Gospodynią tegorocznej gali była Ellen DeGeneres, zabawna telewizyjna prezenterka, pozująca na chłopczycę. Nieustająca w żartach dziarska Ellen zaraz na początku ceremonii pogroziła członkom Amerykańskiej Akademii Filmowej palcem, mówiąc: - Jeżeli za najlepsze dzieło sezonu nie uznaliście filmu "Zniewolony", to jesteście rasistami!
Nie okazali się rasistami. Główny laur - Oscar przypadł filmowi "Zniewolony" Brytyjczyka Steve'a McQueena. Chociaż podejmuje on temat historyczny, wyreżyserowany został fascynującym stylem dramatu współczesnego. Wspomnienie napisane w 1853 roku przez Solomona Northupa - czarnoskórego wykształconego i wolnego wtedy obywatela Nowego Jorku, którego uprowadzono i sprzedano jako niewolnika do Luizjany - odżywa w szokującej, znakomicie odegranej opowieści. McQueen, autor wcześniejszych pamiętnych dzieł "Głód" i "Wstyd", raz jeszcze udowodnił, że potrafi w przejmujących obrazach pokazać koszmar, jakim było niewolnictwo w Stanach Zjednoczonych XIX w. Pewne zdziwienie może wywoływać fakt, że Oscara w kategorii najlepszy aktor Akademia nie przyznała Chiwetelowi Ejioforowi, uchodzącemu za faworyta odtwórcy głównej roli w "Zniewolonym", nagradzając Matthewa McConaugheya za rolę w nieznanym jeszcze z polskich ekranów dramacie "Witaj w klubie".
Akademia doceniła za to, rewelacyjną z innego powodu, "Grawitację" Alfonso Cuaróna. Film dostał łącznie siedem statuetek. Reżyser, korzystając z dobrodziejstw środków specjalnych opartych na elektronice, stworzył w kinie ogromnie sugestywną, w pełni realistyczną wizję podboju kosmosu. Filmowiec uzmysławia nieprzekraczalne fizyczne granice technicznych wysiłków człowieka, przekreślając szanse na podróże międzygwiezdne, o jakich kiedyś marzyło się Stanleyowi Kubrickowi w dziele niepowtarzalnej wyobraźni "Odyseja kosmiczna".
"Zniewolony" i "Grawitacja" to dwa silnie pulsujące dzieła kina współczesnego. Na tle tych dwóch obrazów "Wilk z Wall Street" Martina Scorsese czy "American Hustle" Davida O. Russella okazują się opowieściami wtórnymi. Powielają tematy podejmowane w Hollywood już niejednokrotnie. Operują w narracji formami ogranymi. Świeżej myśli nie proponują.
Na uwagę zasługuje Oscar dla Cate Blanchett jako najlepszej aktorki, na który sobie w pełni zasłużyła dzięki zaskakującej szczerością kreacji w filmie Woody'ego Allena "Blue Jasmine". Oscar w kategorii najlepsze dzieło nieanglojęzyczne przypadł cieszącemu się na polskich ekranach powodzeniem włoskiemu filmowi "Wielkie piękno" Paola Sorrentino. W sztuce nie ma nic bardziej dyskusyjnego niż piękno, a co dopiero wielkie piękno. Włoch jednak nie miał w tej kategorii rywali.
Z biegiem lat uroczystość rozdania Oscarów popadła w pewien schematyzm. Ale ta ceremonia ciągle nie jest pozbawiona uroczych smaczków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?