Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatnia szansa by spojrzeć w niebo na spadające Kwadrantydy. Kończy się aktywność tego roju meteorów. Czy goście z kosmosu mogą być groźni?

Stanisław Balicki
Stanisław Balicki
Aneta Żurek
Kwadrantydy to rój meteorów, którego aktywność przypada na pierwsze dni stycznia z maksimum, które pojawia się między 3. a 4., czasem 5. dniem miesiąca. Do obserwacji potrzebujemy tylko dobrej pogody, bezchmurnego nieba, czego niestety brakuje, i oczu. Roje meteorów mają to do siebie, że do zauważenia ich nie potrzeba żadnych instrumentów optycznych, wystarczy odrobina szczęścia – mówi Przemysław Rudź, ekspert Polskiej Agencji Kosmicznej POLSA.

Nazwa „Kwadrantydy” intryguje. Jak zaspokoić ciekawość, gdzie wypatrywać meteorów?

- Ten rój meteorów ma tajemniczą obecnie nazwę, stosując kryteria współczesne można się trochę pogubić od czego pochodzi. Jeśli mówimy o roju Perseidów, to wiemy, że promieniują z konstelacji Perseusza, Leonidów – z konstelacji Lwa, Akwarydów – Wodnika. Kwadrantydy jakoś nam do tego nie pasują, jeśli chodzi o współczesny podział nieba na konstelacje. Określenie roju odnosi się do nieistniejącego już gwiazdozbioru Kwadrant Ścienny. W tej chwili stanowi on część konstelacji Wolarza, bardzo łatwo namierzalnej, ponieważ wskazuje ją dyszel Wielkiego Wozu. Jeśli chcemy spojrzeć w niebo i wypatrywać Kwadrantyd, przeprowadźmy w wyobraźni łuk przedłużający jakby ów dyszel, a wskaże nam on jasną czerwonawą gwiazdę, To Arktur, najjaśniejsza gwiazda w tej konstelacji. Z obszaru powyżej Arktura powinny pozornie wylatywać ślady meteorów.

Używa się mylącej nazwy „spadające gwiazdy”. Czym są meteory?

- Roje meteorów są zjawiskami astronomicznymi, które w widoczny sposób manifestują się w ziemskiej atmosferze. Są to spalające się w atmosferze drobinki materii międzyplanetarnej, które pozostawiły wzdłuż swoich orbit najczęściej komety, czasem też planetoidy o luźnej strukturze wewnętrznej, na przykład jako efekt defragmentacji po zderzeniu. Ale są też meteory sporadyczne, pojawiające się przez cały rok, niezwiązane z żadnym ciałem macierzystym. Kwadrantydy prawdopodobnie są pozostałością planetoidy lub wygasłej komety, co jest sytuacją rzadszą. Jest to regularny rój meteorów, który pojawia się co roku o tej samej porze. Jeśli będziemy mieć szczęście, pojawi się jakaś przerwa w chmurach, możemy się spodziewać, że trafimy na jeden z kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu śladów na godzinę, które Kwadrantydy zostawiają na niebie.

Mówi się, że to dobra wróżba, zobaczyć spadającą gwiazdę...

[śmiech] - Podczas obserwowania meteorów można sobie wyobrażać, że taki przelot to wróżba czegoś dobrego. Niebo ma też wymiar estetyczny, humanistyczny i bardzo ludzki. Nie ma to wiele wspólnego z twardą nauką, trzeba jednak pamiętać, że ich fizyczna natura jest dobrze opisana.

Czyli miłośnicy różnych astrologicznych teorii mogą czuć się zawiedzeni?

- Tak, spadające gwiazdy nie pomagają w rozwiązywaniu ludzkich problemów. Trzeba jednak pamiętać, że współczesna astronomia wyrosła z astrologii. Astrologowie jako pierwsi systematyczne obserwowali niebo, zapisywali pozycje gwiazd i planet. Te dane, które gromadzili, posłużyły późnej do rozwoju prawdziwej nauki. Patrząc w niebo, nawet z motywacji romantycznych czy magicznych, można zacząć wspaniałą przygodę z nauką.

Niesamowite zjawisko atmosferyczne. Obłoki srebrzyste nad Po...

Jakiś przykład?

- Polska ma bardzo dobrze rozwiniętą sieć obserwacji rojów meteorów i bolidów, czyli tych najjaśniejszych z nich. Polska Sieć Bolidowa – Polish Fireball Network – to kilkanaście stacji na terenie całego kraju, automatycznie rejestrujących takie zdarzenia. Mając dane z kilku miejsc, porównując trajektorie zarejestrowane na zdjęciach, można obliczać orbity takich obiektów. Zajmują się tym ramię w ramię miłośnicy astronomii i profesorowie. To przykład wyjątkowej w świecie nauki symbiozy między profesjonalistami i amatorami dziedziny. Sprzęt do obserwacji jest wypożyczany z Pracowni Komet i Meteorów mieszczącej się w Centrum Astronomicznego im. M. Kopernika w Warszawie. Na podstawie przesłanych danych tworzone są raporty, a najciekawsze zjawiska szczegółowo opracowywane. Okazuje się, że można z dużą dokładnością obliczyć trajektorię takiego obiektu, a więc dowiedzieć się, skąd przyleciał i co mogło być jego źródłem, a to jest już efektem ważkim naukowo.

A czy przybysze z kosmosu, odarci z romantyzmu, mogą być groźni?

- Mówimy tu głównie o drobinkach spalających się w atmosferze ziemskiej, ale czasami spala się coś większego. Kilka lat temu w odległym od nas o kilka tys. km. Czelabińsku mieliśmy do czynienia z bolidem, czyli wyjątkowo jasnym meteorem, który często daje również efekty dźwiękowe oraz może stać się meteorytem, czyli – nie spalić się do końca i uderzyć w powierzchnię ziemi. Meteoryt czelabiński eksplodował nad miastem. W kilku tysiącach budynków wyleciały szyby, tak potężna była fala uderzeniowa, byli też ranni. Jeśli mamy mówić o wydarzeniach katastrofalnych, musimy powiększyć taką drobinkę do rozmiaru kilku kilometrów i wtedy cofamy się w czasie o 65 mln lat i mamy planetoidę, bądź kometę, która uderzyła gdzieś w rejon współczesnego półwyspu Jukatan i przypieczętowała los dinozaurów.

Czy to realne zagrożenie? Hollywood co jakiś czas straszy nas w swoich filmach planetoidą, czy kometą zagrażającą ludzkości...

- Niektóre z krążących daleko w kosmosie obiektów są na kursie kolizyjnym z Ziemią. Od kilku lat coraz większe pieniądze są przeznaczane na to, aby monitorować śmieci kosmiczne. To nie tylko to, co sami wysłaliśmy w kosmos (np. nieczynne satelity, fragmenty rakiet) i co może zagrażać innym satelitom, misjom kosmicznym, czy nawet zejściem z orbity i niekontrolowanym upadkiem na Ziemię. Wspomnijmy listopadowe zestrzelenie przez Rosjan swojego dawnego satelity wywiadowczego. Udany test, bo satelita faktycznie przestał istnieć... Spowodował jednak powstanie chmury odłamków mogących zagrozić Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Uruchomiono tam zresztą procedury awaryjne, a zamieszkujący ją astronauci musieli w trybie pilnym przesiąść się do kapsuł ratunkowych, które w razie czego sprowadziłyby ich na ziemię.

Zainteresowanie naukowców i inżynierów dotyczy też jednak obiektów, które nadlatują w kierunku naszej planety z przestrzeni kosmicznej. Są to głównie planetoidy i komety. W Europejskiej Agencji Kosmicznej powstał program Space Situational Awareness (SSA), w którym Polska Agencja Kosmiczna ma bardzo silną pozycję, a który kompleksowo monitoruje zarówno śmieci kosmiczne, jak i obiekty nadlatujące ku nam z głębi Układu Słonecznego. POLSA dysponuje rozmieszczonymi na całym świecie teleskopami, które w trybie ciągłym monitorują nasze okołoziemskie otoczenie. Takie teleskopy działają w obu Amerykach, Europie, Azji i w Australii. Do pełnego pokrycia Ziemi przydałby się jeszcze region Pacyfiku, ale tam krucho z twardym lądem...

Jesteśmy bezpieczni, wypatrując Kwadrantyd? Modny ostatnio film „Nie patrz w górę” straszy...

- To, co oglądamy w tym filmie, było zdarzeniem na miarę tego, które przypieczętowało los dinozaurów na przełomie ery mezozoicznej i kenozoicznej. Możemy być spokojni, że Kwadrantydy, o ile będą w tym roku widoczne, bo pogoda jaka jest – każdy widzi, będą źródłem wyłącznie satysfakcji i kosmicznych wrażeń estetycznych.

Gdzie oglądać nocne niebo w Polsce? Tu zanieczyszczenie świa...

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki