronatem ministra kultury wyreżyserował cały cykl "Wielki Teatr Historii" - inicjatywę, na którą się składają rekonstrukcje w pięciu miastach: Wieluniu, Malborku, Gniewie, Gdańsku i Sochaczewie.
Muzeum Zamkowe broni decyzji ministra kultury.

- Wołoszański przyszedł do nas z pomysłem i pieniędzmi. Przyniósł ze sobą 300 tysięcy złotych ze środków Narodowego Centrum Kultury i nie wyciągał do nas ręki po pieniądze na organizację inscenizacji - wyjaśnia Mariusz Mierzwiński, dyrektor muzeum.
Jednak nie wszyscy będą mieli negatywne wrażenia po pobycie w Malborku w dniach 21-24 lipca. Wielu turystom spektakl i cała impreza podobały się.

- Rozmawiałem z grupą turystów, która była na Oblężeniu po raz pierwszy, i im się bardzo podobała inscenizacja, uliczne teatry czy pokazy - mówi jeden z malborskich przewodników zamkowych, prosząc o anonimowość. - Minusem była wysokość cen biletów. Ktoś tu przesadził [ceny biletów ustaliła dyrekcja muzeum - przyp. red.].

Suchej nitki turyści nie pozostawili jednak na organizatorach za decyzję o odwołaniu przemarszu wojsk krzyżackich i polsko-litewskich w sobotę. To barwny, przyciągający tłumy punkt Oblężenia. Część osób czekała na korowód nawet godzinę, póki się nie dowiedziała, że przemarsz odwołano z powodu złej pogody. Lekko padało, ale jak przypominają malborczycy, w zeszłym roku lało mocniej, a korowód się odbył.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Efekt edukacyjny osiągnięty

Bogusław Wołoszański, scenarzysta i reżyser nocnych inscenizacji podczas Oblężenia Malborka
- Autor nigdy nie jest zadowolony ze swojej pracy, a jeśli jest zadowolony, to nie powinien być autorem.
Myślę, że udało się w tak krótkiej formie ścisnąć w jedną całość fakty historyczne i spektakl.
Zostało też zrealizowane drugie ważne zadanie, czyli udało się osiągnąć efekt edukacyjny.
Jestem jednak niezadowolony, że nie udało się zrealizować wszystkich założeń. Chciałem w większym stopniu przybliżyć uzbrojenie rycerzy oraz sprzęt wykorzystywany w tamtym okresie. Przedstawienie spalenia Malborka wiązałoby się z większymi nakładami. Uważam jednak, że tegoroczna inscenizacja wytyczyła drogę, którą Oblężenie powinno podążać.
Nie chcę komentować opinii niektórych widzów, że inscenizacja była nudna. Uważam, że rekonstrukcja musi być widowiskiem, musi mieć dramatyzm i być oparta na zasadach funkcjonujących w teatrze czy filmie.

Za rok organizacją zajmie się agencja?

O tegorocznym Oblężeniu z Mariuszem Mierzwińskim, dyrektorem głównym Muzeum Zamkowego w Malborku, rozmawia Jacek Skrobisz

Jak Pan ocenia tegoroczne Oblężenie Malborka?
Muszę powiedzieć, że jestem zadowolony. Mnie się inscenizacja podobała, była lepsza niż te, które się odbywały do tej pory. Była profesjonalna, wpływ miała na to na pewno obecność kamer telewizyjnych, które się pojawiły po raz pierwszy i za jakiś czas będziemy mogli obejrzeć inscenizację jeszcze raz na ekranach telewizorów.

Część mieszkańców ogłosiła śmierć Oblężenia.
Ja się z tą opinią nie zgadzam. Oblężenie będzie się nadal rozwijało. Jeszcze nie wiem, w jakiej formie, ale myślimy o tym, by prawo organizacji następnej edycji przekazać zewnętrznej agencji i ona będzie się wszystkim zajmowała. Dla muzeum to duże obciążenie.

Malborczycy krytykują Muzeum Zamkowe za wysokie ceny biletów na widowiska i zarzucają skomercjalizowanie imprezy.
Ta impreza była zawsze komercyjna. Mieszkańcy przyzwyczaili się, że przez 10 lat inscenizacje oglądało się za darmo. Od dwóch lat są sprzedawane bilety, bo przyszedł czas, by impreza przynosiła przychody. Jak powiedziała bodajże Margaret Thatcher, nie ma darmowych obiadków, bo nawet jak się zostanie na taki zaproszony, to ktoś musi za niego zapłacić. Jeśli chodzi o bilety, to przeanalizujemy ich sprzedaż i w przyszłym roku ich ceny będą prawdopodobnie stopniowane w zależności od dnia pokazu.

Dlaczego w sobotę nie odbył się tak oczekiwany przemarsz wojsk ulicami Malborka?
To była decyzja rycerstwa. Padało i nie zdążyliby wyschnąć do inscenizacji. Musieliśmy wybrać między przemarszem a inscenizacją. Wybraliśmy to drugie.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 10

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

W
WG
Ja rozumiem, że ktoś, kto widział Oblężenie pierwszy raz, może być zadowolony, bo to ciekawa impreza nawet jak się ją źle zorganizuje. Ale jak ktoś widział większość edycji, to tę będzie zdecydowanie krytykował. Tak nudnej nocnej inscenizacji nie było bowiem nigdy! Nawet na pierwszej inscenizacji, kiedy z powodu ciągłych opadów nie można było rozpalić przygotowanych wcześniej ognisk, a nie było wówczas jeszcze sztucznego oświetlenia, spektakl wypadł o niebo lepiej, było ciekawie, pojedynek na kopie, gdy rycerz w pełnym galopie spadł z konia, rozbudowana scenografia z wybudowaną drewnianą bramą (później chyba tylko raz albo dwa zbudowano tę fortyfikację). Organizatorzy apelowali do widzów, którzy oparli się na starej barierce, bo przyszło ich tylu, że zrobiło się niebezpiecznie, a organizatorzy nie spodziewali się takich tłumów. Wtedy był wielki entuzjazm i zaangażowanie organizatorów. Zupełnie inaczej niż teraz.

A postawy Muzeum zupełnie nie rozumiem. Oni uznają za sukces to, że nie trzeba było wydać 300 tys zł, a to, że było słabe widowisko, to już nie ma znaczenia. Za takie wypowiedzi, to wprost się należy odwołanie dyrektorowi.
P
Podpisany
Eeeee, tam. Wody było dość, wódy mało, a do tego cholernie drogo
m
mieszkaniec
Gdzie te rozmowy z turystami rzekomo spotkanymi? Gdzie te nasze tysiące złotych wydane na byle kogo? Wołoszański niech siedzi w swoich XX-wiecznych obrazach a nie pcha się do wieku, którego notabene nie zna. W dodatku Wołoszański reżyserował po raz pierwszy tak ogromną inscenizację, a więc niech MZM nie mówi, że aktualny reżyser Oblężenia jest świetnym i idealnym facetem do reżyserowania takich incenizacji. Koniec tematu, a organizatorzy dajcie czadu za rok ze stara ekipa św. pamięci Jacka. MZM niech ktoś poleci od was i będzie spokój i normalne ceny biletów jak to miało miejsce w latach ubiegłych.
s
sz
Wywalić tych nieudaczników i papraków z zamku!!!!!
z
zobrzydzony PO&PiS
na swiecie
m
mar
argument o rycerstwie, co to mogłoby nie wyschnąć do inscenizacji jest po prostu absurdalny. Skoro tak, to dlaczego w fosie południowej, w padającym deszczu odbywały się w sobotę turniej rycerski i pokazy. Nie wiem czy Pan dyrektor tak na poważnie, czy może sobie ze wszystkich żartuje. A może powie oficjalnie czy organizatorzy dopełnili wszystkich formalności by przemarsz się odbył.
T
Tomek
Fortuna multis dat nimis, satis multi ( fortuna wielu daje dużo, nikomu dosyć). Pytam ile trzeba środków z budżetowej kasy, żeby Pan B. Wołoszański nie kompromitował widowiska błędami językowymi ? Ale z przebiegu sobotniego widowiska pod murami Malborka można było się zorientować że 300 tysięcy złotych polskich to zbyt mała kwota. Samo widowisko miało swój urok i choć w ostatnich kilku latach piszący te słowa nie był obecny na malborskich inscenizacjach, to uważa je za udane. Widać było duży wkład inscenizatorów. Panowie kawał dobrej roboty. Reżyseria B. W. była też o tyle ciekawa że nie pomijała tła historycznego samych wydarzeń pod Malborkiem, ale te kiksy gramatyczne... ciarki aż przechodziły po plecach, i to nie tylko moich. A wystarczyło zredagować brudnopis...ale może nie wystarczyło środków na redaktora ?
J
Jaga
"On też reżyserował rekonstrukcję zdarzeń z 1410 roku, gdy wojska polsko-niemieckie próbowały zdobyć krzyżacką warownię."

Teraz wiemy, jak było naprawdę.
a
awert
mi mieszkaniec Malborka tak skomentował:
"jakieś to było sztuczne wolałem te sprzed lat jak telewizja jeszcze się nie angażowała."
ceny biletów były tak wysokie, że nawet Starostwo, które zaprosiło Chór Polski Chóru "Ave Verum" z Londynu zaproponowało im tylko okna w ZSP nr 4
Y
Yokel
Wtedy w "bimbrowym" roku, prali Polacy z armat do posągu Maryi jaki stał w niszy zamkowego kościoła sądząc, że to ona chroni przed nimi zamek. Może by tak i ten fakt dziś powielić, dla chwały powalenia zakonu? Byłoby interesująco, szczególnie dla wszelkich moherów, sukienkowych...
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki
Dodaj ogłoszenie