Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opowieści nie tylko o śmierci: Dziewczyna bez imienia [OPOWIADANIE]

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
pixabay
Za ostatnim, prawie płaskim wzniesieniem Lucas skręcił w prawo. W chwilę później droga zaczęła opadać stromo w dół ku potokowi. Jej szerokość nie przekraczała teraz dwóch metrów.

Samochód ocierał się o zakurzone, szaro-stalowe krzewy, którymi zarośnięte było pobocze. Parę razy zahaczył o drewniane tyczki, oddzielające drogę od przepaści.

Lucas spieszył się, bo nie mógł się już doczekać spotkania z dziewczyną. Kilkaset metrów przed wsią zatrzymał samochód. Zanim z niego wysiadł, rozłożył jeszcze topograficzną mapę górnego Rodanu. Wąskie, czerwone prostokąty rozpięte wzdłuż linii drogi skojarzyły mu się ze staroirlandzkim oghamem.

Na zewnątrz było jeszcze goręcej niż w kabinie. Powietrze stało nieruchomo - gęste i ciężkie, przesycone kurzem i światłem. Potężne świerki sprawiały wrażenie martwych. Tak samo góry i języki lodowców - stłoczone i płaskie, jakby całkowicie pozbawione perspektywy… A ponad tym wszystkim unosił się jastrząb: czarny, niemal niewidoczny na tle granatowego nieba, nierzeczywisty jak wszystko dookoła… Lucas pomyślał, że równie dobrze mógłby to wszystko oglądać na ekranie komputera. „Bo przecież ta wieś, i ta dziewczyna…”, nie mógł uwierzyć, że wreszcie ją odnalazł.

Wszystkie domy w tej wsi były drewniane. Gdyby nie czerwień pelargonii w oknach i biel prześcieradeł rozpiętych na długich linkach, osada sprawiałaby wrażenie wymarłej. Lucas wszedł do budynku poczty.

Dziewczyna w okienku nie miała więcej niż dwadzieścia lat. Była szczupła, delikatna i miała morelową skórę. Jej niebieskawo-zielone oczy i jasne, równo przycięte nad czołem włosy upodabniały ją do tej, której szukał. To podobieństwo zupełnie Lucasa onieśmieliło. Przez chwilę udawał, że przygląda się gablotce z pamiątkami. Potem przeniósł wzrok na zegarki i składane wojskowe noże. Wreszcie dziewczyna zapytała go śpiewną, niemal niezrozumiałą szwajcarską niemczyzną, czy może mu w czymś pomóc.

Kiedy powiedział jej kogo szuka, spojrzała na niego jakoś dziwnie. A potem bez słowa wskazała dom po przeciwnej stronie potoku.

* * *

Poznali się rok temu w Dublinie na kursie angielskiego. Lucas widywał ją przez pięć dni w hotelowej sali jadalnej. Tylko pięć dni - ale to było jak wieczność… Potem ona wyjechała, a on został i nic nie było już takie jak przedtem. Patrząc na przypływy i odpływy morza, wyobrażał sobie, że w jakiejś rybackiej chacie słuchają razem szumu wiatru, trzaskania ognia na kominku i tego, co ona ma mu do powiedzenia o sobie. Chciał wiedzieć o niej wszystko, poznać nawet te najgłębiej skrywane, najbardziej wstydliwe epizody jej życia. Wierzył, że zestawiając je ze sobą, uda mu się zrozumieć, dlaczego ktoś tak cudowny jak ona wybrał samotność - bo myśli, że dziewczyna mogłaby mieć kogoś, w ogóle nie brał wtedy pod uwagę.

Lucas przypomniał sobie, jak zaczepił ją ostatniego dnia w windzie. Nic innego nie przyszło mu do głowy, więc zaproponował, że pomoże jej nieść walizkę. Zapytał także, czy zgodziłaby się, aby zrobił jej zdjęcie… Stała przed nim zażenowana, zawstydzona. Nim zniknęła w taksówce powiedziała, że studiuje mediewistykę w Bernie.

Po powrocie do Szwajcarii, kiedy tylko miał czas jeździł z Zurychu do Berna… Nie patrzył ani na domy, ani na wystawy sklepów. Przyglądał się tylko twarzom. Miasto, które tak dobrze znał, wydawało mu się obce i złe. W którymś momencie pomyślał nawet, że to wszystko nie ma sensu, że powinien zapomnieć o dziewczynie…

A jednak jeździł tam dwa, trzy razy w miesiącu, przez cały rok. Wreszcie odważył się pójść na uniwersytet. Sekretarka spojrzała na zdjęcie dziewczyny i powiedziała, że ona już tutaj nie studiuje. I że nie może podać Lukasowi jej adresu ze względu na ustawę o ochronie danych osobowych. Zaproponowała mu natomiast, żeby wysłał do dziewczyny list za pośrednictwem uniwersytetu.

Napisał do niej jeszcze tego samego dnia… Ona jednak nie odpowiedziała. Kilka miesięcy później któryś ze studentów podał Lukasowi nazwę wsi, z której pochodziła.

* * *

Kobieta wykonała taki ruch, jakby chciała zatrzasnąć przed Lucasem drzwi. Potem jednak wpuściła go do środka. Sok jabłkowy, który przed nim postawiła był zimny i słodki. Kobieta zapytała, czy dolać Lucasowi wody mineralnej. Chłopak kiwnął głową, ale ona odebrała to chyba jako odmowę, a może doszła do wniosku, że i tak zbyt dużo mu oferuje.

- To była taka dobra dziewczyna… Najlepsze dziecko na świecie - powiedziała. - Miała tylko złego chłopaka. Ten psychopata zabił ją za list…

Lucas patrzył na regały pełne książek. Starał się odczytać ich tytuły, ale z tej odległości litery zlewały się w ciągi szarych plam… Pomiędzy książkami stały jej zdjęcia. Dziewczyna patrzyła teraz na niego tysiącem zielonych oczu. Śmiała się tysiącem blado różowych, zimnych ust. Popijał sok drobnymi łykami, jakby chciał, żeby starczyło mu go na zawsze. A kiedy sok się skończył, miał jeszcze nadzieję, że kobieta coś mu zaproponuje. Ale ona tylko odwróciła głowę.

Kiedy podniósł się z krzesła zobaczył jej surową twarz. Patrzyła na niego bez nienawiści. Bez jakiejkolwiek niechęci. Miał nawet wrażenie, że to spojrzenie niesie w sobie coś nieskończenie dobrego: tak jakby ta kobieta wiedziała, kim była dla niego jej córka… Lukas czytał gdzieś, że ci wieśniacy tacy właśnie są: dobrzy i prostolinijni. I obojętni na ból, na cierpienie, na głód i na nikczemność. Są jak te góry: pełni nieskończonego piękna, pełni bezgranicznego fatalizmu.

Kobieta odprowadziła go do sieni. Otworzyła drzwi i wtedy uderzyło go światło: niebieskawe i poszarzałe jak jej oczy, jak oczy tamtej dziewczyny, jak wszystko na tej wysokości.

Lucas chciał jeszcze zapytać kobietę jak miała na imię jej córka i gdzie jest pochowana, ale nie zdążył. Zanim się odezwał, drzwi się zatrzasnęły, a on nie miał odwagi, żeby jeszcze raz zastukać.

Szedł wąską ścieżką wzdłuż kamiennego muru starego cmentarza. Zatrzymał się przy bocznej furcie i pomyślał, że gdyby przeszukał groby, to na pewno by ją znalazł. Ale zaraz pomyślał też, że to niepotrzebne, że będzie nazywał ją po prostu Dziewczyną, bo przecież drugiej takiej nie ma; i nie będzie.

Na końcu wsi biły dzwony. Ich ciche pomruki odbijał się od stoków gór i wracały w dolinę zniekształcone bezczasową melancholią. Lucas podniósł głowę i wydało mu się, że z pustych oczodołów okien patrzą teraz na niego nieskończenie smutni ludzie… Ale to były tylko cienie drzew odbite w szybach, maźnięcia światła, jego własne fantasmagorie.

Zapalił silnik i w tej samej chwili we wstecznym lusterku mignął mu jej profil. Wyskoczył z samochodu, ale Dziewczyny nigdzie nie było. Poczuł na twarzy wiatr. Na niebie krzyknął jastrząb.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki