Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opowieści nie tylko o śmierci. Sonia o zielonych oczach

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
fot. pixabay
Dlaczego Elsa odeszła? Dlaczego zostawiła mnie samego w tym domu, z niemal półmilionowym kredytem, dlaczego zabrała dzieci i wyjechała do Stanów? Przecież się starałem, żeby było normalnie. Przynajmniej przez ostatnie lata się starałem. Remontowałem tę ruderę, malowałem, tynkowałem, jakby rzeczywiście miała się stać naszym rodzinnym grobowcem".

- Byłam twoją niewolnicą. Nigdy nie okazywałeś mi szacunku. Ani miłości! - tak mu powiedziała na lotnisku.

Alex pamiętał doskonale te oskarżenia. Pamiętał, ale to wszystko spływało po nim bez śladu. Nie działały na niego ani wyzwiska, którymi obrzucała go w ostatnich miesiącach, ani groźby, że go zostawi. Nie traktował tego poważnie…

ZOBACZ TEŻ: Książki z zakurzonej półki: „Marion Dönhoff. Życie pod prąd”

„No bo gdzie taka głupia, brzydka gęś mogłaby odejść? Kto by ją zechciał?”

A nawet jeśli się bał rozstania, to ten lęk wynikał raczej z perspektywy zawalenia się układu finansowo-rodzinnego - i to właśnie w tej kolejności: „układu finansowo-rodzinnego”, nie na odwrót - bo przecież uczucia, tak naprawdę, w tym związku nigdy nie było.

Elsa zaproponowała mu ślub w dwa tygodnie po tym, jak się poznali w jednym z klubów na Kreuzbergu. Upili się wtedy i wylądowali nad ranem w tym jego obskurnym pokoju z widokiem na ścianę sąsiedniej kamienicy. „W tej parszywej trumnie”, jak go nazywał.

Po przyjeździe z Rosji do Niemiec czuł się samotny. Potrzebował kobiety, jakiejkolwiek, byle z nim została. A Elsa nie była najgorsza.

Miała dwadzieścia pięć lat i odrobinę tej germańskiej egzotyki… Poza tym Alex był pewien, że złożyła mu tę propozycję wyłącznie z miłości do siebie samej - od początku traktowała go przecież jak własność, traktowała jak maskotkę.

CZYTAJ TAKŻE: Opowieści nie tylko o śmierci. Nie ma już nic do stracenia

Kupiła go obietnicą, że zabierze do Monachium, załatwi prawo stałego pobytu i obywatelstwo niemieckie. A on zgodził się na ten diabelski kontrakt. Zupełnie tak, jakby to była umowa wynajmu mieszkania albo leasing samochodu. Umówili się wprawdzie, że będzie mógł odejść, jeśli zechce. I że Elsa nie będzie miała do niego pretensji. Jeśli natomiast zakocha się w niej, będzie mógł zostać… Został dwadzieścia lat, a teraz, kiedy ona odeszła, poczuł się zupełnie bezradny. Jak dziecko.

Wypił ostatni łyk herbaty i sięgnął po telefon. Po chwili wahania wybrał numer pierwszego z brzegu psychologa. Gdy usłyszał w słuchawce schrypnięty głos asystentki, poprosił o wizytę na najbliższy możliwy termin. Najlepiej natychmiast… Godzinę później był już pod gabinetem. Zaparkował przy starym cmentarzu na Sendling. Nie wysiadając z samochodu, zastanawiał się czego właściwie będzie oczekiwał po rozmowie z terapeutą. Recepty na sklejenie związku, czy raczej wskazania nowej drogi? Nie potrafił się zdecydować. To wszystko spadło na niego tak nagle, tak niespodziewanie. Gdyby jeszcze pół roku temu ktoś powiedział mu, że Elsa odejdzie, w najlepszym razie postukałby się w czoło. Przecież to tylko on mógłby ją zostawić. Nie ona jego.

Usiłował przypomnieć sobie te wszystkie kobiety, z którymi ją zdradzał. Chciał je policzyć, ale nie potrafił. Było ich może dwanaście, może piętnaście… Nie pamiętał nawet ich imion. Zresztą imiona w tym wypadku nie były istotne. Szukał w nich tylko Soni, tej pierwszej i ostatniej. Szukał tylko jej… Albo przynajmniej jej mniej lub bardziej niedoskonałej kopii. I kiedy już wydawało mu się, że znalazł taką kobietę, nie potrafił zdecydować się na odejście. Bo chyba chciał wierzyć, że istnieje coś takiego, jak przyzwoitość, lojalność, odpowiedzialność… Uwierzył w to dopiero trzy miesiące temu, gdy całkiem przypadkiem spotkał na Ku’dammie prawdziwą Sonię.

Terapeuta był lekko otyłym Grekiem około pięćdziesiątki. Mówił z wyraźnie wyczuwalnym, obcym akcentem. Alex patrzył w jego ciemne oczy i czuł, że nie potrafiłby przed nim niczego ukryć. Zresztą nie chciał niczego ukrywać.

Tamten zaczął od pytania - czy Alex rozumie, że już nie ma żony? Że ona odeszła do innego mężczyzny i nie wróci?... Ale to było w zasadzie wszystko, co miał mu do przekazania. Nawet nie próbował Alexa pocieszać. Obydwaj przecież wiedzieli, że współczucie nic tutaj nie pomoże. I że każdy facet musi sam sobie ze sobą poradzić, bo w przeciwnym razie będzie po nim.

Alex spojrzał przez okno na ulicę. Przez chwilę obserwował starego Turka, który pchał dziecięcy wózek wypchany jakimiś gratami. Patrzył na jego brudne spodnie, przetartą marynarkę i szarą kufi. Na jego pozbawioną wieku twarz, pogrążoną w niezamąconym spokoju. A potem wrócił wzrokiem do gabinetu.

I wtedy powiedział mu o spotkaniu z Sonią, że wpadli na siebie trzy miesiące temu w Berlinie, w galerii handlowej na Kurfürstendamm. I że wyglądała tak samo, jak dwadzieścia pięć lat temu, kiedy widział ją po raz ostatni w Petersburgu. Powiedział mu też, że zrozumiał, iż te wszystkie kobiety, z którymi próbował być do tej pory, zawsze porównywał z Sonią. I że żadnej z nich nie kochał, bo tak naprawdę była tylko ta jedna… A mimo to teraz stchórzył. Podał jej fałszywy numer telefonu a sam nie zadzwonił.

- A może to jest jakieś wyjście? - podjął psycholog. - Może powinien pan pojechać do tej swojej Soni… Może to rzeczywiście jest ta kobieta, na którą czekał pan całe życie.

- Myślałem o tym, tylko z czego ja bym żył w tym Petersburgu? Po dwudziestu latach to nie jest już mój kraj. Tam są inni ludzie, inna mentalność. Nawet język czasem wydaje mi się, że też jakby inny…

- No też coś? A tu co pan robi? Jest pan grafikiem komputerowym, tak?

Alex skinął głową.

- Więc może pan robić to samo tam… - ożywił się. - Pamiętam, że kiedy Grecja weszła do Unii, wielu naszych wracało z Niemiec. To był dobry czas. Mieli doświadczenie, znali języki… Na pewno dostanie pan pracę w jakieś zachodniej firmie. Albo sam swoją założy. A tu? Tu zamartwi się pan na śmierć. A pańskiej żonie pewnie o to właśnie chodzi… Kobietom nic tak dobrze nie robi, jak widok staczającego się do rynsztoku byłego męża. To je usprawiedliwia. Uświadcza w przekonaniu, że dobrze zrobiły, odchodząc.

- Ale ja się boję - przerwał mu Alex. - Tam jest wojna. Nie… Nie mógłbym wrócić. Poza tym ja mam dwie córki, a ona dwóch synów. Boję się, że nie dałbym sobie z tym rady… Wie pan, ja potrafię tylko niszczyć. Wszystko wokół mnie spala się w płomieniach jakiegoś takiego toksycznego egoizmu… Tak było zawsze.

- Dawno nie widziałem człowieka o tak niskiej samoocenie. Niech pan będzie mężczyzną - psycholog uderzył pięścią w biurko.

- A może ja nie potrafię… - Alex próbował się wtrącić.

- Jeśli pan tego nie potrafi, to niech się pan, do cholery, tego nauczy. Żona pana nienawidzi. Gardzi panem, bo tylko nienawiść i wiara w to, że jest pan nikim, pozwala jej normalnie funkcjonować. Teraz musi pan walczyć o siebie, tylko o siebie. Co pana dzieci sobie pomyślą, jak dorosną i zobaczą taki wrak, taką starą babę taplającą się w bólu? Niech się pan nad tym przynajmniej zastanowi!

Alex słyszał te słowa jeszcze na ulicy. Goniły go, gdy mijał cmentarz. I słyszał je jeszcze godzinę później, podjeżdżając pod swój pusty dom. Wiedział, że tamten psycholog ma rację. I że nie ma to najmniejszego znaczenia, czy mu uwierzy, czy nie. Tak samo jak to, czy chciałby powrotu Elsy, czy jest mu ona zupełnie obojętna. Był pewien tylko jednego - że jego życie potoczy się i tak najgorszym z możliwych torów. I że nie ma nic gorszego od samotności.

CZYTAJ TAKŻE: Książki z zakurzonej półki: Celtowie - pierwotny duch Europy

Parząc herbatę pomyślał jeszcze, że ta samotność z każdym dniem, z każdym miesiącem, będzie coraz bardziej dotkliwa. I że Monachium, przez tyle lat oswajane krok po kroku, metr po metrze, ulica po ulicy, że to wszystko wkrótce stanie się znowu obce. Takie samo, jak wtedy, gdy po raz pierwszy wylądowali z Elsą na monachijskim lotnisku imienia Franza Josefa Straußa. I jeszcze bardziej przeraził się tej pustki, szczególnie bolesnej wieczorami, kiedy linie podziału pomiędzy anonimową rzeczywistością a wyobrażeniami z wolna się zacierają, kiedy przez otwarte okna do pokoju wsączają się te wszystkie strachy i zupełnie niepojęta panika.

I wtedy przypomniał sobie Sonię, i jej nieufne, zielonkawe jak Newa nocą, oczy.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki